Blok bez miejsc parkingowych to przerzucanie problemu na okoliczne trawniki, a nie żadna edukacja
Blok bez miejsc parkingowych to kuriozum, które uwypukla patologię i przerzuca problem dewelopera na całe miasto. Kiedy w końcu ktoś się weźmie za plany zagospodarowania przestrzennego i radosne decyzje urzędników?
Nie ma drugiej tak ślizgającej się po przepisach i interpretacjach branży jak deweloperka. Pisaliśmy wielokrotnie o różnych ciekawych zabiegach, takich jak blok z parkingiem wyłącznie dla osób niepełnosprawnych, dzięki któremu deweloper mógł wybudować miejsca parkingowe bliżej bloku, żeby zmieściły się na wąskiej działce. O wielu większych patologiach, takich jak akademiki, które magicznie zamieniają się w bloki mieszkalne nie piszemy, bo to nie nasza działka, chyba że założymy jakiegoś Budbloga. W zeszłym roku głośna była sprawa dewelopera, który przewidział parking dla mieszkańców kilka kilometrów od inwestycji. Wszystkie te manewry mają na celu ominięcie wymagań określonych w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego. Dla przykładu - miejsca parkingowe dla niepełnosprawnych mogą być lokalizowane bliżej bloków, akademiki mają mniejsze wymagania w liczbie miejsc parkingowych przypadających na jeden lokal. Jednak to wszystko blednie przy najnowszym wyczynie z Warszawy. Przed państwem wspaniały i jedyny taki [zobacz].
BLOK BEZ MIEJSC PARKINGOWYCH
Czytam i nie dowierzam. Potem znów czytam i łapię się za głowę, ale po kolei. W dzisiejszej Gazecie Wyborczej ukazał się artykuł o nowej inwestycji - apartamentowcu na Pradze Północ w Warszawie, który na ponad 100 mieszkań nie ma przewidzianego żadnego miejsca parkingowego. ANI JEDNEGO. Oddajmy głos królowi Leonidasowi:
Blok powstający przy ulicy Konopackiej 12 to apartamentowiec (ładnie brzmi, urzekają mnie apartamenty o powierzchni 25 mkw.), który składa się z wyremontowanej oficyny i nowego skrzydła. Oddajmy na chwilę głos deweloperowi:
Wyborcza twierdzi, że to prawda, bo do metra idzie się 9 minut, a do przystanku na placu Wileńskim w 11. Rzut beretem jak to mówią. A kto na to pozwolił? Ano miasto, bo według studium zagospodarowania przestrzennego budowany blok znajduje się w strefie, która określa się mianem odwrotnych współczynników parkingowych - na jedno mieszkanie powinno przypadać jedno miejsce parkingowe lub mniej. I tu jest sedno sprawy. Na chłopski rozum mniej niż 1 to np. 0,5 miejsca, 0,8 miejsca itd. Tymczasem według urzędników oznacza to, że parking wcale nie musi powstać. Oczywiście zero to mniej niż jeden, trudno się do tego przyczepić od strony matematycznej.
W zamian za brak miejsc deweloper, ma wyremontować ulice Konopacką i wyznaczyć tam 38 miejsc parkingowych, które zapewne trafią do strefy płatnego parkowania i będą ogólnodostępne. To wspaniale, tylko nie ma żadnego sensu - wbrew temu co się twierdzi, mieszkańcy i tak będą posiadali samochody i za chwilę na ulicy Konopackiej przybędzie 100 samochodów, albo i więcej.
Więcej o miejscach parkingowych pisaliśmy w:
A jak skończy się ta sytuacja?
Mieszkańcy będą mieli samochody, bo bez nich żyje się bardzo trudno, zwłaszcza jak trzeba nagle gdzieś wyskoczyć. Swoje samochody będą zostawiać na ulicy, zapewne wielu z nich będzie parkować w miejscach niedozwolonych. Narazi ich to na mandaty i odholowanie ze strony straży miejskiej. Po kilku mandatach zaczną się oburzać, że to niesprawiedliwe, że płacą podatki w tym mieście i chcą jak najszybciej mieć parking, bo inaczej będą musieli pójść ze skargą do mediów oraz organów państwowych. To znany schemat, miejsc parkingowych jest zawsze za mało, ale jak się z premedytacją ich nie robi, to trudno oczekiwać, żeby sytuacja uległa poprawie.
Widziałbym kilka sposobów rozwiązania tej sytuacji
Odłóżmy na bok chłostę, ale może w końcu ktoś powinien przyjrzeć się zapisom miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego i egzekwować ich przestrzeganie na każdym etapie powstawania nowej inwestycji. Powinny z nich zniknąć wszelkie zapisy miękkie, które pozwalają na takie manewry jak blok bez miejsc parkingowych. Owszem zero to mniej niż jeden, ale moim zdaniem to mniej niż jeden powinno mieścić się w określonych widełkach, tak żeby nie dało się nimi manipulować. Alternatywnie proponuję spisać u notariusza zobowiązania nowych mieszkańców, że pod groźbą wysokiej kary finansowej nie kupią sobie samochodu i będą korzystać wyłącznie z komunikacji publicznej oraz alternatywnej mobilności. W końcu wiedzieli o braku miejsc parkingowych od samego początku.