To szalone auto przetrwało na rynku ponad dekadę. Czas pożegnać je przeciągiem
Bez szyb, bez prestiżu, bez zbędnych dodatków, bez bagażnika i bez spektakularnego sukcesu ani rewolucji. Szalone Renault Twizy za chwilę zniknie z rynku, ale i tak może się pochwalić tym, że przeżyło wiele standardowych modeli.

Kto wie, może po prostu francuski mikrus zadebiutował na rynku o dekadę za wcześnie? Ale po kolei...
Renault Twizy znika z rynku. Razem ze słynnymi drzwiami bez szyb

Niektóre auta są uwielbiane za to, że oferują drzwi bez ramek. Renault w przypadku Twizy poszło o krok dalej i oferowało to auto (albo tego czterokołowca) w wersji, która nie oferowała też szyb. W sumie to Twizy miało to do siebie, że nie oferowało absolutnie niczego - poza esencją transportu, który nie wymaga od użytkownika wysiłku, a przy okazji nie pada na głowę. Przynajmniej nie z góry, bo z boku to już bywało różnie, chyba że zdecydowaliśmy się w taki czy inny sposób domknąć tę pocieszną konstrukcję.
Niestety Renault Twizy, debiutujące niemal 12 lat temu, nie trafiło na korzystny dla siebie moment. Zwykłe samochody spalinowe były przez lata tanie, łatwiejsze w codziennej eksploatacji i oferowały więcej niż jedno dość ciasne miejsce oraz zdecydowanie większy zasięg. W rezultacie do klientów trafiło trochę ponad 33 000 egzemplarzy - dla porównania, mała i tania Skoda Citigo swego czasu sprzedawała się wyraźniej lepiej... i to w ciągu jednego roku.
Tyle tylko, że o Citigo za kilka lat pewnie nikt nie będzie pamiętał. Co innego Twizy, aczkolwiek podejrzewam, że sporo osób będzie zaskoczonych, że ten pojazd był jeszcze produkowany. I że w sumie będzie jeszcze produkowany aż do września tego roku. Mało które auto może się pochwalić 12-letnim cyklem produkcyjnym.
Czyli co, z Renault Twizy kompletnie nie wyszło? Otóż nie do końca.
Po pierwsze, Twizy będzie miało następcę - pod postacią Mobilize Duo, którego kupić nie będzie się dało, ale będzie można go sobie wypożyczyć. Po drugie, na rynku zaczyna się robić monstrualna pustka w segmencie pt. "coś jak auto, ale żeby było tanie". Za okolice 30 000 zł, za które kiedyś można było kupić wspomniane już Citigo, można dziś kupić najwyżej rower, a i tak nie będzie to jakiś wybitny produkt. Samochód z salonu? Zapomnij.
Niby więc można napisać, że Twizy zrobiło swoje, nie udało się, nie miało sensu, nie sprzedało się, może odejść, ale wiele wskazuje na to, że o ile wcześniej takie maluchy musieliśmy traktować jako niegroźne ciekawostki, tak niedługo będzie je trzeba rozważać jako faktyczne "auto na start". W końcu Fiat Topolino czy inne wcielenia Ami nie różnią się jakoś specjalnie od Twizy - przynajmniej jeśli chodzi o ideę - a już jesteśmy w stanie, choć z pewnym wahaniem i wątpliwościami, uznać, że w sumie to może być, tak, dlaczego nie.
A nawet jeśli teraz tego nie zrobimy, to pewnie za jakiś czas przemknie nam przez głowę taka myśl, kiedy znowu zajrzymy do cenników z nowymi samochodami. Taniej to raczej już nie będzie.