Tramwaje to najwolniejszy środek transportu. A będą jeszcze wolniejsze. Oto dlaczego
Dziś po raz pierwszy przejechał regularny skład tramwajowy na trasie z centrum Warszawy na osiedle Miasteczko Wilanów. Z tej okazji porozmawiałem o tramwajach z instruktorem motorniczych i dowiedziałem się fascynujących rzeczy. Tramwaje już teraz są bardzo powolne, a będą jeszcze wolniejsze.
Rzadko korzystam z komunikacji zbiorowej, właściwie tylko wtedy kiedy mogę pojechać metrem. Budowa tramwaju na Wilanów rozorała moją okolicę i znacząco utrudniła wyjazd z osiedla przez ponad dwa lata. A dziś dowiedziałem się, że tramwaje w polskich miastach mają problem, a ten problem będzie się tylko pogłębiał.
Co do zasady, tramwaj w mieście ma ograniczenie prędkości do 50 km/h
Są nieliczne odcinki z prędkością podniesioną do 60 km/h, ale nowoczesne składy tramwajowe często są zablokowane na 55 km/h, więc i tak nie mogą z nich skorzystać. Standardowo można jechać 50, jednak gdy zaczniemy się przypatrywać okolicom torów tramwajowych, zobaczymy sporo znaków drogowych w postaci białego prostokąta z czerwoną obwódką. To ograniczenie prędkości, tyle że tramwajowe. Przejechałem po Warszawie dłuższy kawałek rowerem wzdłuż torów tramwajowych, starając się zwracać uwagę na wartości ograniczeń. To bardzo często 10 lub 20 km/h. Dziesięć na godzinę, tyle możesz jechać prowadząc tramwaj.
Zdjęcie: Pixabay ZT_OSCAR
Torowiska polskich miast są w coraz gorszym stanie, a winna jest masa wozów tramwajowych
Konstal 105Na gotowy do jazdy w składzie dwuwagonowym waży niecałe 34 tony, i to bez wkładki w postaci pasażerów. Mniej więcej na takie obciążenia były przygotowywane torowiska. Potem pojawiły się bydgoskie Pesy Swing i Jazz, które ważą ok. 42 ton w składzie jednoprzestrzennym (czyli niepodzielnym). To już było sporo więcej niż przewidziano, ale ok. 2020 r. pojawiły się tramwaje koreańskie Hyundai-Rotem, naprawdę piękne i nowoczesne. Jeden skład w tym przypadku dobija do 50 ton masy własnej. Choć ma skrętne wózki, które mniej niszczą szyny, to sam ciężar tramwaju powoduje nadmierne szlifowanie i wyginanie szyn. Do tego dodajmy gorące lato, gdzie szyny powiększają się od temperatury i dochodzi do tzw. wyboczenia. Remedium jest znane: ograniczenie prędkości do 10 km/h.
Na całym moście Poniatowskiego w Warszawie tramwaj może jechać maksymalnie 20 km/h
Co więcej, jest to później sprawdzane w zajezdni. Istnieje jakiś niewielki próg tolerancji, wynoszący chyba 4 km/h, ale jeśli jakiś motorniczy popędzi na przykład 26 km/h, to może żegnać się z premią. W tym samym czasie autobus na moście Poniatowskiego może jechać 50 km/h. Podobnie jest w innych newralgicznych miejscach stolicy. Linia tramwajowa od Ronda Radosława przez Most Gdański co chwilę ma ograniczenie do 10 km/h. Sprawdziłem, że podobne problemy mają Wrocław i Szczecin, gdzie też prędkości tramwajów są żenująco niskie.
Podsumowując: tramwaj to jakiś horrendalny archaizm
Torowisko tramwajowe to zmarnowana przestrzeń miejska. Jest niebezpieczne, nie można tamtędy przechodzić, służy czemukolwiek tylko przez znikomą ilość czasu. Tramwaje jadą niesamowicie wolno, a przy tym wypadki pieszy-tramwaj prawie zawsze kończą się śmiercią pieszego. Zamiast tramwaje budować, należy je likwidować jako przestarzałe, a torowiska zastępować buspasami z fizycznym, jednostronnym separatorem, nie pozwalającym wjechać na taki buspas samochodom osobowym. Autobus mógłby z buspasa wyjechać, gdyby był on w jakiś sposób zablokowany, albo pojazd uległby awarii.
Metrobus nie potrzebuje torów, żeby dojechać z zajezdni na trasę, może dojechać po normalnej ulicy. Nie musi jechać 20 km/h i nie wygina szyn. Może być całkowicie bezemisyjny również bez kosztownej sieci trakcyjnej, a zabiera praktycznie tyle samo pasażerów przy jednym kursie co tramwaj. Wiem, że tramwaje to ulubione zabawki aktywistów – ja ich nigdy nie lubiłem, a teraz nie lubię ich jeszcze bardziej. Już wolę pojechać rowerem.
Dziś przejechałem 28 km składakiem. Tramwaj? Nie, dziękuję.