Strefa czystego transportu zaskarżona do sądu administracyjnego. Wojewoda kręci kołem życia
Koło życia krakowskiej strefy czystego transportu kręci się dalej i właśnie po raz kolejny osiągnęło to samo położenie: zaskarżenie strefy do sądu przez wojewodę małopolskiego.

Ledwie parę tygodni temu krakowska rada miasta przegłosowała wprowadzenie trzeciej już wersji strefy czystego transportu w Krakowie. Jej założenia jeżą włosy na głowie, a opracowanie ich przygotowywał zapewne Instytut Danych Losowych. W skrócie: Kraków znowu objął strefą prawie całe miasto z wyjątkiem części wschodniej, zakazał wjazdu nawet dieslom z Euro 5 (minimum Euro 6), ale jeśli nie spełniasz norm, to możesz wjechać za opłatą, ale też tylko do 2028 r. Do tego doszły absurdalne regulacje dotyczące aut zabytkowych: jeśli twój samochód należy do muzealnej kolekcji, ale jest 20-letnim dieslem, to może wjechać. Jeśli ma 50 lat i jest cennym klasykiem, ale nie posiada wpisu do ewidencji zabytków – nie może. Ktoś coś z tego rozumie?
Wojewoda mazowiecki Jan Klęczar odesłał uchwałę o SCT do sądu administracyjnego
Mógł stwierdzić jej nieważność, ale postanowił jednak oddać sprawę w ręce sądu – dokładnie tak, jak poprzednim razem. Zresztą w poprzedniej rundzie walki o SCT to właśnie Wojewódzki Sąd Administracyjny mocno skrytykował założenia przyjęte przez krakowski ratusz, w szczególności zwracając uwagę na brak jasno opisanych granic strefy oraz na to, że strefa to w założeniu jakiś fragment ogólnego terytorium, więc nie można ustanowić strefy jako całości powierzchni. Po opinii sądu zmieniono parę detali, ale ogólnie Kraków trzyma się swojego absurdalnego i błędnego założenia stworzenia SCT wewnątrz czwartej obwodnicy, co w przypadku części północno-zachodniej zmuszałoby powiaty ościenne do przygotowania organizacji ruchu pozwalającej ominąć SCT. Przegłosowana ostatnio wersja oznacza, że „strefa” obejmie ponad 60 proc. powierzchni Krakowa.
Wojewoda wziął pod uwagę głosy przeciwników SCT
Ale nie nas – graciarzy – tylko na przykład rolników, którzy normalnie mogliby wjechać swoimi samochodami na krakowskie bazary, a po ustanowieniu strefy będzie to albo niemożliwe, albo obłożone dodatkowymi opłatami. Te opłaty, jak twierdzi wojewoda, to nierówność obywateli wobec prawa. Jeśli dwa samochody trują tak samo, to nie ma powodu żeby kierowca jednego z nich płacił karną opłatę, a drugi (tj. mieszkaniec Krakowa) – już nie.
Wysłanie uchwały do sądu to rozwiązanie kompromisowe
Gdyby wojewoda stwierdził jej nieważność, byłoby to pójście na otwartą wojnę z radą miasta Krakowa. Wojewoda nie jest przeciwny założeniu SCT jako takiemu, co podkreśla – oczekuje tylko, że przyjęte rozwiązanie nie będzie odbywało się ze szkodą dla mieszkańców Małopolski spoza Krakowa, ponieważ reprezentuje całe województwo, a nie tylko jego stolicę. A to właśnie w osoby pozakrakowskie uchwała rady miasta uderza najmocniej.
W oczekiwaniu na postanowienie WSA można przypomnieć istotną rzecz
Tak ogromny obszar strefy jaki przewiduje Kraków miałby być patrolowany przez cztery załogi straży miejskiej. A i to pewnie tylko na początku w ramach jakiegoś pokazu, później wszystko wróciłoby do normy i ludzie przestaliby się tym przejmować. Z taką sytuacją mamy do czynienia w Warszawie, gdzie po roku działania strefy mamy już jasność: to wszystko powstało, bo musiało, natomiast absolutnie nie ma na celu nikogo za nic karać. Aby Kraków miał naprawdę skuteczną strefę, musiałby obstawić wszystkie wjazdy kamerami i zatrudnić armię ludzi do skanowania, sprawdzania i wystawiania mandatów. Ale aby to osiągnąć, to strefa powinna być wyznaczona nie na czwartej, a na pierwszej obwodnicy wokół starego miasta. Wtedy mogłaby być tylko dla pojazdów elektrycznych lub tych z przepustkami, a innych karać za nieuprawniony wjazd. W przypadku tak gigantycznego obszaru, jaki zaplanowano, skuteczne egzekwowanie kar za wjechanie za starym autem wydaje się nierealne. Nasuwa się więc pytanie: czy lepiej, żeby teraz sąd znowu rozjechał krakowską SCT i zmusił radę miasta do przygotowania czwartej, być może jeszcze gorszej wersji – czy niech już to uchwalą, a my to potem będziemy skutecznie lekceważyć?