Citroen 2CV - powrót. Francuzi nie mówią „nie”
Są takie samochody których nie da się pomylić z żadnym innym - jednym z nich jest niewątpliwie Citroen 2CV, nazywany również „kaczką”. Możliwe, że zobaczymy jego współczesną iterację w formie elektrycznego samochodu miejskiego.
Rywale zza miedzy - Renault - już produkują swoją reaktywowaną „piątką”, która czeka na „czwórkę”, a w kolejce czeka jeszcze nowe Twingo. Wypadałoby, żeby Stellantis jakoś się postawił temu naporowi, np. poprzez zmartwychwstanie jednej z największych legend francuskiej motoryzacji.
„Cztery koła pod parasolem”
Właśnie takie hasło przyświecało konstruktorom 2CV (fr. „quatre roues sous un parapluie”) w 1936 r. Ówczesny wicedyrektor Citroena Pierre-Jules Boulanger wymarzył sobie samochód, który zmotoryzuje francuską wieś, gdzie głównym środkiem transportu rolników wciąż była bryczka. Miał to być pojazd maksymalnie prosty, mogący przewieźć 4 osoby i 50 kg bagażu z prędkością do 50 km/h. Do tego, te 4 osoby miały wziąć 60 jaj i zawieźć je z targu do domu tak, żeby nie zrobiła się z nich jajecznica. Projekt nazwany TPV był niemal gotowy do produkcji w sierpniu 1939 r., ale to co się stało miesiąc później, te plany pokrzyżowało.
Produkcja pełną parą ruszyła parę lat po wojnie. Gdy samochód w nieco odmienionej wersji zaprezentowano w Międzynarodowym Salonie Samochodowym w Paryżu, z miejsca okrzyknięto go najbrzydszym samochodem na świecie. Pod jego maską znajdował się dychawiczny, dwucylindrowy bokser chłodzony powietrzem, o pojemności 425 cm3 i porażającej mocy 9 KM. Później wprowadzano kolejne wersje i finalnie miał on w najmocniejszej wersji silnik 0.6 o mocy 33 KM.
2 CV przetrwał długo. Zdaniem wielu aż za długo, gdyż auto skonstruowane jeszcze gdy w Niemczech rządził pewien austriacki malarz, schodziło z taśm produkcyjnych aż do 1990 r. Powstało ich 3,8 mln, a do tego mnóstwo modeli pochodnych - wygodniejsze Dyane i Ami, dostawczy AK400, otwarte, plażowe Mehari, FAF skonstruowany z myślą o Afryce, czy buggy Baby Brousse. Licząc wszystkie odmiany otrzymamy liczbę przebijającą 9 mln. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych samochód już nie był już tylko tanią opcją dla niebogatych, a formą społecznej deklaracji, gdyż kupujący go pokazywali, że nie idą z duchem czasu ani modą, tylko wybierają auto-minimum, którego producent ma gdzieś, jak to wygląda przy innych i że nie ma najnowszych rozwiązań technicznych.
Więcej o Citroenach przeczytasz tutaj:
Citroen niczego nie wyklucza
Na tegorocznym Salonie Samochodowym w Brukseli, szef ds. designu Citroena, Pierre Leclercq odbył rozmowę z dziennikarzami brytyjskiego magazynu Autocar. Choć nie podzielił się żadnymi oficjalnymi konkretami, ale powiedział że w Citroenie nikt nie wyklucza pracy nad modelami w stylu retro, choć ożywianie modeli sprzed lat nieco kłóci się z polityką marki.
Możliwe jest za to stworzenie modelu elektrycznego, który byłby autem prostym i możliwie tanim. Prawdą jest, że samochody elektryczne są bardzo drogie i robienie taniego samochodu na prąd jest wciąż niepopularne - najtańsze elektryki są droższe niż najtańsze samochody spalinowe, a często prezentują gorszą jakość czy osiągi. Trzeba zrobić samochód na tyle tani, żeby mógł konkurować ze spalinówkami. I do tego opisu jak najbardziej pasuje 2CV. Oryginał kiedyś miał zapewnić niebogatym mieszkańcom francuskiej prowincji środek transportu na ich drogi i na ich kieszeń, będąc tanim w zakupie oraz prostszym w eksploatacji i bardziej komfortowym niż wóz z koniem. Zwłaszcza, że teraz luksusowy DS ma pójść w jeszcze bardziej ekskluzywną sferę, zaś Citroen może udać się w stronę zupełnie odmienną - w rejony Dacii. Nowa „kaczka” mogłaby wówczas pełnić rolę bezpośredniej konkurencji dla modelu Spring.
W celu obniżenia kosztów nowy 2CV mógłby wykorzystać platformę Smart Car od Stellantis, którą wykorzystują już nowy Citroen C3, Fiat Grande Panda i Opel Frontera. Układ napędowy mógłby wykorzystać mniejszy, lecz tańszy zestaw akumulatorów niż wymienione auta, gdyż to właśnie magazyn energii jest tym, co najbardziej pompuje ceny samochodów.
Jeżeli faktycznie miałby się pojawić, nowy 2CV wypełniłby lukę między modelami Ami i C3. Nie wiemy również, kiedy mogłoby to mieć miejsce, ale np. w 2028 r. odbędzie się Międzynarodowy Salon Samochodowy w Paryżu, który powraca w przyszłym roku po przerwie i ma się odbywać co dwa lata. Będzie to też edycja wypadająca w osiemdziesiątą rocznicę paryskich targów, na których zaprezentowano oryginalnego 2CV. Ja nikomu nic nie sugeruję, ale przypominam, że Fiat pokazał swoją nową „pięćsetkę” w 2007 r., co nastąpiło równo pięćdziesiąt lat po prezentacji słynnej Nuova 500. Poczekamy, zobaczymy.