Do świata ładowarek zawitała normalność. Nie musisz już mieć 15 aplikacji, żeby z nich korzystać
Ładowarki do samochodów elektrycznych mają obsługiwać płatność kartą. To wspaniała wiadomość, która raduje moje serce elektrofila. Nic mnie tak nie drażni jak kolejna aplikacja do tego samego.
Ładowanie samochodu elektrycznego nie należy do najprostszych rzeczy na świecie. W teorii powinno być to zajęcie nie wymagające żadnego myślenia - podjeżdżasz pod stację, wybierasz właściwe złącze, podłączasz do samochodu i czekasz aż się naładuje do poziomu, który chcesz. Proste i szybkie. Niestety w życiu bywa zupełnie inaczej. Nie ma jednego operatora ładowarek, nie można na nich płacić w inny sposób niż poprzez ściągnięcie należności z konta przez aplikację operatora lub poprzez autoryzację ładowania kartą RFiD operatora. I tu się robi problem. GreenWay, IONITY, Elocity, Shell, Orlen - to tylko kilka głównych, a przecież jest wiele mniejszych firm, czasem o zasięgu regionalnym. Każda z nich wymaga albo karty albo aplikacji.
Mam na telefonie kilka aplikacji, zawsze jak biorę auto elektryczne, to planując swoją podróż sprawdzam, gdzie mogę się naładować i ewentualnie instaluję kolejną aplikację. I wtedy dowiedziałem się, że za chwilę to się skończy. Nawet nie wiecie jak się cieszę.
Ładowarki do samochodów elektrycznych mają obsługiwać płatność kartą
Tak, taką zwykłą płatniczą. Elektryczną rewolucję zaczęli Niemcy, u których od 1 lipca tego roku każda nowa stacja ładowania ma mieć terminal płatniczy. To wdrożenie zapisów unijnego programu Fit For 55, według którego nie można pobierać płatności za ładowanie samochodu elektrycznego wyłącznie w formie abonamentu lub subskrypcji, użytkownicy powinni mieć możliwość naładowania samochodu bez konieczności zakładania konta u operatora.
W Polsce te zapisy wprowadzono w inny sposób - żeby dostać dofinansowanie na budowę stacji ładowania z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, trzeba wyposażyć ją w terminal płatniczy. Nie jest to po myśli operatorów, bo wykupienie abonamentu zakłada lojalność klienta, a do tego w myśl prawa za każdy taki zakup klient musi otrzymać paragon. Operatorzy twierdzą, że przez to będą ponosić wyższe koszty obsługi stacji ładowania, bo te czasem stoją w szczerym polu i trzeba na bieżąco monitorować zużycie papieru do wydruku paragonów.
Do pełni szczęścia brakuje mi pokazywania czasu pozostałego do ładowania innych aut oraz do automatycznego rozłączania ich po zakończeniu tego procesu. Niestety do tej pory nie wymyślono skutecznego sposobu na walkę z takimi blokerami. Przydałby się podnośnik widłowy, od razu wszyscy zaczęliby pilnować czasu.
Czytaj również: