REKLAMA

Światowy przemysł motoryzacyjny ma przefikane. Winni są ci, na których głosujecie

Stowarzyszenie ANIASA wraz z firmą Bain & Company opublikowały wyniki badań, dotyczących zmian na rynku motoryzacyjnym. Okazuje się, że jesteśmy w trakcie okresu spadków sprzedaży i producentów czeka jeszcze kilka chudych lat.

stagnacja przemysłu motoryzacyjnego
REKLAMA

Włoskie Krajowe Stowarzyszenie Wypożyczalni Samochodów, Mobilności Współdzielonej i Cyfrowego Przemysłu Motoryzacyjnego (ANIASA) i amerykańska firma konsultingowa Bain & Company opublikowały wyniki swojego badania „Navigare nella nebbia. Il futuro incerto dell’automotive” („Prowadząc przez mgłę. Niepewna przyszłość motoryzacji”), dotyczącego ewolucji rynku samochodowego. Wynika z niego, że światowy sektor motoryzacyjny stoi w obliczu przełomu: po dekadach wzrostów jesteśmy w fazie stagnacji.

Lata prosperity minęły - teraz problemy

REKLAMA

Po długim okresie rozwoju (od 2001 r. do 2017 r., ze średnią stopą corocznego wzrostu na poziomie +3,3%), nastąpiło spowolnienie produkcji samochodów na świecie, pogłębione szczególnie przez kryzys gospodarczy spowodowany pandemią COVID-19 - wówczas w motoryzacji pojawił się m.in. kryzys niedoboru półprzewodników. Najgorsze, że prognozy wyliczane w ubiegłych latach na przyszłość, okazują się przeszacowane - obecnie oczekuje się, że w 2028 r. w Europie wystąpi niedobór wynoszący ok. 15 mln pojazdów względem prognoz dotyczących ich liczebności w tym czasie z 2022 r. Podobną tendencję obserwuje się w Ameryce Północnej, gdzie luka wyniesie 7,5 mln egzemplarzy aut.

Jeżeli chodzi o uwarunkowania regionalne, to w latach 2001-2017 niemal niekwestionowanym liderem światowego wzrostu sektora motoryzacyjnego była Azja Wschodnia, ze szczególnym wskazaniem na Chińską Republikę Ludową. Jednak w latach 2017-2030 przewidziana jest znaczna stagnacja w Chinach (+0,3 proc.), a nawet spadki na dojrzałych rynkach w postaci Europy (-0,6 proc.), Ameryki Północnej (-0,4 proc.), czy Japonii i Korei Południowej (-1,2 proc.). Nieco lepszymi wynikami mogą się pochwalić rynki wschodzące - takie jak Azja Południowa (+2,7 proc.) i Ameryka Południowa (+1,5 proc.), które mogą stać się nowymi motorami napędowymi popytu dzięki rosnącej urbanizacji i poprawiającej się lokalnej sytuacji gospodarczej.

Co ciekawe, badanie wskazuje na wyraźny powrót do korzystania z samochodu osobowego jako głównego środka transportu. Nie przekłada się to jednak na wzrost sprzedaży nowych samochodów, a na wzrost sprzedaży samochodów używanych, a jako przyczynę takiego stanu rzeczy upatruje się skomplikowane przepisy (np. unijne restrykcje co do emisji spalin) i stale rosnące ceny nowych aut. Równie interesujący jest fakt, że mimo coraz większego zapatrzenia na ekologię, samochody elektryczne nie zyskują wyraźnie na popularności i pomimo gwałtownego spadku światowego zużycia oleju napędowego, średnia emisja dwutlenku węgla pozostaje wyższa niż w 2015 r.

Prognozy na rok 2030 wskazują na globalny wzrost gospodarczy na poziomie zaledwie +0,2 proc. Mimo to, to właśnie koniec bieżącej dekady wskazuje się jako (prawdopodobny) koniec obecnej stagnacji w przemyśle motoryzacyjnym.

Wśród głównych przyczyn - politycy

Za jedną z głównych przyczyn stagnacji, badacze wskazują napięcia handlowe między dużymi blokami państw. Ich efektem jest bardziej agresywne stosowanie ceł jako narzędzia polityki zagranicznej. Jednym z głównych reprezentantów tego nurtu są - a jakże - Stany Zjednoczone, z prezydentem Donaldem Trumpem na czele. USA próbuje odzyskać swoją pozycję w przemyśle, wciąż mając w pamięci sytuację sprzed wielu lat, kiedy to było liderem.

Ostatnie dziesięć lat upłynęło amerykańskim producentem pod znakiem ciągłego spadku produkcji. Biorąc pod uwagę ogólny obraz przemysłu w USA, w latach 1947-2023 zatrudnienie w tej gałęzi gospodarki spadło z 30 proc. do 8 proc. siły roboczej, a udział przemysłu w PKB zmniejszył się z 25 proc. do 10 proc. Do tego sami produkują coraz mniej, a z zagranicy kupują coraz więcej - w 2024 r. Stany Zjednoczone były największym importerem samochodów osobowych, z liczbą ok. 5 mln sztuk, co stanowi niemal jedną czwartą krajowego popytu. Zaś za amerykanami najwięcej samochodów importują Europa i kraje Bliskiego Wschodu.

Więcej o sprzedaży samochodów przeczytasz tutaj:

A kto może mieć największe problemy?

Spać spokojnie na pewno nie mogą Niemcy - producenci samochodów zza Odry są wśród najbardziej narażonych na spadki w światowej sprzedaży samochodów, gdyż zagrożona jest około połowa ich wolumenów sprzedaży - muszą sobie jednocześnie radzić ze stagnacją w Europie, Chinach i barierami celnymi nałożonymi przez Stany Zjednoczone.

Rynki chiński i japoński natomiast są niemal całkowicie samowystarczalne, choć producenci z Kraju Kwitnącej mają nieco inny problem - wraz z Koreańczykami, to właśnie oni eksportują najwięcej samochodów do USA. Jednak wiele azjatyckich firm sukcesywnie przenosi coraz więcej swojej produkcji do Stanów Zjednoczonych, łagodząc w ten sposób skutki ceł. Problem w tym, że obecnie rynek amerykański jest obecnie mocno niestabilny ze względu na pojawiające się i znikające cła, więc koncerny z Azji muszą się pospieszyć, żeby zdążyć z przenoszeniem produkcji za Pacyfik, zanim się okaże, że nie będą tam mogli niczego sprzedawać po normalnej cenie.

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-13T14:18:13+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T13:55:53+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T13:28:40+02:00
Aktualizacja: 2025-05-12T17:50:44+02:00
Aktualizacja: 2025-05-12T15:21:04+02:00
Aktualizacja: 2025-05-11T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-10T16:10:31+02:00
REKLAMA
REKLAMA