Co się stao? Co to za chaos? Spokojnie, to tylko nowy Volkswagen Taos
Skoda Karoq jest zbyt dobra, żeby zostawiać ją tylko Europejczykom. Teraz kupią ją też Amerykanie, pod nazwą VW Taos.
Volkswagen ma prostą politykę: wszystkie kluczowe rynki trzeba zasypać SUV-ami. W Europie są to T-Cross, T-Roc, Tiguan, Touareg i do pewnego stopnia nowy ID.4. W Stanach Zjednoczonych nie ma T-Crossa ani T-Roca, jest za to gigantyczny Atlas i jego „usportowiona” Atlas Cross Sport. Linia chińska jest tak skomplikowana, że tylko Piotr Barycki jest w stanie ją ogarnąć. A na Amerykę Południową ostrzy sobie zęby mały Nivus. Mówię Wam, zaraz odwiozą mnie do Tworek.
Dobra, to po co jest VW Taos?
Nie wiem czy pamiętacie film „Borat”, gdzie tytułowy bohater śpiewa piosenkę dla rednecków. Przerobiłem ją, ona szłaby tak, gdyby śpiewał ją amerykański oddział Volkswagena:
In America there is problem
And that problem is market
Because people buy Korean
And they don't buy Volkswagen.
Nietrudno zorientować się, że Volkswagen nie ma nic do zaoferowania klientom amerykańskim, którzy chcieliby małego crossovera. Oni po prostu idą kupić Hyundaia Venue, Nissana Kicks, Kię Soul albo Chevroleta Blazera. A powinni kupić VW. Ktoś może postukać się w głowę i zapytać „to nie wystarczy wprowadzić tam T-Roca?”. Zapewne nie, być może ktoś przeprowadził rozbudowane badania fokusowe i doszedł do wniosku, że T-Roc w Stanach nie ma żadnych szans w starciu z Koreańczykami. Dziwnym trafem te małe crossovery oferowane w Stanach wszystkie mają pionowy tył, jak europejski VW T-Cross.
VW Taos ma podgryźć Azjatów
Nowy model jest reklamowany jako „2022 VW Taos”. Mamy rok 2020, więc oczywiste wydaje się, że samochody zaprezentowane w roku 2020 są z tego właśnie roku. Ale nie w Stanach, tam wszystko jest daleko do przodu. Już teraz prezentuje się premiery na „rok modelowy” 2022. Czekamy na pierwszego producenta, który pokaże auto na trzy lata naprzód. Wróćmy jednak do samego Taosa. Ma zaledwie 4,4 m długości – jak na Stany Zjednoczone to jest „city car”. Wygląda jak Skoda Karoq, z którą zapewne dzieli platformę. Pod maską – 1.5 TSI, i to nawet opcjonalnie z napędem na 4 koła. 158 KM nie brzmi jakoś szczególnie obiecująco, ale pewnie da się tym zupełnie normalnie jeździć. Co ciekawe, w wersji FWD skrzynia biegów to 8-biegowy, tradycyjny automat, a z AWD – siedmiobiegowe DSG. Ciekawostka lekko na siłę, bo wiele więcej ich nie ma.
Nazwa Taos pochodzi od miasta w stanie Nowy Meksyk
Właściwie od miasteczka. Ale bez obaw, Taosa nie będą robić w Stanach Zjednoczonych, tylko w fabryce w Puebla w Meksyku. Donald Trump klika „wrr”. W wyposażeniu seryjnie znajdzie się cyfrowy zestaw wskaźników. W topowych wersjach – dziesięciokolorowe podświetlenie ambientowe. Jak się wczytamy w paragraf o wyposażeniu, to właściwie wypada się cieszyć, że przednia szyba jest w standardzie. Z drugiej strony, spodziewam się że ten samochód musi być bezlitośnie tani, coś jak Dacia Duster na naszym rynku, bo inaczej konkurencja po prostu go zmiażdży. Dopłacić więc będzie trzeba za Climatronic, dostęp bezkluczykowy i zestaw IQ DRIVE zawierający systemy wspomagające kierowcę, takie jak aktywny tempomat, samoczynne hamowanie, asystent zmiany pasa i takie takie. Chciałbym się przejechać takim zupełnie gołym, bazowym Taosem.
Jest jednak coś, co podoba mi się w Taosie
I sprawia, że nie do końca mam go w nosie. To listwa LED na grillu, podobna jak w ID.4 - świetlny pasek idzie od logo na boki, co fajnie wygląda, mam słabość do elementów świetlnych idących przez całą szerokość samochodu. Piszę o tym dlatego, że niedawno mogliście przeczytać o tym, jak bardzo nielegalna jest podświetlana figurka na masce Rolls-Royce'a i jakie powoduje zanieczyszczenie światłem. Kosztujący pewnie 1/20 Rollsa VW Taos ma na grillu dwie listwy LED, ale wiecie, to ZUPEŁNIE co innego.