Kamper z Volkswagena Transportera 6.1. Dobry, ale maskowałbym dach drabiną
W końcu jakaś rozsądna propozycja i nawet zmyślna. Kamper z Volkswagena Transportera 6.1 nie ma windy, balkonu, ani strefy zen.
Trochę mi się już znudziły te wszystkie oryginalne kampery, którymi was tu raczymy. Unoszony dach jest fajny, ale raz wystarczy. Ten z rozsuwanymi ścianami, windą i balkonem, już wzbudzał lekki dyskomfort, bo co to za kamper, w którym jest wygodnie. Chodzi o to, żeby wąchać skarpety współlokatora, niezależnie gdzie akurat się znajduje. A najlepiej żeby przenośna toaleta była pod nosem. Volkswagen Transporter 6.1, który został kamperem dzięki firmie Flowcamper, ma wszystkie dobre cechy (nie ma toalety) i jest bardziej fusion niż niejedna kuchnia.
No i jeszcze ładnie go pomalowali. A da się zamówić bez malowania?
Volkswagen Transporter - kamper fusion
Ta konwersja łączy różne pomysły i to nawet te fabryczne od Volkswagena. W Multivanie California unosi się dach, tworząc miejsce do spania, do którego wślizguje się ze środka pojazdu. Żeby zwiększyć przestrzeń do życia, dostępna jest markiza, pod którą możemy spożywać posiłki.
Bardziej ekstremalną wersję spania w samochodzie proponuje Volkswagen Caddy California. Nikt nie oszukuje, że wewnątrz, poza spaniem, da się zrobić wiele. Dlatego dostawia się do niego wielki namiot, w którym śmiało mógłby zaparkować kolejny Volkswagen.
W tej konwersji dach się nie unosi. Na bagażniku dachowym można zainstalować namiot, który po rozwinięciu tworzy dodatkową przestrzeń do spania i życia na zewnątrz, obok pojazdu. Środek, który jest podstawowym miejscem do spania, również oferuje sporo.
Wyposażenie Volkswagena Transportera kampera
Konwersja wykonywana jest na zamówienie, można wybrać swoje opcje. Na swoją sztukę trzeba czekać do 16 miesięcy, a szacowany koszt tego co widzimy na zdjęciach to 64 tysiące dolarów, czyli poniżej 250 tys. zł. Najdroższa wersja Volkswagena California - Beach Tour Edition - to minimum 235 078 zł. Czytając test Mikołaja (link wyżej) możecie sami ocenić, który z nich ma lepiej zaaranżowaną przestrzeń.
Wydaje się, że główny cel tej konwersji to funkcjonalność, a nie wybitna uroda zastosowanych materiałów wykończeniowych. Cztery fotele z Isofixem można przesuwać i obracać. Choćby po to, żeby coś ugotować. Szafka ma wiele schowków i da się z niej zrobić stolik.
Casper - taką nazwę nosi ten Transporter - ma 30-litrową lodówkę, woda płynie pod ciśnieniem, a nie tylko ciurka. Prysznic, podobnie jak w Californii, jest, ale na zewnątrz pojazdu. Nie wymagajmy za wiele od Transportera.
W środku można gotować dzięki dwupalnikowej kuchence. Miejsce jest dostępne, bo fotele są przesuwane, ale i łóżko jest składane. Oprócz dodatkowego łóżka na dachu, w tej konwersji można też zamówić panele fotowoltaiczne oddające energię do akumulatorów litowych. Pojazd ma napęd na cztery koła i opony terenowe. Pozyskiwanie energii ze słońca może się przydać po oddaleniu się od cywilizacji.
Wprawdzie Transporter w wyposażeniu podstawowym ma radio z instalacją Bluetooth, ale nikt tu się nie chwali możliwościami audio i nie zachęca do oglądania seriali na łonie przyrody.
A może lepiej do miasta?
Gdybym miał się zdecydować na podróżowanie ze spaniem w samochodzie (lub na samochodzie), czuję, że towarzyszyłby mi dylemat. Brać przyczepkę i zostawiać ją pod odwiedzanym miastem i wjeżdżać do niego samochodem osobowym, a może jeździć kamperem, w którym nie wychodząc na zewnątrz, mogę pójść na herbatę do tyłu? Tylko co wtedy z parkowaniem w mieście? Pole kampingowe i wycieczka do centrum rowerami?
Może te problemy są już dawno rozpracowane, ale ten kamper Transporter wydaje mi się przyzwoitym rozwiązaniem na takie niezdecydowanie. Nie jest na tyle duży, żeby nie podjąć próby zaparkowania w mieście, a jednocześnie wystarczy się obrócić by zasiąść za stołem. Tylko podczas nocowania na miejskich ulicach wypadałoby się tak tym malowaniem nie afiszować i udawać, że ta konstrukcja na dachu, to jest zwykła drabina. My tu przyjechaliśmy siding robić, tu nikt nie ma nic drogiego w samochodzie.