REKLAMA

Kupowanie samochodów w Pewexie było luksusem czasów PRL. Stać było tylko wybranych

Za czasów komuny kupno samochodu było znacznie trudniejsze niż obecnie. Jednym ze sposobów były Pewexy, czyli sklepy w których można było zakupić towary importowane za waluty dewizowe, choć mogli sobie na to pozwolić nieliczni.

Ile kosztowały samochody w Pewexie
REKLAMA

Pewex, czyli akronim od „Przedsiębiorstwa Eksportu Wewnętrznego”, to taki twór z okresu Polski Ludowej, utworzony przez ekipę towarzysza Gierka. Brzmiący paradoksalnie eksport wewnętrzny był sposobem państwa na wyciągnięcie od obywateli walut dewizowych, za które można było dokonywać zakupu zagranicznych urządzeń, albo spłacać zaciągnięte już niesławne kredyty. Szczęśliwi posiadacze walut dewizowych w sklepach sygnowanych tym szyldem mogli od 1972 r. zakupić najróżniejsze towary, jeżeli tylko mieli taką możliwość - co nie było takie oczywiste.

Lego, Coca-Cola i Toyota Corolla

REKLAMA

Pewex to była sieć sklepów w których można było płacić tylko zagranicznymi walutami wymienialnymi i bonami towarowymi Polskiej Kasy Opieki - dopiero po zmianie ustroju można było tam płacić polskimi złotówkami. Oficjalnie zakupy mieli tam robić cudzoziemcy oraz robotnicy, którzy wracali z zagranicznych kontraktów, lecz w rzeczywistości najczęściej zachodzili tam posiadacze waluty, którzy zdobyli ją w sposób czarnorynkowy, bądź od rodziny mieszkającej za granicą - od przysłowiowych „bogatych wujków z Ameryki”.

Asortyment był bardzo szeroki. Zaczynał się od importowanych towarów spożywczych, przez alkohole, zabawki (w tym normalnie niedostępne klocki Lego i resoraki Matchbox), elektronikę (w tym komputery Commodore), zagraniczną odzież, a kończąc na samochodach.

Nas naturalnie interesują najbardziej te ostatnie. Auta z Pewexów nie były typowymi, biednymi Maluchami na które trzeba było wpłacać przedpłaty, a po 2137 latach łaskawie odbieraliśmy z Polmozbytu najbiedniejszą odmianę z cytrynkami w losowym kolorze nadwozia, albo mocno przepłaconymi autami używanymi. Owszem, były tam w dużej mierze polskie samochody, jednak były to auta w wersjach eksportowych, które były (zazwyczaj) lepiej wykonane i wyposażone niż ich krajowe odpowiedniki, albo też wersje, które normalnie były niedostępne - np. do Pewexów trafiła większość wyprodukowanych Dużych Fiatów z volkswagenowskim silnikiem 1.6 D, czy Polonezów z turbodieslem 2.0 VM. Choć najciekawsze były oczywiście auta zagraniczne, w tym te z bloku wschodniego jak Łady, czy Dacie, ale też pojazdy zachodnioniemieckie, czy japońskie.

Więcej o polskiej motoryzacji przeczytasz tutaj:

Ile płaciło się za Fiata w Pewexie?

Pewexy naturalnie były sklepami bardzo drogimi. Nie dość, że oferowany przez nie towar był naturalnie droższy, to jeszcze ceny zwykłych produktów z samochodami na czele były nawet kilkukrotnie wyższe, niż podobne im towary dostępne szerzej.

Najtańszym samochodem dostępnym w Pewexie był - a jakże - Polski Fiat 126p. Za poczciwego Maluszka w 1981 r. trzeba było zapłacić 1700 dol., co jednak wcale nie było małą kwotą. Pensja wykwalifikowanego robotnika w przeliczeniu wynosiła wtedy średnio ok. 7700 tys. zł miesięcznie, zaś 1 dol. kosztował ok. 216 zł. Prosta matematyka i się okaże, że Maluch z Pewexu kosztował ok. 367 tys. zł, a taki robotnik musiałby pracować na niego ok. 4 lat, żeby kupić najtańszy z samochodów z Pewexu. Oczywiście zakładając że nie ma w życiu absolutnie żadnych, innych wydatków. Dla porównania, zwyczajny Maluch odbierany z Polmozbytu, kosztował w podobnym czasie 130 tys. zł - czyli prawie trzy razy mniej. Nawet droższe, lekko używane Fiaciki, kosztowały znacznie mniej, bo około 180-200 tys. zł. Na droższego Polskiego Fiat 125p trzeba było uzbierać 2700 dol. wzwyż, zaś na FSO Poloneza 1500 trzeba było poświęcić przynajmniej 3200 zł.

Samochody zagraniczne były jeszcze droższe

Prawdziwe schody zaczynały się jednak dopiero, kiedy spojrzymy na samochody zagraniczne. Owszem, wśród samochodów z bloku wschodniego można było kupić m.in. Dacię 1300 za ok. 3000 dol., jednak na porządny trzeba było wydać znacznie więcej. Wśród najtańszych przewijał się Fiat 127 za 3800 dol., zaś droższe były Toyota Corolla za ponad 5 tys., czy Volkswagen Golf za co najmniej 6 tys. dol., choć jego cena mogła łatwo urosnąć (chociażby poprzez wybór wersji diesel zwolnionej z reglamentacji paliwa) do ponad 7 tys. dol. Sporadycznie pojawiały się jednak także dużo droższe samochody - przykładem niech będzie Volvo 240, które na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w Pewexach kosztowało około 10 tys. dol.

Jednak nieważne, czy było to Volvo, czy Maluch - na auta z Pewexu mogli sobie pozwolić nieliczni. Dzisiaj możemy tylko dziękować niewidzialnej ręce rynku, że nie musimy robić olimpijskich fikołków, żeby kupić „głupi” samochód. Jedyne podobieństwo do tamtych, jakie można znaleźć dzisiaj, to ceny polskich samochodów - nie zdziwmy się, jak ktoś za używanego Malucha kiedyś zażąda 200 tys. zł.

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-30T09:15:49+02:00
Aktualizacja: 2025-04-29T17:05:10+02:00
Aktualizacja: 2025-04-29T12:17:52+02:00
Aktualizacja: 2025-04-29T10:39:10+02:00
Aktualizacja: 2025-04-28T16:23:40+02:00
Aktualizacja: 2025-04-28T12:32:52+02:00
Aktualizacja: 2025-04-28T11:02:52+02:00
Aktualizacja: 2025-04-27T11:47:30+02:00
Aktualizacja: 2025-04-25T19:50:47+02:00
Aktualizacja: 2025-04-25T10:40:37+02:00
REKLAMA
REKLAMA