Hyundai produkujący samochód dla Apple? To tylko plotka
Akcje Hyundaia biją rekordy, a media szykują absurdalne nagłówki – wszystko przez rozmowę z Apple.
Od kilku tygodni do mediów wraca temat elektrycznego samochodu, nad którym ma pracować Apple. Mówi się o tym, ze projekt Tytan, który jakiś czas temu został odłożony na półkę, wrócił na tapet i dostał wiatru w żagle, czego efekt w postaci gotowego produktu, zobaczymy być może już w okolicach 2024-2025 r.
Oczywiście Apple, jak to ma w zwyczaju, w ogóle nie komentuje tych doniesień
Koledzy ze spidersweb.pl wyedukowali mnie, że gigant z Cupertino co do zasady nie informuje o pracach nad nowymi produktami i ich nie zapowiada. OK, zdarza się, że Apple napomina, że szykuje jakiś drobiazg typu bezprzewodowa ładowarka do iPhone'a, ale nie zapowiadało debiutu swojego pierwszego smartfona, tabletu, laptopa czy smartwatcha. Ogłasza konferencję prasową, pokazuje na niej gotowy produkt i chwilę później wprowadza go do sklepów. I już. Nie zapowiada, nie komentuje, ani nie dementuje plotek. Taki przyjęli tam model biznesowy, zupełnie odwrotny do modelu np. Tesli.
Podobnie jest i tym razem – Apple nie mówi nic, a wieści o projekcie samochodu spływają od analityków rynkowych i ludzi z branży, którzy śledzą kolejne ruchy dużych graczy i mają dostęp do nieoficjalnych informacji. A czasem o tym, co robi Apple, mówią przedstawiciele firm, z którymi Apple rozmawia. Nie jest tajemnicą, że ci z Cupertino nie produkują niczego sami. Wymyślają, opracowują, a potem znajdują firmę, która dla nich dany produkt wykona, tak jak robi to Foxconn w przypadku m.in. iPhone'a.
Tym razem w blasku Apple chcąc-nie chcąc ma okazję ogrzać się Hyundai
I nie chodzi nawet o to, że koreański koncern rozsiewa plotki o potencjalnej współpracy z Amerykanami. O sprawie najpierw powiedziano w programie The Korea Economic Daily's TV. Według tego źródła, Apple zaprosiło Hyundaia do współpracy przy tworzeniu pojazdów elektrycznych oraz akumulatorów, które mogłyby posłużyć do ich zasilania. Amerykanie nie skomentowali tego doniesienia, przedstawiciele Hyundaia podnieśli rękawicę, ale komunikat z ich strony jest zwięzły.
„Apple prowadzi rozmowy z szeregiem producentów samochodów, z Hyundaiem włącznie. To wstępny etap rozmów, nie zostały podjęte żadne decyzje.” I tyle, komunikat jest prosty i zrozumiały.
Podobno to druga wersja oświadczenia, w pierwszej nie było fragmentu o szeregu producentów, co odczytywano jako potwierdzenie, że Apple rozmawia wyłącznie z Hyundaiem. Oczywiście taka interpretacja byłaby nadużyciem. Nie przeszkodziło to jednak mediom w tworzeniu sensacyjnych nagłówków typu „Hyundai może odegrać kluczową rolę w Projekcie Tytan”, albo „Apple znalazło partnera do budowy swojego auta”. Doniesienie koreańskiej telewizji, podsycone kolejnymi publikacjami w mediach typu Financial Times, czy CNBC, odbiły się echem również na rynkach finansowych – wartość akcji spółek Hyundaia znacznie podskoczyła – Hyundai Motor zanotował 19 proc. wzrostu, Hyundai Wia – 21, Hyundai Mobis - 18, a Hyundai Glovis – 0,75 proc. Przy okazji zarobiła też bratnia Kia, której akcje podskoczyły o ponad 8 proc.
A tak naprawdę, to nie wiadomo nic
Analitycy są mocno podzieleni w kwestii możliwości wejścia Apple na rynek motoryzacyjny. Część twierdzi, że to bardzo prawdopodobne, bo przyszłość motoryzacji to pojazdy autonomiczne, w których ważną rolę gra oprogramowanie, a z tym Apple radzi sobie świetnie. I że inni gracze, dotąd niezwiązani z motoryzacją, radzą sobie coraz lepiej. Nie brakuje również głosów, że ogromne nakłady finansowe, jakie byłyby potrzebne do osiągnięcia tego celu, przy uwzględnieniu nasycenia rynku, ograniczeń w technologii produkcji akumulatorów i dostępności surowców, a także problemy wynikające z różnorodnych wymogów dotyczących możliwości wprowadzenia pojazdów na rynek, stawiają pod znakiem zapytania sens takiego projektu. Przekonał się o tym ostatnio James Dyson, który mimo posiadania oceanu pieniędzy, po pierwszym zachłyśnięciu się pomysłem i zapowiedzi stworzenia własnego pojazdu elektrycznego, dał sobie z tą koncepcją spokój.
Tak czy inaczej – kibicujemy i Hyundaiowi i Apple. Niech sobie budują elektryczne samochody razem, albo i osobno, a świat niech się staje lepszy. Mamy przynajmniej czas na to, by się zastanowić, czy czekać na iCara, albo nowe Ioniqi, czy może lepiej wcześniej kupić Izerę.