Nowy Dodge Hornet - amerykańska stylistyka i włoska myśl techniczna. To nie ma prawa się udać
Dodge zamierza wskrzesić swój paskudny koncept Hornet. Ma on w sobie łączyć niewymuszoną i pełną elegancji amerykańską myśl stylistyczną z europejskimi rozwiązaniami technicznymi, wykorzystanymi w amerykańskiej płycie podłogowej. Zabijcie to zanim złoży jaja.
Ten brzydal ze zdjęć to pochodzący z 2006 roku pomysł Dodge'a na podbicie serc europejskiej klienteli. Otóż ktoś w siedzibie tej firmy wymyślił sobie, że Europejczycy kochają pojazdy, które Amerykanie nazywają MPV, a my zwaliśmy minivanami. Owszem, przez jakiś czas były niezwykle popularne na europejskim rynku. Po drogach jeździło mnóstwo tak wysmakowanych pojazdów jak Opel Meriva, Fiat Idea, Renault Modus. SUV-y dopiero nieśmiało stawały się obiektem pożądania, a w monachijskich piwnicach właśnie trwały ostatnie prace nad projektem niekwestionowanego króla samochodów – BMW X6. Tymczasem Amerykanie doszli do wniosku, że skoro Europejczycy chcą minivanów z segmentu B, to trzeba im je dać, tylko podlane odpowiednią dozą tego wszystkiego co kojarzy się z Ameryką, czyli topornymi liniami, kanciastością, bezsensownie zmarnowaną płytą podłogową i ogólną przaśnością. Narodziło się to:
Wygląda jakby był gotowy szerzyć demokrację w krajach z dużą ilością szybów naftowych
Brakuje mu tylko amerykańskiej flagi na masce, orła na dachu i strzałów z wydechu. Według Amerykanów tak wygląda auto ze snów Europejczyków. Nie dodali tylko, że te sny to koszmary. Styliści twierdzili, że auto nawiązuje do najlepszych samochodów rajdowych, o czym świadczą chociażby dwa malowane pasy na karoserii. Tylny spojler i klapa bagażnika miały od razu budzić skojarzenia z Viperem. Samochód miał być kupowany przez młodych i aktywnych klientów (to tak jak każdy, znam tylko jedną markę, która od razu celuje w ludzi w okolicach 100 lat). Auto było niewielkie, miało mieć około 3,8 m długości. Na szczęście dla motoryzacji w 2009 roku przyszedł kryzys finansowy i projekt wrócił na swoje miejsce – do śmietnika. W okolicach 2011 roku pojawiły się pogłoski, że Dodge Hornet jednak będzie produkowany na platformie Alfy Romeo MiTo. Z niewiadomych przyczyn nigdy do tego nie doszło.
Dodge Hornet ma znów wrócić
Tym razem w oparciu o Alfa Romeo Tonale. O tym modelu pisaliśmy wielokrotnie, szkoda strzępić klawiatury, żeby opisywać po raz kolejny wszystkie problemy trapiące Alfę Tonale i jej długą drogę od targów do targów. Wystarczy podsumować, że po raz kolejny jej produkcja została przesunięta na bliżej nieokreśloną przyszłość, bo podobno pan Imparato nie był zadowolony z osiągów. Jak wiadomo 240 KM to zbyt mało dla crossovera segmentu C umierającej marki. Trzeba mieć ich minimum 300. To nic, że klienci nie kupują takich wersji. Ale jak pisałem – szkoda strzępić klawiatury na Tonale. Nie wiemy czy Hornet zachowa kształty MPV, czy jednak będzie niewielkim crossoverem. Podejrzewam, że tym drugim, bo takich aut chcą klienci.
Wbrew temu, co twierdzą amerykańscy dziennikarze bazując na doniesieniach z Włoch, płyta podłogowa wcale nie jest włoska. Tonale i Hornet powstaną na platformie znanej z Jeepa Compassa. Dlatego więcej w nim będzie Ameryki. Ale jest jedna rzecz, która rodzi pewne obawy. Otóż auto ma być składane we Włoszech w fabryce położonej w Pomigliano D'Arco. Rodzi to uzasadnione obawy o jakość montażu. Hornet ma zadebiutować mniej więcej wtedy, kiedy do produkcji trafi Tonale.
To swoją drogą na swój sposób słodkie. Ostatnia premiera Alfy Romeo miała miejsce w 2016 roku. Ostatnia premiera Dodge'a odbyła się w 2013 r. Obie marki potrzebują nowych modeli jak tlenu. Obie marki nie wiedzą co ze sobą zrobić. To będzie wspaniały włosko-amerykański pogrzeb.
Kolaboracje z Włochami to nigdy nie był dobry pomysł
I wcale nie mam na myśli czerstwych żartów związanych z II wojną światową. Skupmy się na motoryzacji. Był jeden taki model, który do dzisiaj jest synonimem fatalnej jakości. To auto, które łączy włoską myśl techniczną i japoński design. Wszyscy wiemy, że powinno być odwrotnie, ale tak to jest jak się prowadzi rozmowy biznesowe przy winie i sake. Wyszedł brzydki samochód, który paskudnie się psuł. I do tego często. Jego osiągi były rozczarowujące, a auto prowadziło się fatalnie. Do dzisiaj dzierży miano jednego z najgorszych modeli w historii motoryzacji. Oto koszmar na kołach: Alfa Romeo Arna.
Podejrzewam, że Dodge Hornet to kolejny przykład udowadniający, że Stellantis nie wie, której marki się pozbyć, więc na wszelki wypadek pozbędzie się paru. W końcu i tak klienci nie poczują żadnej różnicy.