Ile zostało jeszcze sedanów na rynku? Przegląd z pominięciem tradycyjnego premium
Sedany znikają z rynku jeszcze szybciej niż minivany i auta spalinowe z manualną skrzynią biegów. Nie dotyczy to oczywiście tradycyjnych marek z segmentu premium, te więc postanowiłem w swoim przeglądzie pominąć.

Sedan to najbardziej tradycyjny typ nadwozia samochodu, ponieważ sięga do czasów sprzed motoryzacji. Właściwie każdy powóz z dachem jest sedanem, jeśli posiada kufer montowany za kabiną. Dokładnie ten sam wzorzec został przejęty, gdy powstawały pierwsze auta typu sedan. Miały przedział silnikowy, potem kabinę pasażerską, a za nią – prawdziwą skrzynię na bagaże. Z czasem wyewoluowało to w trzybryłowe nadwozie, które na lata ukształtowało światową motoryzację.
Jednak w ostatnim czasie sedan wydaje się kończyć karierę
Oddzielenie bagażnika od przestrzeni pasażerskiej wydaje się pomysłem przestarzałym, a wystający kufer kojarzy się z emerytem-działkowcem. Nie dotyczy to aut bardzo drogich i eleganckich, gdzie praktyczność nie jest na pierwszym miejscu i w tym przypadku sedany dalej mają się dobrze. Ale te mniejsze giną jeden po drugim, sprawdziłem więc ile jeszcze aut tego rodzaju da się kupić w Polsce – pomijając cztery marki, tj. Audi, BMW, Lexus i Mercedes. W przypadku tych producentów o zmierzchu popularności sedanów mowy raczej nie ma. Zapraszam więc na przegląd.
Alfa Romeo Giulia
Dyskutowaliśmy w redakcji czy nie wypadałoby też odrzucić Alfy Romeo na tej samej zasadzie co Audi, ale uznałem że nie – bogactwo gam niemieckich jest nieporównywalne, mają one sedany w różnych rozmiarach od małych do gigantycznych, a Alfa Romeo ma jednego. W dodatku już podstarzałego i o o spadającej popularności. Giulia miała podobno dostać następcę i ten pojazd jest zdaje się w końcowej fazie przygotowań. Zapewne będzie przednionapędowym liftbackiem z hybrydą plug-in, a nie sedanem w znaczeniu tradycyjnym.
Cena Giulii od 234 400 zł. Ostro grają. Ale co ciekawe, za tyle można mieć wersję Veloce z placu od ręki, czyli mamy 280 KM za 235 tys. zł, tego BMW raczej nie da rady przebić (porównywalna wersja serii 3 ma 258 KM).

BYD Seal
Podkreślam, że nie chodzi o SUV-a Seal U, tylko o elektrycznego sedana Seal – i tak, to jest nieźle zamieszane. Seal jest sedanem, tzn. klapa bagażnika nie podnosi się razem z szybą. Wygląda – w moim odczuciu – znakomicie, Tesla Model 3 powinna tak wyglądać od początku. Seal osiąga 100 km/h w 3,8 sekundy, a akumulator o pojemności ponad 82 kWh pozwoli przejechać ok. 400 km. Na stronie podają 570 km, ale to znacznie zawyżona wartość, chyba że ktoś przejedzie cały dystans z prędkością 50 km/h. Akumulator typu Blade jest zintegrowany z podłogą i stanowi element konstrukcyjny pojazdu, co zapewne oznacza że nie przewidziano możliwości jego wymiany. Znalazłem egzemplarze dostępne od ręki za 215 900 zł, ale większość kosztuje 230-240 tys. zł, czyli dużo drożej niż Tesla Model Y.

Citroen C4X
Jedyne 110 tys. zł i wyjeżdżamy z salonu Citroena nieco dziwnie stylizowanym pojazdem, który wygląda, jakby ktoś przerobił crossovera na sedana wbrew jego woli. Z pewnością będzie to wybór nadzwyczaj oryginalny, bo do tej pory widziałem w ruchu może dwie sztuki C4X. A jeśli chcemy czegoś już super-rzadkiego, to pozostaje elektryczna wersja tego pojazdu. Zwracam uwagę, że jego poprzednia cena wynosiła 183 750 zł, a po liftingu została obniżona do 138 tys. zł. W dodatku oba modele są nadal dostępne na stronie Citroena, czyli osoba o szczególnie ekstrawaganckim guście mogłaby sobie kupić starszy model o 45 tys. zł drożej.

Hyundai IONIQ6
Ostatni sedan w gamie Hyundaia – wolnossąca Elantra już zniknęła, pozostał tylko nieco dziwny wizualnie, elektryczny IONIQ6. Byłem na prezentacji tego samochodu, ale na ulicach ich raczej nie widuję, możliwe że okazał się zbyt oryginalny estetycznie również dla nabywców. Natomiast zwracam na niego uwagę, ponieważ pobrałem jego cennik i okazuje się, że bazowa wersja kosztuje teraz – uwaga – poniżej 160 tys. zł. Oczywiście to wariant z jednym silnikiem i o mało poruszającej mocy 151 KM, ale nadal jest to wartość szokująca. Zacząłem szukać, że może gdzieś jest haczyk typu „z wliczoną w cenę dopłatą 40 tys. zł” ale nic takiego w cenniku nie znalazłem. Mamy więc do czynienia z okazyjnie wycenionym elektrycznym sedanem o wyglądzie, obok którego trudno przejść obojętnie.

Mazda 3
Mazda ma w ofercie jednego tradycyjnego sedana. Nowy model 6e, czyli elektryczny następca „szóstki” występuje tylko z nadwoziem liftback, ale wciąż można sobie kupić trzybryłową „trójkę”. Na stronie producenta cenę podano tylko jako „od 390 zł miesięcznie” co znaczy dokładnie nic, więc kliknąłem aby sprawdzić, jakie samochody są dostępne od ręki. Znalazłem sporo egzemplarzy w cenach od ok. 140 tys. zł, ale jeden przykuł moją uwagę: sedan 2.0 186 KM ze skrzynią manualną za 163 500 zł. Wolnossące dwa litry i manual to w dzisiejszych czasach niezła ekstrawagancja, uważam że to lepsze premium od jakiegoś BMW z 1.5 turbo albo Mercedesa z 1.3.

Porsche Taycan
Tak, to w teorii sedan, ale podchodzi mi pod tę samą kategorię co Audi, BMW, Mercedes i Lexus, więc go skreślam. Jest też wersja „kombi” pod nazwą Sport Tourismo.
Renault Megane Grandcoupe
Mimo tej długiej i nieco pretensjonalnej nazwy to nadal po prostu Megane w wersji sedan. Podczas gdy wszystkie inne wersje nadwoziowe Megane zniknęły z oferty, sedan trzyma się dalej i to w cenie niewiele ponad 100 tys. zł. W standardzie dostajemy silnik 1.3 TCe z manualną skrzynią biegów. Jak za dawnych czasów. Na tym jednak nie koniec, bo Megane Grandcoupe występuje także z dieslem 1.5 BluedCi o mocy 115 KM. Wspaniała jest świadomość, że w roku 2025 nadal można wyjechać z salonu sedanem z dieslem i skrzynią ręczną – choć pewnie sprzedaż takiej konfiguracji jest śladowa.

Tesla Model 3
Być może główną wadą Tesli Model 3 jest to, że swoim wyglądem obiecuje zalety liftbacka, a w rzeczywistości to zwykły sedan. Gdyby klapa unosiła się w niej jak w Modelu Y, pewnie liczba europejskich nabywców byłaby wyższa. Na pewno jednak przy obecnym poziomie cen trudno o konkurencyjne auto elektryczne. Zapewne zdecydowano się na taki ruch, widząc dramatycznie spadające wyniki Tesli w Europie i obecnie Model 3 zaczyna się od 170 tys. zł. Tymczasem Volkswagen przegonił już amerykańską markę w segmencie aut elektrycznych na naszym kontynencie. I widzisz Elon, po co ci była ta cała polityka?

Toyota Corolla
Model-ewenement. Wszyscy inni producenci poza Renault już dawno porzucili kompaktowe sedany, a Toyota Corolla nadal na pierwszym miejscu listy polskich bestsellerów. Z czym? Właśnie z sedanem. Najwyraźniej ten samochód wypełnia wszelkie potrzeby grupy nabywców sedanów, w szczególności potrzebę komercyjnego przewozu osób. Przez jakiś czas ten pogromca rynku był dostępny w wersji czysto spalinowej ze skrzynią manualną, ale to już przeszłość – właśnie wyprzedawane są ostatnie egzemplarze benzynowej wersji 1.5 VVT-i z roku 2024, a w 2025 w ofercie pozostała już tylko wersja 1.8 Hybrid (co ciekawe – nie ma 2.0 dostępnego w kombi). Samochód ten nie ma ani zachwycającego wyglądu, ani nie jest przesadnie tani, ani nie powala gadżetami i nowoczesnością, a to jedynie początek jego zalet dla odbiorców flotowych. Cena modelu 2025: od 117 800 zł.

Toyota Camry
Ostatni z dużych sedanów nie-premium, wysyłany na rynek europejski chyba głównie ze względu na Polskę i inne kraje tego regionu. W Europie zachodniej raczej niszowy, u nas lubiany i przez odbiorców prywatnych i przez firmy, a nawet nabywców państwowych i samorządowych. Ostatnio Camry przeszła lifting, który trochę ją udziwnił – przedliftowa była ładniejsza. Pod maską bez wyboru: benzynowy 2.5 + hybryda. Istotna zaleta: ten samochód prawie nic nie pali. Spalanie rzędu 5,5 l/100 km jest realne i powtarzalne do osiągnięcia, zwłaszcza w lecie. Cena: od 173 300 zł.

Volvo S90
Zupełnie niszowy pojazd, o którym Volvo chyba trochę zapomniało. Ostatni sedan w gamie tej marki. Poza nim pozostały już tylko SUV-y i kombi, a tych drugich też za chwilę nie będzie. Obecnie S90 dostępne jest tylko w odmianie Recharge, czyli jako hybryda plug-in w nieco odrealnionej cenie 337 tys. zł. Ma moc łączną 455 KM, zasięg 90 km na samym prądzie i wbudowane usługi Google. W przyszłym roku minie 10 lat od jego prezentacji, w tym czasie nie zmienił się w sposób zasadniczy, a rynek trochę poszedł do przodu. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby oferowano go w cenie z 2016 r.

I to już właściwie wszystko. Wiele tego nie ma – jeszcze 10 lat temu ta lista wyglądałaby zupełnie inaczej, a teraz jeśli ktoś chce sedana, to albo kupuje Corollę, albo musi dozbierać na coś elektrycznego/premium.