Renault Twizy w stylu F1 na sprzedaż. Wygląda jak bolid przyszłości. Albo jak kosiarka umysłów
Renault zbudowało kiedyś egzemplarz modelu Twizy w wersji F1. Nie jest na sprzedaż, ale bardzo podobna konstrukcja firmy Oakley Design – już tak.

Nie mogłem sobie wybrać lepszej pogody na przejażdżkę Renault Twizy. Był ciemny, listopadowy wieczór. Termometr wskazywał może sześć kresek powyżej zera, a powietrze wypełniała oblepiająca, lodowata mżawka. Miejsce też było niezłe – jeździłem po słabo oświetlonych, poprzemysłowych osiedlach w Żyrardowie, między ceglanymi kamienicami pełnymi śladów kibicowskich wojen na graffiti.
To była niesamowita jazda
Nie było przyjemnie. Przednia szyba pozbawiona nawiewu parowała tak, że czułem się jakbym wszedł zimą w okularach do sklepu. Musiałem jechać przysunięty do kierownicy, bo z tyłu wcisnął się jeszcze mój kolega. Ze skupienia wyrywały mnie jego krzyki, bo gdy wjeżdżaliśmy w kałużę, dostawał wodą po nogach albo – jeśli prędkość była wyższa – po oczach.
Zaprojektowane raczej do krążenia po uliczkach na słonecznym Lazurowym Wybrzeżu Renault Twizy wzbudzało w Żyrardowie niesamowitą sensację. Ludzie zatrzymywali samochody, by zrobić nam zdjęcia, dzieci szturchały swoich ojców, wskazując palcem, a ludzie stojący na przystanku prawie przegapiali przyjazd autobusu.
Czułem się trochę jak pionier motoryzacji
Ciasno, głośno, powoli, niewygodnie, zimno i z ograniczonym zasięgiem, ale robiąc furorę w okolicy – tak właśnie musieli jeździć pierwsi automobiliści i tak też jeździłem wtedy ja. Mimo wszystko, wspominam jazdę Renault Twizy miło. Lubię przygody, o ile nie trwają zbyt długo.
Dlaczego o tym wspominam?
Renault Twizy jest rzadkim widokiem na drogach i rzadko się też o nim mówi albo pisze. Powitałem więc newsa ze świata tego elektrycznego dachu na kołach z uśmiechem. Zwłaszcza że jest absurdalny do kwadratu.
W 2013 roku w ramach promocji tego modelu, Renault stworzyło wersję F1 – z ulepszonymi osiągami, spojlerami w stylu bolidu, na slickach i z systemem odzyskiwania energii KERS. Takiego wozu używano do jeżdżenia po paddockach, choć oczywiście nie chodziło tu o jakąkolwiek użyteczność, tylko o zrobienie szumu.
Renault Twizy F1 nie jest, niestety, na sprzedaż
Jeśli są jednak na sali miłośnicy tego pomysłu, mogą zwrócić uwagę na Renault Twizy zmodyfikowane przez firmę Oakley. Powstało według podobnego pomysłu, w zbliżonym stylu. Też ma szalone dodatki stylistyczne, takie jak przedni zderzak przypominający te z F1 (i kojarzący się trochę… z pługiem albo z kosiarką), ogromny spojler, dokładki progowe czy tylną, migającą na czerwono lampę – jak z bolidów. Ma też lekkie felgi z magnezu, lusterka przeniesione wprost z bolidu, niższe zawieszenie, „wyścigową” kierownicę i dodatki z Alcantary we wnętrzu. To, co różni Twizy Oakley od Twizy F1, to obecność drzwi. W „oryginalnym” wozie nie ma żadnych, w sprzedawanym są. To chyba dobrze.
Jeden z pięciu egzemplarzy takiego Twizy jest właśnie wystawiony przez jedną z brytyjskich firm. Pochodzi z 2012 roku. Jego zasięg to niecałe 100 km, a przebieg wynosi niecałe 28 tysięcy kilometrów.
Renault Twizy Oakley ma „seryjne” 17 KM i osiąga 97 km/h
Prędkość maksymalna wersji F1 była nieco wyższa – wynosiła 109 km/h. Tamten samochód mógł zresztą dzięki systemowi KERS otrzymać chwilowy zastrzyk mocy aż do 98 KM.
Obydwa wozy są jednak znacząco szybsze od oryginalnego Twizy, rozpędzającego się do 80 km/h. W tajemnicy wam powiem, że nawet jazda z dwukrotnie mniejszą prędkością jest tam emocjonująca.
Ile kosztuje zielone Twizy w stylu F1? Licytacja trwa jeszcze przez dwa dni. Jak na razie, ktoś zaoferował 15 250 funtów, czyli ponad 81 tysięcy złotych. Po zakupie, będzie musiał jeszcze płacić 55 funtów (czyli prawie 300 złotych) miesięcznie firmie Renault za wynajem akumulatorów.
Czy tak będą wyglądać bolidy F1 z elektrycznej i bardzo bezpiecznej przyszłości?
(zapewne tak)
Fot. Collectingcars.com