UE chce od nas stacji ładowania co kilkadziesiąt kilometrów. Rzeczywistość stawia opór
Przepisy, które stawiają przed Polską bardzo trudne do spełnienia wymagania, zaraz staną się rzeczywistością. Ze stawianiem ładowarek mamy kłopot, a stacje ładowania samochodów ciężarowych to szczególny przypadek.
Jest taka książka Stephena Kinga - "Dallas '63". Jej bohater przenosi się do przeszłości i próbuje zmienić bieg wydarzeń. Brzmi jak banał, ale jedną rzecz zapamiętałem, przeszłość stawiała opór, gdy próbował ją zmienić. Ciąg niespodziewanych zdarzeń i wypadków miał uniemożliwić bohaterowi książki realizację jego planów. Chyba wiem, dlaczego przypomniało mi się to przy okazji głosowania nad stacjami ładowania, które mają pojawić się także w Polsce. Tu też rzeczywistość stawia silny opór. Przyjmowane właśnie przepisy praktycznie nie mają szans na realizację.
Stacje ładowania a sieć drogowa TEN-T
Europosłowie zatwierdzili niedawno przepisy o zwiększeniu liczby stacji paliw alternatywnych dla samochodów osobowych i ciężarowych, łatwym ładowaniu pojazdów i czystszych paliwach żeglugowych. Jest to część słynnego pakietu "Gotowi na 55 w 2030 roku", który ma na celu zmniejszanie emisji gazów cieplarnianych. To głosowanie to kolejny krok na ścieżce legislacyjnej, która zmierza do szczęśliwego zakończenia. Oto co przyjęto:
- do 2026 roku co najmniej co 60 km wzdłuż bazowej sieci drogowej TEN-T zostaną umieszczone stacje ładowania samochodów elektrycznych
- będą miały moc co najmniej 400 kW
- do 2028 roku ta moc ma wzrosnąć do 600 kW
- stacje ładowania dla samochodów ciężarowych i autobusów mają się znajdować co 120 km
- ich moc ma wynosić od 1400 kW do 2800 kW
- te punkty mają znaleźć się na połowie dróg europejskich do 2028 roku
- mają pojawić się też stacje tankowania wodoru, co 200 km do 2031 roku.
Czy to jest dobra wiadomość? - to zależy już od indywidualnych poglądów politycznych, bo na jakąkolwiek racjonalną dyskusję dawno już nie ma miejsca. Jeśli mam się przesiąść na samochód elektryczny, to ja jednak wolałbym mieć gdzie naładować samochód, a obecna infrastruktura jest bardzo ograniczająca. W przepisach ujęto na pewno jedną pozytywną sprawę, która ułatwi życie właścicielom samochodów elektrycznych.
Usunięty zostanie więc dość istotny problem, gdy podróżujący muszą przełączać się między różnymi kartami RFID lub aplikacjami, by naładować swój samochód. Na pewno wiele osób dalej będzie zmartwionych, gdyż o możliwościach płatności gotówką nie ma mowy.
Ciekawe rzeczy są w tych przepisach. Na przykład statki o pojemności brutto powyżej 5000 ton będą musiały stopniowo emitować mniej gazów cieplarnianych. W 2050 roku mają dojść do poziomu o 80 proc. niższego niż wartości z roku 2020. Te statki odpowiadają za 90 proc. emisji dwutlenku węgla. Wróćmy jednak do Polski.
Nie ma chętnych na dzierżawę MOP
W Polsce nie ma ani jednej stacji ładowania przeznaczonej dla ciężarowych samochodów elektrycznych. Dopiero trwają prace nad pilotażowym uruchomieniem pierwszych takich miejsc. Na pewno nie jest to coś, co jest planowane powszechnie, a do 2028 roku zostało już niewiele czasu. Konsorcjum EXPAND-E (Greenway i Ionity), dzięki środkom od Komisji Europejskiej (70 mln euro) ma postawić w Europie 2 tys. nowych stacji ładowania. Polsce do 2025 roku przypadnie 10 punktów ładowania o mocy 350 kW dla samochodów dostawczych i ciężarowych, a także 260 punktów ładowania o mocy 150 kW dla aut osobowych. To kropla w morzu potrzeb, a realność wykonania planów nakreślonych przez europarlamentarzystów jest nikła. Tym bardziej że ze stacjami ładowania dla samochodów osobowych też mamy poważny kłopot.
Jak zbudować stację ładowania co 60 km, skoro nie bardzo ktoś chce je budować? Niedawno GDDKiA poinformowała, że w przetargach przeprowadzonych od początku 2022 roku udało się wyłonić tylko 14 dzierżawców miejsc obsługi podróżnych, a planowano 56. Na 42 lokalizacje nie wypłynęła ani jedna oferta.
Nie ma chętnych na MOP-y ze stacjami
Rzeczpospolita niedawno przekazywała, że operatorzy nie są zainteresowani stawianiem ładowarek na MOP-ach, gdyż im się to nie opłaca, a jest to jeden z warunków zawartych w przetargu. Samochodów elektrycznych jest za mało, formalności związane z podłączaniem ładowarek trwają bardzo długo, często nie ma możliwości realizacji przyłącza o dużej mocy. Listę MOP-ów ze stacjami ładowania można znaleźć tutaj.
Rzeczywistość stawia spory opór. Firmom nie opłaca się inwestować w miejsca ze stacjami ładowania, mimo że właściciele aut elektrycznych ich potrzebują. Nie ma tu jednak klasycznego dylematu, co ma być pierwsze, jajko, czy kura. I tak wszyscy przesiądziemy się samochody elektryczne, bo tak stanowią przepisy. Pozostaje tylko liczyć, że przepisy równie skutecznie zmuszą do stawiania stacji ładowania. Byłoby miło, gdyby jednak te dwie ścieżki były ze sobą spójne. Przepisy napierają, a inne przepisy stawiają opór.
Czytaj dalej: