REKLAMA

Replika Ferrari California z „Garażu Dudy” została wystawiona na sprzedaż. Mam bardzo mieszane uczucia

Repliki drogich samochodów to temat rzeka i to najczęściej taka pełna ścieków. Czasami jednak powstają kopie, na które da się patrzeć z pewną przyjemnością. Tak jest w przypadku wystawionej niedawno na sprzedaż repliki Ferrari California, zbudowanej w ramach programu „Garaż Dudy”.

ferrari california garaż dudy
REKLAMA
REKLAMA

Muszę się przyznać, że kiedy słyszę o replice auta którejś włoskiej marki produkującej supersamochody, to mam przed oczami Tobiego Kinga i jego słynną obraźliwą tyradę z udawanym Lamborghini (czy raczej Lambordżini, jak to określa sam właściciel) w tle. Zazwyczaj moje odczucia względem kopii mają temperaturę zbliżoną do średniej w Archangielsku. Wobec tego Nissano-Ferrari można uznać za wyjątek, tutaj mój wewnętrzny termometr pokazuje mocne 8 stopni. Innymi słowy patrząc na tę pseudo-Californię jestem zmieszany, ale nie wstrząśnięty.

Zdezelowany Nissan 350Z, który został Ferrari.

Historia oferowanego auta to taka lekka parodia klasycznego od pucybuta do milionera. Samochód, który stał się bazą, był w opłakanym stanie. Rozebrany, zaniedbany wrastał na czyimś podwórku. Na szczęście miał wszystkie najważniejsze podzespoły, więc trafił w ręce ludzi, którzy dali mu nowe życie. Tylko czy to na pewno żywot milionera?

Nissan stał się repliką Ferrari California, która budzi we mnie kompletnie mieszane odczucia. Z jednej strony, jeśli na chwilę zapomnimy o oryginale, dzieło, którego powstanie sfilmował TVN Turbo, jest całkiem niebrzydkie. Elementy pasują do siebie, samochód zachowuje przyzwoite proporcje, wnętrze daje radę. Niestety, wad tego projektu widzę więcej.

ferrari california garaż dudy
Źródło: OLX.pl Autor: Ania

Bardzo dobrze, dostateczny.

Nie będę udawał, że obejrzałem cały program o tej replice. Wszystkie problemy i perypetie są w nim tak ewidentnie wyreżyserowane, że musiałem je rozchodzić. Przez to nie mam 100 proc. pewności, czy dach jest stały, a nie składany jak w prawdziwej Californii, ale z fragmentów które obejrzałem wynika, że Duda i spółka nie zdecydowali się na tak daleko idącą modyfikację. Wiadomo, wzmacnianie konstrukcji i montaż mechanizmu otwierania to robota trudniejsza niż przykręcenie osłony chłodnicy z Peugeota. Wóz miał tylko wyglądać jak Ferrari, a nie być Ferrari.

Wobec tego łże-California jeździ nadal jak 350Z, bowiem nawet silnik się nie zmienił. To nadal 3,5-litrowy motor V6 o mocy 287 KM. Nawet nie stał obok V8 z Ferrari. Zostawię jednak ten silnik i grill z Peugeota 407 w spokoju, w końcu o to chodzi w replice, by była znacznie tańsza od oryginału.

ferrari california garaż dudy
Źródło: OLX.pl Autor: Ania

Prawdziwy problem jest inny. Ten wóz może oszukać tylko kompletnego laika. Cały sprawia wrażenie ulepionego i nie wytrzymuje zestawienia z oryginałem. Niby jest podobny, ale nijak nie oddaje piękna oryginału. To kwestia szczegółów. Nie jest paskudny, ale niestety od razu widać, że to kopia. Pomimo bezsprzecznej staranności w odwzorowaniu oryginału, brakuje tej włoskiej płynności linii. Gdyby prawdziwe Ferrari California nie istniało, to byłby naprawdę ciekawy samochód. A tak powstała niezła, ale nadal tylko replika.

Czy warto to kupić?

REKLAMA

Cena dzieła z „Garażu Dudy” to 120 tys. zł. Zgodnie ze słowami szefa projektu, to mniej więcej ⅓ ceny najtańszego egzemplarza na OtoMoto. Z drugiej strony oryginalny Nissan 350Z z podobnego rocznika jest kilka razy tańszy, a jeździ tak samo i niczego nie udaje. Ja nigdy w życiu nie dałbym 120 tys. za auto-w-stylu-Ferrari, ale może istnieje więcej ludzi takich jak Tobi King, którym nie przeszkadza, że ich włoski samochód sportowy jest jedynie imitacją? Zwłaszcza, że ta z „Garażu Dudy” nie wypala oczu. Udała się zaskakująco dobrze...

...choć ja i tak wolałbym kupić przeróbkę w drugą stronę, np. Porsche przebrane za Zaporożca.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA