Volkswagen dogadał się ze związkowcami. Nie będzie zamykania fabryk. Cieszą się pracownicy i Chińczycy
Volkswagen zawarł porozumienie z przedstawicielami związków zawodowych i nie będzie co najmniej do 2030 roku zamykał fabryk w Niemczech. Nie oznacza to jednak, że tamtejszy przemysł motoryzacyjny może odetchnąć z ulgą.
W świecie Volkswagena nie dzieje się dobrze. Chińska ekspansja, spadające zainteresowanie modelami elektrycznymi, spadający popyt spowodowany m.in. wysokimi cenami nowych modeli - oto tylko niektóre z powodów, dla których zatrudnieni w tej firmie od jakiegoś czasu rwą sobie włosy z głowy i nerwowo przestępują z nogi na nogę. Ci na samej górze służbowej hierarchii trzęsą się ze strachu o to, że ich roczne premie będą skromniejsze o równowartość willi w Hiszpanii. Ci na dole boją się, że po prostu stracą pracę.
Volkswagen miał w planach zamykanie fabryk w Niemczech
Ta firma jest dla niemieckiej gospodarki po prostu niezwykle ważna. Zatrudnia 120 000 osób i gdyby zamknęła część swoich niemieckich fabryk, ucierpiałyby całe miasta. Z drugiej strony, wcale nie jest łatwo produkować auta w Niemczech. Związki zawodowe mają tam bardzo mocną pozycję, pracownicy dużo zarabiają, mogą liczyć na wiele dodatków i benefitów, a procedura przeprowadzenia zwolnień jest trudna, długa i kosztowna. Wszystko wygląda jak z marzeń lewicowych publicystów w sztruksowych marynarkach, ale - niestety - bardzo utrudnia Volkswagenowi walkę z chińskimi rywalami. Klienci chętnie kupują ich produkty, bo są tanie. A jest tak między innymi dlatego, że koszty pracy w tamtejszych fabrykach są znacznie niższe.
W zeszłym miesiącu dyrektor generalny marki Thomas Schaefer powiedział, że marka będzie musiała zamknąć fabryki i wymusić zwolnienia. Nawet rada zakładowa firmy przyznała w listopadzie, że mogą być potrzebne cięcia płac. Plotki sugerowały, że relatywnie niewielki zakład VW w Dreźnie, w którym buduje się ID.3 i fabryka w Osnabruck, gdzie powstawało Porsche 718, mogą skończyć działalność. Na drodze stanęły jednak związki zawodowe. Jak podaje The New York Times, obydwie strony doszły do porozumienia.
Wszystkie fabryki VW w Niemczech zostają. Przynajmniej do 2030 r.
Mowa o dziesięciu zakładach. Volkswagen osiągnął porozumienie ze związkiem IG Metall. Fabryki zostają, nie będzie także zwolnień aż do roku 2030. W zamian, związek zgodził się na wycofanie wniosków o podwyżki płac aż do 2031 r. „Żaden obiekt nie zostanie zamknięty, nikt nie zostanie zwolniony, a umowa płacowa naszej firmy zostanie zabezpieczona na dłuższą metę" - powiedziała w oświadczeniu Daniela Cavallo, szefowa rady zakładowej Volkswagena.
Nie oznacza to jednak, że wszystko w VW będzie wyglądało tak, jak dawniej, wracają dobre czasy i nikt nie przeprowadzi żadnych cięć. Moce produkcyjne zakładów zostaną przez lata stopniowo zmniejszane, łącznie aż o 734 000 sztuk. Wszystko po to, by koncern lepiej dostosował się do popytu. Ma to przynieść mu „w średnim okresie” oszczędności wynoszące ponad 15 miliardów euro (64 mld zł).
Pracownicy też będą odchodzić
VW nie przeprowadzi jednak masowych zwolnień. Zamiast tego zamierza zachęcać niektórych zatrudnionych, by przemyśleli, czy nie chcieliby jednak popracować gdzieś indziej, oferując pakiety odpraw i tym podobne zachęty. Stanie się to w ramach „planu odpowiedzialnej redukcji zatrudnienia”.
Co z poszczególnymi fabrykami? W Dreźnie w przyszłości mają nie powstawać żadne auta, fabryka ma jednak obsługiwać „inne projekty firmy”, być może wytwarzając podzespoły. Osnabruck do 2026 r. będzie produkować egzotycznego, choć zaskakująco popularnego T-Roca Cabrio. Później… zobaczymy. „Opcje innego wykorzystania zakładu są obecnie badane” - podają przedstawiciele VW w komunikacie.
Produkcja spalinowego Golfa i Golfa Varianta w 2027 r. zostanie przeniesiona z Wolfsburga do Meksyku, ale elektryczny Golf, który jest zaplanowany na koniec tej dekady, także powstanie w Niemczech.
Wszystkie fabryki będą przyjmować „nowe modele czasu pracy”.
Ustalenia między VW a związkami zawodowymi zapewne spowodowały, że w Niemczech 120 000 osób wraz z rodzinami wydało jednocześnie głośny odgłos „ufff!”. Pytanie tylko, czy przypadkiem w ten sposób nie podpisano wyroku na koncern z odroczonym terminem wykonania. Wykonają go chińscy producenci. Potem nadejdą zwolnienia o niespotykanej wcześniej skali. A jeszcze później niektórych może zatrudni nowy pracodawca z Pekinu czy Szanghaju. Nie będzie się przejmował odprawami, urlopami ani związkami.