REKLAMA

Anna-Maria Żukowska mówi, że opony wielosezonowe to scam. Mam złe wiadomości dla posłanki

Opony wielosezonowe, zwane też całorocznymi, stają się coraz bardziej popularne. Posłanka Anna-Maria Żukowska uważa je jednak za „scam” i twierdzi, że ich zakup nie ma sensu.

opony wielosezonowe
REKLAMA
REKLAMA

Z niemałym zainteresowaniem przeczytałem dziś tweet posłanki, którego tematem są opony wielosezonowe. Żeby wszyscy mieli jasność, do czego się odnoszę, proszę - oto ten tweet:

Moje zainteresowanie chwilę później nawet się zwiększyło, ponieważ pani Żukowska w odpowiedziach do komentatorów napisała m.in., że ma niemałe pojęcie o oponach. Sprawdzam!

Czy opony wielosezonowe to scam?

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że posłanka bazuje na informacjach sprzed lat. Niegdyś, o czym zresztą nie tak dawno temu napisałem w moim tekście na temat opon całorocznych, faktycznie był to - ujmijmy to delikatnie - dyskusyjny wydatek. Jego główną zaletą był brak konieczności przekładania co sezon opon lub całych kół, ale własności trakcyjne były po prostu słabe - zauważalnie gorsze od odpowiednich dla danych warunków opon sezonowych, i to takich niskiej klasy.

Rzecz w tym, że świat nie stoi w miejscu, a w ostatnich latach opony wielosezonowe odnotowały tu gigantyczny postęp - dalece większy, niż ma to miejsce w przypadku opon letnich czy zimowych. Tak, nadal opona całoroczna danego producenta nie będzie na suchym asfalcie lepsza od opony letniej tego samego producenta i z tego samego segmentu rynku, tak samo jak dana opona całoroczna nie będzie lepsza w warunkach zimowych od opony zimowej tego samego producenta i z tego samego segmentu rynku. Ale... markowe ogumienie wielosezonowe często bez problemów dorównuje już oponom sezonowym z segmentu budżetowego lub z klasy średniej. Jeszcze 15-20 lat temu w ogóle nie było co o tym marzyć.

Trzeba w tym miejscu podkreślić, że faktycznie opony wielosezonowe nie są odpowiednim wyborem na wyjątkowo trudne, zimowe warunki drogowe - tu nadal wygrywają dobre zimówki. Ale i nie do tego opony wielosezonowe się projektuje, o czym wiele osób zdaje się zapominać.

opony wielosezonowe

Wiele osób, na czele z panią Żukowską

Wróćcie na chwilę do statusu z Twittera (czy tam X, nieistotne), który wrzuciłem na początku tekstu. To zdjęcie wykonano na terenach górskich, gdzie co do zasady zimy są znacznie bardziej surowe niż gdzie indziej. O lokalizacji napisał w komentarzach sam autor, pan Romek. W pełni rozumiem niezadowolenie autora tweeta, bo nie każdy musi się znać na oponach i po prostu ktoś polecił mu ogumienie nieodpowiednie do takich warunków, ale zarazem dziwi mnie ślepa wiara w stwierdzenie, że „zim już nie ma” - czyli pan Romek mieszka w górach i nie wie, jakie są tam warunki?

Ale że pani Żukowska nakręciła wokół tego całą aferę, to jest rzecz... no, pasująca do polityka, muszę powiedzieć.

Dalej robi się jeszcze lepiej

Anna-Maria Żukowska generalnie narzeka na opony wielosezonowe w każdej możliwej dziedzinie - także cen. Twierdzi, że ogumienie całoroczne jest droższe - z treści komentarza trudno co prawda wywnioskować, czy posłanka porównała ceny wielosezonów do opon letnich czy do letnich i zimowych, ale generalnie sytuacja wygląda tak, że opony zimowe i całoroczne mają zwykle bardzo podobne ceny (np. dla popularnego rozmiaru 205/55 R16 różnice sięgają wtedy zwykle kilkunastu złotych na oponie - czasem na korzyść zimowych, a czasem na korzyść całorocznych). Opony letnie faktycznie często są tańsze, ale jednak często nie oznacza zawsze.

Innymi słowy, wielu kierowców faktycznie w dłuższej perspektywie czasowej realnie oszczędza na zakupie opon całorocznych, ponieważ unikają cosezonowej wymiany kół czy opon - a to przecież kosztuje, podobnie jak ewentualne przechowanie ogumienia czy felg z oponami. Do wyjątków należą ci, którzy przechowują kompletne koła we własnym garażu czy piwnicy i samodzielnie sobie przerzucają koła co sezon, ale powiedzmy to wprost: większość kierowców co sezon korzysta z usług wulkanizatorów, nawet jeśli przechowanie ogarniają samodzielnie.

Oczywiście posłanka dorzuca tutaj gniewnie, że OPONY WIELOSEZONOWE SZYBCIEJ SIĘ ZUŻYWAJĄ W LECIE, co generalnie jest prawdą, ale prawdą jest też to, że nie zużywają się aż o tyle szybciej przy normalnej eksploatacji, by „równoważyć” wspomniane oszczędności. Zresztą... niektóre modele opon letnich też potrafią zużywać się w zastraszającym tempie, nawet jeśli nie mówimy o ogumieniu o charakterze sportowym, z miękką mieszanką gumową.

Ale czekajcie, jest jeszcze argument koronny

Pani Żukowska wyjawiła bowiem, że jej wiedza na temat opon bierze się stąd, że współprowadziła firmę założoną przez jej ojca. Firma ta zajmowała się oponami.

No do tego momentu wszystko jest ok i nikomu nawet brewka nie pyknie. Mi natomiast pykły obie, gdy doczytałem dalej, że „dla lewicy ważne jest bezpieczeństwo”. Dlaczego mi pykły obie?

Ano dlatego, że owa firma zajmowała się bieżnikowaniem opon

Nie wiem, czy chodziło o bieżnikowanie ogumienia do pojazdów ciężarowych i autobusów, czy do pojazdów osobowych. Nie ma to jednak znaczenia w świetle tego, co pani Anna wypisuje, ponieważ po prostu kryteria przemawiające za doborem danego typu opon do ciężarówek czy autokarów oraz do samochodów osobowych są kompletnie różne. W autach osobowych znacznie ważniejsze są m.in. kwestie związane z precyzją prowadzenia i choćby własnościami trakcyjnymi i drogą hamowania, której to drogi posłanka chętnie się czepia w odniesieniu do opon całorocznych.

Opony bieżnikowane, poza bardzo niską ceną, zwykle nie mają żadnych większych zalet w porównaniu nawet z nowymi oponami najniższej klasy (obojętnie czy sezonowych czy całorocznych). Bywają np. bardziej odporne na przebicie na kiepskich nawierzchniach, ale na większości modeli tzw. nalewek samochody prowadzą się znacznie gorzej i słabo hamują. Oczywiście bywają wyjątki, które dobrze radzą sobie w konkretnych warunkach, np. w terenie lub na torze wyścigowym, ale... no właśnie, to wyjątki.

Jako osoba tak blisko zaznajomiona z tematami związanymi z wulkanizacją, Anna-Maria Żukowska powinna też wiedzieć, że to właśnie w przypadku opon bieżnikowanych najłatwiej o różnego rodzaju niedoróbki czy oszustwa, z ukrywaniem daty produkcji opony bazowej włącznie. Znam osoby, którym z opon bieżnikowanych odpadały całe fragmenty bieżnika, albo którym wyjątkowo łatwo takie opony ulegały uszkodzeniom po kontakcie z krawężnikiem.

Żeby było jasne: nie twierdzę, że w rodzinnej firmie p. Żukowskiej podobne machloje miały miejsce. Ale w wielu przypadkach zakup opon bieżnikowanych jest po prostu loterią - nie wiadomo, jakiej jakości produkt otrzymamy, jak długo wytrzyma, jaki będzie podczas jazdy. Absolutnie absurdalne jest sugerowanie, że opony wielosezonowe nie należą do bezpiecznych, gdy samemu produkowało się nalewki, które są gorsze niemal pod każdym względem - wliczając w to te najważniejsze, czyli właściwości jezdne. To trochę tak, jakbym ja miał krzyczeć, że kiełbasy śląskie od masarza są marnej jakości i że się na tym znam, bo zajmowałem się produkcją tanich parówek czy mortadeli w szopie za domem.

Podoba mi się jeszcze jeden z komentarzy posłanki, o ten

Jedźmy po kolei. Śnieżyca sama w sobie problemem nie jest, o ile w danym mieście jako tako działają służby miejskie zajmujące się odśnieżaniem. A nawet gdy tego odśnieżania brakuje, to zwykle większy kłopot niż faktyczne warunki drogowe stanowią kierowcy, którzy po prostu boją się jeździć w zimie i popełniają podstawowe błędy.

Druga rzecz: gołoledź. Gołoledź to po prostu lód, Pani Anno. A na lodzie to i zimówka nie da sobie rady, chyba że ma kolce - których stosowanie jest u nas zabronione. Dalej.

czarny lód gołoledź

Błoto pośniegowe... No ośmielę się stwierdzić, że jeśli z samym błotem, bez ewentualnych bonusów (w rodzaju ukrytego pod spodem lodu) opona sobie nie radzi, to powinna trafić po prostu do utylizacji. Chyba że mówimy o oponie letniej, wtedy wystarczy trzasnąć w czerep kierowcę, który autem na letnich oponach sobie jeździ w środku zimy.

Co bym polecił posłance? Lekturę

Nie byle jaką lekturę, co to to nie. Chodzi konkretnie o testy opon różnych klas i różnego typu - opon letnich, zimowych i całorocznych. Proszę sobie poczytać, jakie wyniki w poszczególnych dyscyplinach dane gumy osiągają, porównać to wszystko ze sobą. Tak, wyjdzie na to, że zimą opony całoroczne są gorsze od zimówek z tego samego segmentu cenowego, analogicznie w lecie. Ale wyjdzie też na to, że nadal zapewniają margines bezpieczeństwa wystarczający wielu kierowcom.

Rzecz w tym, że to nie są opony na ciężkie zimy w górach. Nigdy nie były, nigdy nie będą. Pani Anno, proszę poszukać tematów do afer gdzie indziej.

REKLAMA

Z serdecznymi pozdrowieniami, człowiek interesujący się oponami.

Zdjęcie główne: vecstock, Freepik.com

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA