Elektryczne pojazdy z minimalnym przebiegiem piętrzą się na stercie złomu. Producent je odkupił, ale nie naprawił
Muszę to sobie powtarzać: ekologia, ochrona planety, bezemisyjność, zrównoważony rozwój – inaczej oglądając zdjęcia sterty elektrycznych pojazdów wyrzuconych na złom, zaczynam mieć wątpliwości. A przecież wątpliwości mieć nie można.
W 2018 r. w Stanach Zjednoczonych rozpoczęto sprzedaż elektrycznego trójkołowca o nazwie Electrameccanica Solo EV. Miałem przyjemność zapoznać się z tym pojazdem osobiście i do dziś nie bardzo rozumiem, w którym momencie jego twórcy uznali że to świetny pomysł. Electrameccanica Solo EV to jednoosobowy trójkołowiec w układzie „dwa z przodu, jedno z tyłu” z normalnymi drzwiami i dachem. 56-konny silnik rozpędza ten pojazd do dosyć szalonej prędkości 130 km/h, a akumulator ma prawie 20 kWh, przez co zasięg to realne 150-170 km. Kanadyjski startup miał pewne szanse powodzenia, ale jednoosobowość w połączeniu z ceną na poziomie 18 tys. dolarów sprawiły, że przez pięć lat, tj. do roku 2023, sprzedano tylko 428 sztuk. Potem zaczęły się jeszcze większe problemy, ponieważ już sprzedane pojazdy zaczął dręczyć bliżej nieznany defekt.
Trójkołowce traciły moc podczas jazdy i nikt nie wiedział dlaczego
Nazwano to w bliżej nieokreślony sposób „usterką kontrolera i falownika”, i zapowiedziano akcję serwisową na wszystkie sprzedane pojazdy, która miała odbyć się w tym roku. Jednak nie została ona przeprowadzona. Zamiast tego poinformowano klientów, że wszystkie pojazdy zostaną od nich odkupione – było to w kwietniu tego roku. Zaraz później zmienił się właściciel firmy ElectraMeccanica, została ona bowiem kupiona przez Xos Trucks – producenta elektrycznych ciężarówek, o którym wcześniej nigdy nie słyszałem. I skończyło się dokładnie tak, jak podejrzewacie: nikomu nie chciało się naprawiać ani szukać przyczyny usterki w 428 sztukach ElectroMeccanica Solo EV. Po prostu je odkupiono i wyrzucono na złom, tak jak stoją, nie sprawdzając, czy to może nie jest jakiś zaśniedziały przewód albo pęknięty konektor. Po co tracić na to czas, po prostu wywal ten syf i mamy to z głowy.
Autor filmu z Instagrama o pseudonimie „startupslick” twierdzi, że poszło o zupełnie co innego
Konkretnie o konstrukcję tylnego zawieszenia, które unosi się podczas przyspieszania. W normalnym samochodzie, gdy się przyspiesza, to przednia oś trochę się unosi, tylna zaś dociska do podłoża. W Solo EV jest na odwrót, co wynika ponoć z błędu konstrukcyjnego. W związku z tym tylne, napędzane koło nie ma przyczepności właśnie wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebujesz. Pojazd trzykołowy w takiej sytuacji staje się niesterowny i zaczyna rzucać tyłem. Konsekwencje nietrudno przewidzieć. Podobno problem ten potwierdził pracownik złomowiska, który przyjmował odkupione pojazdy. Poszły na złom, bo błędów popełnionych na etapie projektowania nie da się już poprawić. Co ciekawe, producent nie poniesie żadnych konsekwencji z tytułu tego marnotrawstwa i wyprodukowania takiej liczby odpadów. Niektóre ze złomowanych pojazdów przejechały mniej niż 20 tys. mil.
To oczywiste, że nie wszystkie pojazdy elektryczne będą udane. Nie ma wątpliwości, że na drodze do elektromobilności napotka się ślepe ścieżki i trzeba będzie się cofać, wracając do punktu zero, projektować od nowa i przekonywać klientów, że tym razem się uda. Tylko kiedy widzi się pojazdy wyrzucone na stertę, zamiast rozmontowywane w celu odzyskania surowców i ponownego ich przetworzenia, człowiek nabiera przekonania, że chyba nie ekologia i chęć uratowania planety jest głównym motorem napędowym trendu elektryfikacji transportu. Wydaje mi się, że może tu chodzić po prostu o pieniądze. Ale nie wiem, czy jestem gotów to głośno powiedzieć.