50-letni Fiat 125p z silnikiem Dacii Logan. Klasyczny styl i ekonomiczna jazda prosto z Ukrainy
Polskie Fiat 125p z pierwszych roczników w Polsce mają status pożądanych klasyków. Nie spotyka się już ich jako zmodyfikowanych samochodów do jazdy na co dzień. Co innego na Ukrainie - tam wciąż można natrafić np. na kanta z 1969 r. z silnikiem Dacii Logan.
Pierwsze Duże Fiaty były zdecydowanie najładniejsze i najlepiej wykonane. Zachowały jeszcze dużo włoskiego ducha, a ich chromowane grille, zderzaki z kłami, podwójne tylne światła i klasyczne wnętrza wyraźnie pokazują, że mamy do czynienia z pojazdami zabytkowymi. Nic dziwnego - w końcu mają po 50 lat. Chyba że jesteśmy na Ukrainie. Tam jeszcze nikt nie słyszał o tym, że to zabytek i można znaleźć takie arcydzieła jak to 125p z 1969 r.
Klasyk? Jaki klasyk?
Na Ukrainie Łady 2101 to wciąż zwykłe auta do jazdy na co dzień, można je spotkać wszędzie i kupić za grosze. Kto by się więc przejmował bardzo podobnym kantem z 1969 r.? Tanie wozidło, dopóki blacharka się nie rozpadła, można nagniatać. Warto tylko co nieco poprawić, bo oryginalny gaźnikowy motor był przeciętnie trwały, ale za to wykazywał się sporym apetytem na benzynę. Co więc zrobił właściciel srebrnego 125p? Poprawił je przez swap na silnik 1.6 z Dacii Logan.
To nie żart. Tam serio siedzi wolnossący motor z Renault Logan (tak nazywana jest Dacia na wschodnich rynkach). W Polsce ludzie starają się naśladować rzadkie wersje specjalne, swapując na fiatowskie silniki DOHC, ewentualnie stawiają na zauważalnie mocniejsze od oryginału jednostki Rovera, obecne niegdyś w Polonezach. Tymczasem tutaj ktoś wziął niewiele mocniejszy, 87-konny silnik montowany poprzecznie i wsadził go wzdłużnie. Jakoś się udało. Jak można przeczytać w ogłoszeniu - razem z elektryką i osprzętem. Dzięki temu auto podobno ma immobilizer, komputer pokładowy i... zegary z Dacii bezczelnie przykręcone w miejscu kultowego termometru. Bez żadnej ramki, niczego. Kable przy kolumnie kierowniczej zwisają sobie radośnie pozbawione osłony. Działa? Działa, to po co drążyć temat.
Ma jeździć, a nie wyglądać.
Gdyby powyższe nie komponowało się wystarczająco dziwnie z czerwonym wnętrzem, to ktoś zadbał jeszcze o styl na zewnątrz. Pomalował Fiata na srebrny metalizowany. Z czarnymi akcentami w miejscach, które skorodowały. Przedni zderzak z kłami, tylny wymieniony na taki z późniejszego modelu. Zniknął znaczek z grilla. Brak listw ozdobnych, ale są klamki skalpele. Przednie światła zostały podobno podmienione na ksenonowe (czyli pewnie wsadzono niebieskie żarówki). 10 punktów za styl, porządny szczur. Tak trzeba traktować 50 letnie samochody.
Dzięki wymianie silnika Fiat podobno pali zaledwie 7 l na 100 km w mieście i 5-6 l w trasie. Ma centralny zamek i wtrysk wielopunktowy. Zawodne hamulce starego typu zastąpiono z przodu pochodzącymi z Dacii/Renault, z tyłu zamontowano zestaw z Łady. Świetna sprawa. Taki kant nie tylko nadaje się do oszczędnej jazdy na co dzień, ale jeszcze stał się mniej awaryjny i łatwiejszy w serwisowaniu na Ukrainie. Nie trzeba czekać na paczkę z częściami wysłaną z Polski, wszystko jest na miejscu od ręki.
Ile trzeba zapłacić za takie cudo? 1350 dolarów, negocjacje przy samochodzie. Czyli za mniej niż 5200 zł możemy mieć Fiata 125p z 1969 r. dostosowanego do jazdy na co dzień, ze świeżym ukraińskim przeglądem (czyli jeździ, bo dojechał na stację, więcej bym nie oczekiwał po tamtejszym badaniu technicznym). Do tego nie wygląda na mocno skorodowanego. Gdyby nie cło już bym po niego jechał, by potem pociskać na zloty i denerwować purystów taką obrazą majestatu, zniszczonym bezcennym klasykiem. Tylko coś bym pokombinował z tymi zegarami, bo w obecnej formie wywołują mdłości. Np. spróbował ubrać je w opakowanie oryginalnych wskaźników.