Tylnonapędowe Łady padły ofiarą mody na Fiata 125p. Ale wciąż da się je kupić 5 razy taniej
Tylnonapędowe Łady, które bazowały na Fiacie 124, wycofano z produkcji zaledwie kilka lat temu. Nie przeszkadza to mistrzom autohandlu grać na ich podobieństwie do Fiata 125p i żądać cen z kosmosu. Standardowy pierwszy samochód każdego Iwana jest podobno obiektem kolekcjonerskim.
Od jakiegoś czasu mam ochotę kupić sobie kanciastą Ładę. To niebrzydkie, w miarę niezawodne i proste auta, które bez żenady da się nazywać youngtimerami. Tylny napęd, klasyczna sylwetka i wyraźnie lepsza technika niż w produktach FSO. Przy okazji produkowano je tak długo, że powinny nadal być tanie. Przecież na wyprzedaży białoruskiej policji były do kupienia za grosze. Nie ma też efektu nostalgii, takiego jak w przypadku polskich produktów.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że sympatyczne radzieckie samochody również stały się ofiarami idiotycznego boomu na polskie auta z PRL. Serio. Chwila, jak to, rosyjskie wozy załapały się na miejsca w rozpędzonym pociągu nostalgii za krajowymi produktami?
Dziwna sytuacja
Zanim wytłumaczę co tu się w ogóle stało, szybkie spojrzenie na ogólną sytuację rynkową. Po pierwsze - tylnonapędowa Łada poniżej 2 tys. zł to obecnie już okazja życia. Najpopularniejszy w Polsce model 2107 kosztuje średnio ponad 4 tys. zł z tendencją wzrostową. Za 2-3 tys. zł można kupić zmęczone egzemplarze. Co ciekawe, cena z czwórką z przodu nie gwarantuje naprawdę ładnego egzemplarza. Tu jakaś rdza, tam inne problemy. Nie brakuje już ofert typu jedyny taki za ponad 10 tys. zł. Co z tego, że produkowano je do 2012 r.
Jeszcze śmieszniej jest z biedniejszą wersją, czyli 2105. Jeśli stoicie to lepiej znajdźcie krzesło. W tej chwili najtańsza bieda-wersja na OLX i Sprzedajemy, której ogłoszenie jest aktualne, kosztuje 6 tys. zł. Serio. Tyle co dość drogi, bardzo ładny egzemplarz 2107. Piatiorka za 11 tys. zł też nie jest osamotnionym przypadkiem.
Teraz pora na starsze modele. 2106 i 2103 są rzadkie w polskich ogłoszeniach, ale jeśli już trafia się jakaś w stanie lepszym niż wkład do zgniatarki, to cyk fuch - 10 tys. zł i w górę. Najstarsza 2101, niezależnie od rocznika - oczywiście, że też ponad 10 tys. zł. Zazwyczaj 15 tys. i więcej.
Co tu jest nie tak?
Ktoś powie, że przecież to nic dziwnego, nie ma ich zbyt wiele w polskich ogłoszeniach, są już wiekowymi samochodami, starsze mają ładne chromy, powinny być drogie. Otóż nie.
Po pierwsze, wszystkich Ład opartych na Fiacie 124 powstało w zaokrągleniu 18 milionów. 125p i Polonez to przy tym rzadkie rodzynki. Samej 2101 pomiędzy 1970 r. i 1988 r. wyprodukowano przeszło 4 miliony. 2106, którą wytwarzano od 1976 r. aż do 2006 r. również przebiła cztery bańki. Wszystkie Łady to auta wielkoseryjne, poza specjalnymi egzemplarzami ich wartość kolekcjonerska jest zerowa. Jeśli nie mają pod maską np. wankla, to są takim samym klasykiem jak blok z wielkiej płyty albo Volkswagen Golf II. Już wytwory z FSO są rzadsze.
Po drugie, koniec produkcji większości Ład to bardzo nieodległa przeszłość. Modele 2106, 2104, 2105 i 2107 wycofano dopiero w XXI w., co zasadniczo czyni je takimi samymi zabytkami jak Yugo Skala. 2101 powstawał do 1988 r., czyli podobnie do Fiata 125p. 2103 i 2102 to odpowiednio 1984 r. i 1985 r., czyli również bez rewelacji, biorąc pod uwagę ogromny wolumen produkcji i bliskie pokrewieństwo z modelami wytwarzanymi do drugiej dekady XXI w.
400 km wystarczy, by auto zmieniło się z taniego gruza we wspaniały zabytek.
Najzwyczajniej w świecie tylnonapędowe Łady to nie tylko ultra-masowe auto, ale i de facto zupełnie świeże. 2101 nie zdążyły jeszcze zniknąć z ulic Europy Wschodniej, a 2107 czy 2105 to wciąż stosunkowo nowy, tani samochód. Nie ma uzasadnienia dla szybkiego wzrostu cen.
Uważacie, że status Ład w Rosji nie jest miarodajny, bo to jakaś kompletna egzotyka, porównywalna do produkcji Garbusów w Meksyku? Nic z tych rzeczy. Wystarczy przejechać z Warszawy 400 km w kierunku południowo-wschodnim i Łady nagle zmienią się z zabytków w tanie gruzy. We Lwowie to zwykłe auta, a starsze modele, u nas wystawiane za kilkanaście tys. zł, stoją na postojach dla taksówek. Tak, wiem, w Maroko nadal jeżdżą Mercedesy W123. Ale Ukraina jest, delikatnie mówiąc, nieco bliżej.
Zajrzyjmy na OLX.ua i sprawdźmy, czy popularność Ład na ulicach ma przełożenie na ceny. Oczywiście, że tak. Ofert są tysiące, nawet po odfiltrowaniu ogłoszeń z autami wyprodukowanymi po 1991 r. Czemu takie ograniczenie? By przeglądać pojazdy z mniej więcej tych samych roczników, co oferowane w Polsce.
Ceny „klasyków” u naszych wschodnich sąsiadów.
Mógłbym wam oczywiście podlinkować pojedyncze ogłoszenia, ale nie warto, bo wybór jest przeogromny. Podsumuję jedynie krótko za ile na Ukrainie można kupić dany model w na oko zjadliwym stanie:
2101 - od 400 do 700 dolarów (od ok. 1,5 tys. do 2,6 tys. zł) można przebierać w przyzwoitych egzemplarzach jak w ulęgałkach. Sami zobaczcie jak ogromny jest wybór tego „kolekcjonerskiego zabytku”, większość stoi zaledwie kilkaset km od Warszawy.
2103 - od 650 do 900 dolarów (od 2,5 tys. do 3,4 tys. zł). Mało ofert, zaledwie 614.
2106 - od 800 do 1000 dolarów (od 3 tys. do 3,8 tys. zł). Kilkadziesiąt stron ofert.
2105 - od 700 do 1000 dolarów to mniej więcej środkowy zakres cen. Czyli pomiędzy 2,6 tys. a 3,8 tys. zł mamy ogromny wybór tych „rzadkich okazów”.
2107 - od 850 do 1200 dolarów (od 3,2 tys. do 4,5 tys. zł). Najdroższa tylnonapędowa Łada na Ukrainie, również najrzadsza - zaledwie nieco ponad 500 ogłoszeń aut z dopuszczonych przeze mnie roczników.
W skrócie - na Ukrainie nowsze Łady są droższe od tych uważanych przez nas za prawdziwe klasyki. Powód jest prosty - na wschodzie to wciąż podstawowe tanie auto do jazdy na co dzień, więc nowocześniejsze modele są bardziej cenione, zwłaszcza, że ich produkcję zakończono zaledwie kilka lat temu.
Pomimo tego, że z definicji samochody na Ukrainie są drogie, wszystkie modele Ład są tańsze niż w Polsce. Przy czym tylko 2107 i 2105 mają jako tako ceny zbliżone do naszych. Reszta jest znacznie tańsza. Często nawet 5-krotna przebitka sprawia, że w tej chwili taniej będzie ściągnąć sobie 2101/2103/2106 z Ukrainy niż kupować za kilkanaście tysięcy w Polsce. Jest ich tam tak dużo, że nawet charakterystyczne dla naszych wschodnich przyjaciół kundlenie samochodów nie stanowi problemu. Jest z czego wybierać.
Nostalgia sposobem na złoty interes.
Dobrze, wiemy już, że ceny starszych Ład są wyssane z palca, nowszych zależnie od sprzedawcy trochę lub mocno przesadzone. Jakie są przyczyny tej sytuacji? To proste. Łady przypominają Dużego Fiata, którego ceny kompletnie oszalały. Też są oparte na licencji Fiata, mają podobną stylistykę i laik będzie je mylił ze 125p. Co więc robią sprytni sprzedawcy? Pompują ceny i dodają w tytułach frazy typu „nie Fiat, Polonez”. W końcu skoro 125p kosztuje kilkanaście tysięcy, to może ktoś się skusi na ersatz za 10 tys.
Ta sytuacja to kompletna patologia. Nie wiem, czy istnieją ludzie, którzy kupują Ładę, bo szukali 125p, ale było za drogie. Jeśli tak, to sprzedawcy bezczelnie wykorzystują ich nostalgię, sprzedając im starsze Łady w kilkukrotnie zawyżonych cenach. Fajnie, zarabiają, ale przy okazji psują rynek. Takich jeleni, co chcieliby 125p, ale kupili Ładę, bo była odrobinę tańsza, zapewne jest niewielu w skali kraju. Za to reszta fanów wschodnich klasyków musi się zabijać o pojedyncze egzemplarze w normalnych cenach. Ewentualnie odpuścić sobie zakup Łady widząc chore ceny. Tym samym uda się skutecznie zabić zainteresowanie Polaków całkiem udanymi produktami AwtoWAZ.
Pozostaną niedobitki, które mają dość czasu i zacięcia, by samemu ściągnąć Ładę z Ukrainy albo polować na okazję. Tymczasem mnie zastanawiają dwie rzeczy. Po pierwsze: czy sprzedawcy nie zauważyli, że nad Wisłą mieszkają już bodaj miliony Ukraińców, którzy w razie czego pomogą swoim polskim kolegom w sprowadzeniu auta? Po drugie, czy ci ludzie naprawdę uważają, że Łada ma choć cień szansy na stanie się obiektem takiej nostalgii jak 125p? Przecież to auto w przeszłości miała tylko wąska grupa ludzi, a modnego polskiego youngtimera ujeżdżał kiedyś prawie każdy.