Europa rządzi europejskim rynkiem elektrycznych samochodów. Tesla i Chińczycy płaczą w kącie
W październiku najlepiej sprzedającym się samochodem elektrycznym w Europie została Skoda Elroq. Pozostałe miejsca w czołówce należą głównie do jej krewnych. Czy to koniec ery dominacji Tesli?

Skoda Elroq liderem rynku aut elektrycznych w Europie w październiku, z wynikiem 11 461 rejestracji. Oto wynik, który z pewnością spowodował radość i w Wolfsburgu i w czeskim Mlada Boleslav. Nie jestem pewien, czy tamtejsi menadżerowie świętują szampanem, czy jednak piwem, ale powody do otwarcia zimnej butelki z całą pewnością mieli.

Na drugim miejscu uplasowało się Renault 5 E-Tech
Jak widać, design retro to od lat udany sposób na dotarcie do serc i portfeli Europejczyków. Mimo narzekania niektórych, że Piątka jest za mała, za ciasna i za droga, słupki sprzedażowe tego modelu prezentują się doskonale. 5 E-Tech sprzedało się w październiku w 9590 sztuk.

Kolejne pozycje listy bestsellerów zajmują auta tego samego koncernu, co w przypadku Skody. Volkswagen ID.4 sprzedał się w 7039 egzemplarzy, VW ID.7 w 6980 sztuk, a VW ID.3 - w 6788. Jak widać, nowe ceny niemieckich elektryków przekonały klientów.
Gdzie jest Tesla?
Model Y był przez wiele miesięcy liderem rynku nie tylko w Europie, ale i na świecie. Lifting miał sprawić, że klienci znowu popędzą do salonów Tesli. Czy tak się stało? Nie do końca. Model Y spadł na pozycję ósmą, z wynikiem 5893 aut.
Skąd tak słaby rezultat? Z pewnością przestał tu już działać efekt świeżości, a gama marki robi się leciwa, mimo modernizacji. Z drugiej strony, o ile Elroq jest nowy, o tyle Volkswageny trudno już takimi nazwać. Za ID.4 czy ID.3 nikt się nie ogląda, otwierając usta ze zdziwieniem.

Być może chodzi po prostu o to, że Europejczycy lubią kupować europejskie samochody. Na liście październikowych bestsellerów wcale nie roi się od aut chińskich. Wbrew zapowiedziom o „końcu motoryzacji europejskiej” i tym podobnym panikarskim zdaniom wygłaszanym przez chinofili, europejski przemysł trzyma się mocno. Klienci lubią mieć tradycyjne sieci serwisowe i jeździć autami ze znaczkiem, który znają od lat. Dlatego można się trochę uspokoić z tymi wszystkimi katastroficznymi wizjami.






































