REKLAMA

Unia ogłasza wysokość cła na chińskie samochody elektryczne. W Pekinie pękają ze śmiechu

Walka z ekspansją chińskiej motoryzacji wchodzi na wyższy poziom. W Stanach wprowadzono restrykcyjne cła, a teraz swoje ogłosiła Unia Europejska. Coś nie wyszło.

Unia ogłasza wysokość cła na chińskie samochody elektryczne. W Pekinie pękają ze śmiechu
REKLAMA

Europejska motoryzacja stanęła przed największym zagrożeniem od początków jej istnienia. W wyniku nierozsądnie przyjętego zakazu sprzedaży samochodów spalinowych od 2035 r. producenci muszą przestawić się na elektromobilność, ale nie wychodzi to zbyt dobrze. Europejskie samochody elektryczne są drogie, nie rozpieszczają osiągami i zasięgiem, ale za to klienci nie chcą ich kupować. Hitem jest Tesla Model 3 i zaraz za nią Model Y, ale największe zagrożenie przyszło ze wschodu - z Państwa Środka.

REKLAMA

Chińczycy korzystają z sytuacji w Europie

Chińskie koncerny motoryzacyjne starannie odrobiły lekcję, jaką dała im porażka na początku lat 2000., gdy ich samochody odstawały jakościowo. Za sprawą gigantycznych nakładów państwowych Chińczycy przestawili się na samochody elektryczne, każda wioska powyżej 3 mln mieszkańców ma swojego producenta. Jest ich tak dużo, że nikt nie jest w stanie wszystkich wymienić. W ciągu kilku lat opanowali tamtejszy rynek, a następnym krokiem była ekspansja na świat. Ul zarządzany przez królową, którą jest partia wyruszył szukać nowych pyłków, żeby wytwarzać miód. Uzbrojeni po zęby w dopłaty mogli konkurować osiągami oraz ceną. Na początku było to powolne sondowanie rynku, a teraz mamy do czynienia z pełnoskalową ofensywą. Producenci już nawet nie bawią się w rezerwowanie ładowni statków, tylko zamawiają własne floty, tak jak robi to BYD. Ta firma stała się również głównym sponsorem Mistrzostw Euro 2024.

Szybko problem zdiagnozowali Amerykanie, którzy postanowili uderzyć z grubej rury - cła stały się wręcz zaporowe i wzrosły:

  • z 25 proc. do 100 proc. na samochody elektryczne
  • z 7,5 proc. do 25 proc. na akumulatory litowe
  • 25 proc. (z zerowego poziomu) na surowce konieczne do produkcji
  • z 25 proc. do 50 proc. na panele fotowoltaiczne
  • z 25 proc. do 50 proc. na półprzewodniki.

Tym sposobem chińskie auta miały nie być w stanie konkurować na tamtejszym rynku ceną, ale czy to nie pomoże, o czym za chwilę. Wszyscy czekali na krok władz Unii Europejskiej i właśnie się doczekali.

byd
BYD Seal U

Unia Europejska wprowadza cła na chińskie samochody elektryczne

Agencja Reuters poinformowała, że Unia Europejska przyjęła stawkę cła na chińskie samochody elektryczne w wysokości 25 proc. (wcześniej 10 proc.). Ma wejść w życie od 4 lipca 2024 r. To zmiana w polityce unijnej, ale obawiam się, że jest już za późno. Stawka dotyczy importowanych samochodów, więc nic dziwnego, że Chińczycy od dłuższego czasu szukają miejsca na swoje fabryki zlokalizowane w Europie. Jedną z nich miała być fabryka Izery, ale dajmy już temu spokój.

Chińczycy mieli pękać z oburzenia, tymczasem pękają ze śmiechu

Cła nie powstrzymają chińskiej motoryzacji. Jak głosił niedawny raport firmy Rhodium Group - nie ma ceł zbyt wysokich. W raporcie wskazano, że zyski producentów w Europie są tak duże, że cła im w niczym nie przeszkodzą. Według raportu chociażby BYD zarabia na każdej sztuce Seal U 13 000 euro, więc ma naprawdę spore pole do obniżenia cen, albo utrzymania ich na dotychczasowym poziomie. Ta sama firma obliczyła, że cła musiałby wynosić około 50 proc., żeby producenci odczuli ich wysokość. Cło w wysokości 25 proc. nawet ich nie obejdzie.

Dlaczego nie wprowadzono wyższych ceł? Bo europejscy producenci zwabieni wizją zysku i niższych kosztów produkują swoje samochody w Chinach i importują je na nasz kontynent. Gdyby dać im cła 50 proc., to mogliby zamknąć biznes. Brawo Unio, uderzyłaś packą na muchy słonia.

REKLAMA

Więcej przeczytasz w:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA