REKLAMA

Nareszcie! Oto Tesla Model D – z silnikiem Diesla. Tak, Diesla, i to z ciężarówki

Powstaje Tesla Model D, pod maską której radośnie zaklekocze czterocylindrowy diesel Cumminsa. Może nie jest elektryczna, ale za to będzie miała przyzwoity zasięg.

tesla diesel
REKLAMA
REKLAMA

Co jakiś czas ktoś postanawia przerobić dowolny model Tesli na wersję spalinową. Czasem motywatorem są wysokie koszty napraw powypadkowych, czasem chęć zagrania na nosie wyznawcom religii teslańskiej, a czasem to po prostu sposób na życie. Pan Rich Benoit zbudował już Teslę napędzaną silnikiem V8, a teraz doszedł do wniosku, że przygotuje coś dla ludzi wiecznie narzekających na zasięg w samochodzie elektrycznym. Postanowił wyrzucić z samochodu silnik elektryczny oraz akumulatory i wstawić tam silnik diesla, który z powodzeniem był używany przez ciężarówki. Teraz nikt nie będzie narzekał, że Tesla ma homeopatyczny zasięg. Na początek potrzebny był uszkodzony egzemplarz.

tesla diesel
Zrzut ekranu z filmu umieszczonego na kanale Rich Rebuilds

Ale tak naprawdę porządnie uszkodzony, w końcu im mniej części, tym sprawniej przebiegnie proces zmiany napędu.

tesla diesel
Zrzut ekranu z filmu umieszczonego na kanale Rich Rebuilds

Tesla Model D to diesel, jakiego świat potrzebował

Rich kupił uszkodzoną Teslę Model 3, której przydarzyło się jakieś mocne zderzenie z rzeczywistością. To nawet lepiej, bo dzięki temu będzie mniej wybebeszania. Wbrew pozorom swap silnika spalinowego do samochodu elektrycznego to nie jest łatwa sprawa. Trzeba przemyśleć umiejscowienie skrzyni biegów, zmieścić wał napędowy, poprowadzić sensownie układ wydechowy, znaleźć miejsce na zbiornik paliwa, a do tego gdzieś trzeba poprowadzić wiązki elektryczne, tak żeby miało to sens. To nie jest plug&play, tylko żmudna rzemieślnicza robota. Benoit ma już potrzebne doświadczenie, więc po sukcesie wersji z V8 przyszedł czas na ostateczne splunięcie na Teslę i jej filozofię — wersję z dieslem.

I to nie żadnym nowoczesnym, spełniającym normy emisji spalin silnikiem, tylko przedpotopową jednostką 4BTA Cumminsa. Świat ujrzał ją po raz pierwszy w 1983 roku. To czterocylindrowa, turbodoładowana jednostka o iście amerykańskiej pojemności 3,9 l. Początkowo występowała w wersji 8-zaworowej, później zmodernizowano ją do 16 zaworów. Wzrosła również moc — ze 105 KM do 170 KM. Najprawdopodobniej pan Benoit korzysta z jego najnowszego wcielenia (premiera w 1998 roku), który brzmi tak:

To bardzo dobra jednostka — można ją spotkać w sprzęcie budowlanym, ciężarówkach, a teraz będzie napędzać pojazd przyszłości. Silnik został zaprojektowany pod kątem jak największej trwałości. Zapewne nie spełnia żadnych norm emisji spalin, ale niech drobne wady nie przysłonią nam całego wachlarza zalet.

Spójrzmy na rysunki techniczne pokazujące, jak będzie wyglądać Tesla, którą można nazwać Modelem D jak diesel

Diesel jest słusznych rozmiarów, więc nie zmieści się pod maską Tesli, będzie więc z niej wystawał. Pierwsze rysunki techniczne prezentują się następująco:

tesla diesel
Zrzut ekranu z filmu umieszczonego na kanale Rich Rebuilds
REKLAMA
Zrzut ekranu z filmu umieszczonego na kanale Rich Rebuilds

Możemy się śmiać, że pan Benoit jest niemądry, ale moim zdaniem dobrze zwraca uwagę na pewien problem. Są nim koszty naprawy samochodu elektrycznego po wypadku. Znacznie taniej jest wsadzić tam silnik spalinowy wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza niż naprawić elektryka. Czekam na postępy prac nad tym przedziwnym wehikułem, bo jest pełen sprzeczności. Tak swoją drogą w filmie, który obejrzałem z zainteresowaniem, przeraziła mnie jedna rzecz. Otóż Tesla powinna po wypadku odblokować wszystkie drzwi, tak żeby była możliwość opuszczenia pojazdu przez pasażerów, a służby ratunkowe mogły nieść pomoc. Zakupiony egzemplarz nie odblokował tylnych drzwi. Nie powinno do tego dojść.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA