Producent zwija swoją europejską sieć. Mają więcej dealerów, niż sprzedanych samochodów
Parę lat temu do chińskiej ofensywy na europejskie rynki dołączył wietnamski VinFast. Mimo dużych ambicji, młoda marka radzi sobie bardzo słabo i zamiast sukcesu, ma same problemy.

W 2022 r. wietnamski producent samochodów VinFast ogłosił, że zamierza rozszerzyć swoją sprzedaż o państwa w Europie. Wspierany przez potężny konglomerat Vingroup producent, równolegle do wchodzących na nasze rynki Chińczyków, zamierzał wstrząsnąć rynkiem pojazdów elektrycznych. Na targach EVS 35 w Oslo, marka ogłosiła rozpoczęcie sprzedaży na Starym Kontynencie, poprzez otwarcie 50 własnych punktów sprzedaży - 25 w Niemczech, 20 we Francji i 5 w Holandii.
3,(3) dilera sprzedało 1 samochód w cztery miesiące
Debiut wyglądał całkiem nieźle, a elektryczne SUV-y VF8 i VF9 cieszyły się sporym zainteresowaniem zarówno potencjalnych klientów, jak i mediów. Jednak szum nie przełożył się na sprzedaż - zainteresowanie po początkowej eksplozji, wszystko bardzo szybko ucichło, a dealerzy nie mogli nic sprzedać.

Temu jak to wygląda na rynku francuskim, postanowiły się przyjrzeć tamtejsze media motoryzacyjne. Jak podaje AutoPlus, w okresie od stycznia do kwietnia bieżącego roku, wcześniej wspomnianych 20 dilerów było w stanie sprzedać zaledwie 6 (słownie: sześć) egzemplarzy samochodów VinFast.
W Niemczech i Holandii wyniki nie są lepsze, co doprowadziło do potrzeby podjęcia męskiej decyzji. Jak podaje niemiecki portal Elektroauto-News.net, od 9 maja 2025 r. wszystkie salony sprzedaży i punkty serwisowe VinFast w całej Europie mają zostać zamknięte. Zamknięciu towarzyszy drastyczna redukcja personelu - ok. 90 proc. pracowników w Europie zostało zwolnionych. Miało to zostać ustalone na początku tego tygodnia - na wewnętrznym spotkaniu zarządu europejskiego oddziału VinFasta podjęto także decyzję, że likwidacja aktywów nastąpi w drugim kwartale 2025 r., a krótko potem rozwiązane zostaną umowy najmu.
Czy to oznacza białą flagę?
W pewnym sensie tak, bo przecież VinFast zlikwidował swoją autoryzowaną sieć dilerską. Ale w praktyce - nie, bo VinFast jedynie zapowiedział zmianę modelu sprzedaży na współpracę z zewnętrznymi dystrybutorami franczyzowymi. W Niemczech już podpisano umową z firmą Autohaus Hübsch, która prowadzi salony miastach Chemnitz i Werdau, zaś w Holandii rozpoczęto współpracę z firmą LKQ w zakresie obsługi posprzedażowej. Na decyzje w tym temacie czekają jeszcze dealerzy z Francji.
Te zmiany powinny umożliwić VinFastowi obniżenie kosztów prowadzenia działalności w Europie. Oprócz zmiany modelu sprzedaży, wietnamski producent deklaruje chęć poprawy najbardziej krytykowanej części jego działalności w Europie - obsługi posprzedażowej.
A o samochodach z sąsiednich Chin przeczytacie tutaj:
Niestety, Europa to nie Azja
Zmiany są diametralne, jednak pytanie brzmi, czy firma zdoła uratować nimi swoją sprzedaż. Liczby są wręcz tragiczne, a tak niski popyt stawia rentowność całego przedsięwzięcia pod dużym znakiem zapytania.
Można chyba powiedzieć, że VinFast napędzany ambicją zderzył się ze ścianą murowaną wymaganiami Europejczyków. Popełnił błąd, przed którym bronią się producenci z Chin - ci starają się mierzyć siły na zamiary, a swój brak doświadczenia (choć i tak mniejszy niż w przypadku założonego w 2017 r. VinFasta) rekompensują znacznie potężniejszym zapleczem finansowym i technologicznym.
Na naszym kontynencie konkurencja jest znacznie bardziej zacięta niż w Azji Płd-Wsch., skąd pochodzi marka, gdzie lokalny producent może się wybić swoimi produktami, bo wystarczy, że zaśpiewa cenę niższą niż pożerający rynek Japończycy. A w swoim regionie VinFast radzi sobie naprawdę dobrze - tam sprzedaje 80 proc. swojej produkcji, w rodzimym Wietnamie zostając liderem rynku nowych samochodów, i to sprzedając wyłącznie auta na prąd.
Ogólnie w 2024 r. VinFast sprzedał na całym świecie ponad 97 tys. pojazdów elektrycznych, co jest imponującą liczbą jak na tak młodą markę. Jednak poniósł też cenę swoich międzynarodowych ambicji, uzyskując stratę w wysokości 3,2 mld dol. netto.