REKLAMA

Uwaga, na ulicach stolicy pojawił się nowy cesarz. Nazywa się Hongqi H9

Ambasada Chin nie będzie już wozić swoich pracowników po Polsce autami z importu. Będą to robić w Hongqi H9. Podoba mi się ten ruch.

Uwaga, na ulicach stolicy pojawił się nowy cesarz. Nazywa się Hongqi H9
REKLAMA
REKLAMA

Przez lata w PRL było tak, że najdziwniejsze samochody stały pod ambasadami. Jako dziecko chadzałem wzdłuż Alej Ujazdowskich z babcią albo dziadkiem wypatrywać nietypowych wozów – pod ambasadą amerykańską stały Chevrolety, pod francuską – Citroeny CX, które wtedy robiły wielkie wrażenie, a pod włoską kanciaste Lancie. Z pogardą mijałem zawsze ambasadę Rumunii, bo stały tam tylko Dacie.

Ambasada Chin w Polsce do tej pory używała aut europejskich

Widziałem jakieś Mercedesy i Volkswageny, raczej nie zaobserwowałem aut produkcji chińskiej w ich posiadaniu. Ambasador Chin w Niemczech jeździł natomiast... BMW X7. Zresztą niedawno mu je skradziono. Ale teraz Chińczycy wchodzą na nowy poziom i będą po Polsce jeździć autem własnej produkcji. Chodzi o nowiutką limuzynę Hongqi H9.

Zdjęcie z pierwszego badania technicznego w Polsce. Fot. Pan Niedźwiedź

Hongqi H9 to ogromny samochód z silnikiem 3.0 V6 doładowanym kompresorem

Występuje też słabszy wariant 2.0 Turbo, ale ambasada Chin w Polsce sprowadziła sobie wersję najmocniejszą. Moc wynosi 272 KM, to w sumie niezbyt dużo. Długość auta robi wrażenie – ponad 513 cm, do tego rozstaw osi 306 cm i mamy naprawdę kawał fury. To już wymiary na poziomie Mercedesa klasy S. Jeśli ktoś bardzo chce poczuć się jak ambasador Chin, może sobie nawet takie Hongqi sprowadzić za 252 tys. zł + koszty transportu – z Dubaju.

Zdjęcie z pierwszego badania technicznego w Polsce. Fot. Pan Niedźwiedź

Zgodnie z aktualną modą, Hongqi H9 ma bardzo dużo podświetlonych elementów przez całą szerokość samochodu. I z przodu, i z tyłu znajduje się świetlny pasek, który podkreśla majestatyczny kształt tego auta również w ciemnościach. Chińczycy znani są z tego, że nieszczególnie się szczypią i jak ma być bogato, to jest na bogato. Zanieczyszczenie światłem? Nie, nie słyszeliśmy.

hongqi h9
A tak Hongqi prezentuje się w ruchu ulicznym.

Zwracam uwagę na schowane klamki i na ogromne trzecie okno, nadające temu samochodowi wygląd raczej fastbacka niż sedana. Wszystko po to, żeby można było maksymalnie odsunąć tylną kanapę od przednich foteli, bo im więcej miejsca na nogi dla pana ambasadora, tym lepiej.

Hongqi H9 w służbie ambasady Chin to trochę rodzaj demonstracji

Mamy już własne luksusowe samochody, nie potrzebujemy waszych europejskich wynalazków. Sami projektujemy i produkujemy limuzyny, na które was nie stać – tak mniej więcej mówią, chociaż nie wprost, Chińczycy ze swoim Hongqi H9. Powstaje tylko pytanie, czy to prawda co mówią, że istotny udział w projektowaniu Hongqi – marki należącej do First Auto Works – miał Volkswagen. Sprawa nie jest do końca jasna nawet w kwestii silników, bo według oficjalnej strony FAW, to jednostka 2.0 wcale nie jest turbodoładowana, tylko ma kompresor. Wygląda jednak na to, że obie jednostki napędowe zostały w całości opracowane od zera przez FAW i nie są kopiami żadnych silników zachodnich. A to, że w konstrukcji podwozia użyto ponoć rozwiązań z platformy VW MLB nie jest problemem, bo architektura tego auta jest całkiem inna, wszak ma napęd na tylne koła.

REKLAMA

Nie mogę się doczekać przetargu na sprzedaż tego wozu

Jak już się zużyje, pewnie zostanie odsprzedany. Kupi go ktoś i będzie serwisował na częściach z Aliexpress, a może nawet założy instalację dotryskową LPG. To będzie piękny grat. A na razie – Chińczycy trzymają nas coraz mocniej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA