Wielkie hybrydowe oszustwo zdemaskowane. Nie potraficie używać samochodu zgodnie z przeznaczeniem
Po co się kupuje hybrydę plug-in? Żeby połączyć dwa odległe motoryzacyjne światy: elektryczny i spalinowy? A może dlatego, żeby mieć samochód niskoemisyjny i do wszystkiego? Najwidoczniej ktoś nie powiedział tego właścicielom, bo nie potrafią używać swoich hybryd zgodnie z przeznaczeniem.
Jeden z moich kolegów nie widzi sensu w samochodach układem hybrydy plug-in, bo twierdzi, że to taki ni pies, ni wydra. Ani nie są dobre w formie samochodów spalinowych, ani w formie samochodów elektrycznych. Twierdzi, że łączą wady obu rozwiązań, nie dając nic w zamian. Sam z kolei stoję na stanowisku, że hybryda plug-in to świetny kompromis jeżeli chcemy trochę mniej emitować szkodliwych substancji do atmosfery i jeżeli zależy nam niskokosztowym środku transportu na krótkie dystanse. Zasięg w trybie elektrycznym na poziomie 60 i więcej kilometrów wystarczy większości użytkowników na codzienną jazdę.
Niedawno miałem na testach hybrydę plug-in i ze zdziwieniem odkryłem, że nawet do 140 km/h jeździłem w trybie wyłącznie elektrycznym. Dodajmy do tego, że ładowałem ją nocą ze zwykłego gniazdka, więc koszt przejechania 100 km był niższy niż cena paczki papierosów. Zapytacie mnie, czemu używam do porównań takiej nietypowej jednostki miary? Otóż ostatnio dużo czytam i słucham o USA, więc postanowiłem, że podobnie jak ludzie stamtąd, będę używał wszystkiego, byleby nie był to klasycznie przyjęty system miar, wag i wartości.
Jednak nie wszyscy jeżdżą hybrydami tak jak powinno się nimi jeździć. Kupują je i później używają jak zwykłych pojazdów. Mamy teraz na to badania i co tu dużo pisać - nie jest dobrze.
Hybrydy plug-in nie są używane w sposób, jaki zamarzyli sobie producenci
Kanadyjska firma technologiczna Geotab, która zajmuje się rozwiązaniami dla floty, różnymi rodzajami monitoringu itd. sprawdziła, co dzieje się z hybrydami plug-in po tym, jak wyjadą z salonów.
W wielu krajach firmy kupują hybrydy plug-in, bo muszą wykazywać się przed akcjonariuszami wydatkami na szeroko rozumianą ekologię, w tym również na zmniejszenie emisyjności floty. Geotab przeanalizowała używanie hybryd i ze zdziwieniem odkryła to, co wie większość użytkowników internetu - mało kto ładuje hybrydy plug-in.
Z analizy wyszło, że 86 proc. hybryd jeździ w trybie spalinowym, co nijak nie przekłada się na zmniejszenie emisji. Jest to o tyle ciekawe, że nabyto już tyle samochodów PHEV, że gdyby używać je prawidłowo, to firmy rzeczywiście mogłyby wykazywać zmniejszenie emisji. Tak się jednak nie dzieje, bo o ile zakup jest zgodny z trendami, tak faktyczne używanie pojazdu już nie.
Do podobnych wniosków doszła niedawno Komisja Europejska, której raport wykazał, że faktyczna emisja z hybryd plug-in jest 3,5 razy większa niż wynikałoby z testów emisji spalin. W Ameryce natomiast odkryto, że zużycie paliwa przez PHEV jest nawet 66 proc. wyższe niż wynikałoby z testów.
Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze
Zachęty podatkowe, odpisy i ulgi dla firm sprawiły, że hybrydy plug-in zaczęły być modne i pożądane. Liczył się sam ich zakup, a niewłaściwa eksploatacja sprawia, że już nie przynoszą oszczędności, ba wręcz trzeba do nich dopłacać, bo jazda z rozładowaną baterią oznacza znacznie wyższe zużycie paliwa.
W analizie Geotab przeczytamy, że 17 proc. hybryd plug-in nie było ładowanych w ogóle w ciągu ostatnich 6 miesięcy, a tylko 18 proc. jest ładowanych raz na 100 km. A czemu tak się dzieje? Bo w przypadku flot to firma płaci za paliwo, więc pracownicy mają w nosie oszczędności na paliwie. Jadą na stację i tankują korzystając z odpowiedniej karty flotowej.
A może po prostu trzeba wzorem polskich przedsiębiorstw wprowadzić normy spalania? Wtedy kierowcy magicznie nabierają umiejętności odpowiedniej jazdy, tak żeby jak najwięcej paliwa zaoszczędzić, bo wtedy można coś odlać, a to można coś przytulić z kwoty przeznaczonej na tankowanie w danym miesiącu. Nie ma ograniczeń, są tylko możliwości.
Więcej o hybrydach przeczytasz w: