Nieoczekiwany sojusznik Chińczyków. Zaleją Europę spalinowymi silnikami
Jeżeli Arabowie wkładają kilka miliardów dolarów w rozwój silników spalinowych, to wiedz, że coś się zaczyna zmieniać. Europa chce od nich odejść, a świat inwestuje, bo wie, że z tymi samochodami elektrycznymi nie jest tak różowo, jak mogłoby się wydawać.

Jeżeli nic się nie zmieni, to za 11 lat nie będziemy mogli co do zasady kupić nowego samochodu spalinowego w europejskim salonie, a kilka lat później taka sama sytuacja spotka nas w innych krajach. Jeżeli jednak myślicie, że to definitywny koniec silników spalinowych, to spieszę donieść, że nie, bo według założeń będzie można sprzedawać samochody napędzane benzyną syntetyczną, ale to na razie pieśń przeszłości, a do tego bardzo droga, w praktyce zarezerwowana tylko dla najbogatszych. Zakaz sprzedaży samochodów spalinowych to w praktyce spory cios dla głównych wydobywców ropy naftowej na świecie, więc ci postanowili działać.
Koncern Saudi Aramco inwestuje w silniki spalinowe
Saudi Aramco jest największym eksportem ropy naftowej na świecie i firmą, która przez chwilę nosiła tytuł najbardziej wartościowej firmy na świecie. Dosłownie śpi na petrodolarach, więc postanowiła rzucić trochę grosza dla spółki Horse Powertrain i za skromne 7,4 mld euro wykupiła 10 proc. udziału w spółce. Pozostałym udziałowcami (po 45 proc.) jest Renault i Geely. Spółka zajmuje się opracowywaniem silników, które mają spełnić normy emisji spalin po 2035 r.
Tylko jest jedna ciekawa sprawa - otóż zarówno spółka, jak i Saudi Aramco widzą potencjał w zakazie sprzedaży samochodów spalinowych. Otóż opracowanie silników przez producentów samochodów stanie się nieopłacalne i zbyt czasochłonne, dlatego zaczną szukać podwykonawców, a jednym z nich ma być właśnie Horse Powertrain, który zaoferuje szeroką gamę silników, które będą wręcz skrojone pod nowe normy.

Plan jest ambitny - docelowo zatrudnienie ma znaleźć prawie 20 tys. pracowników w aż 17 fabrykach. Tylko żeby ten plan się ziścił, to zapotrzebowanie na silniki spalające syntetyczną benzynę musi wynosić około 5 mln szt. rocznie. To bardzo dużo i z dzisiejszej perspektywy wydaje się wręcz nierealne. Tylko znów - mamy tutaj zbieżność interesów trzech koncernów, które razem mają bazyliardy euro na lobbing, rozwój i promocję odpowiednich rodzajów napędu. Czy to się uda? Nie wiem, ale jeżeli do gry włączają się petrodolary, to znak, że do zarobienia jest jeszcze więcej.
O ekologicznej motoryzacji przeczytasz w: