Przegląd ofert: Volkswagen Arteon. Nie uwierzycie, jak podrożały
Volkswagen Arteon to obecnie najelegantszy samochód w ofercie VW. Choć nie jest takim pomnikiem technologii jak Phaeton i bazuje na Passacie, jego ceny na rynku wtórnym są kosmiczne.
Przypomnijmy: Arteon jako następca linii Passat CC/VW CC zadebiutował pięć lat temu. Mikołaj testował ten model w wersji shooting brake, a Grzegorz – w odmianie liftback. Na stronie Volkswagena ten reprezentacyjny wóz jako nowy w cenniku zaczyna się od 157 tys. zł za wariant 1.5 TSI z manualną skrzynią biegów, którego nikt nie kupuje (ale bym nim jeździł). Realistyczna wersja to 2.0 TSI 190 KM z DSG za 175 tys. zł bez opcji. Mieliśmy kiedyś w teście egzemplarz skonfigurowany na prawie 300 tys. zł – dla chcącego nic trudnego, bo wersji jest mnóstwo, w tym 320-konny R za 261 tys. zł bez opcji.
Ale co jeśli ktoś nie chce czekać?
Pozostaje sprawdzić oferty aut używanych. Dla utrudnienia Arteon nie ma swojej kategorii na serwisach ogłoszeniowych, widocznie 5 lat to za mało żeby ją stworzyć. Po wpisaniu słowa Arteon w wyszukiwarkę wychodzi nam 31 pojazdów. Spojrzałem na ceny i... oczy mnie wypadli.
Najtańszy, ale taki zupełnie najtańszy Arteon kosztuje 88 tys. zł, zapewne z powodu przebiegu 272 tys. km. Chyba ktoś go nie gasił, ale może to i lepiej, może dzięki temu co się miało popsuć, to już się popsuło i po paru naprawach dobijemy nim do pół miliona km. Szkoda że przebieg w ogłoszeniu jest podany raz jako 261, raz jak 272, ale rozumiem to, bo auto wisi na sprzedaż, a zarazem dzielnie bije kolejne kilometry.
Odrzucam samochody z kierownicą po prawej, bo nie jestem... nieważne. Następny w kolejności (nieuszkodzony) Arteon przebija już 100 tys. zł i to znacznie, bo kosztuje 112 900 zł. Na liście ogłoszeń figuruje za 109 900 zł, jak klikniemy w link to cena rośnie o 3000 zł. To może podziękuję, bo zanim dojadę go obejrzeć, to dobije do 140 tysięcy.
Kolejne ogłoszenie Arteona to auto z polskiego salona. Ma realistyczny przebieg, 190-konnego diesla i automatyczną skrzynię biegów, jest oczywiście czarny jak prawie wszystkie Arteony, mimo że w ofercie są ładne kolory jak złoty, czerwony i fioletowy. Zaletą jest tu bazowa wersja wyposażenia Elegance, czyli najniższa w cenniku. Nie ma cyfrowych wskaźników, ale to nie szkodzi, nie przesadzajmy z tymi gadżetami. Całkiem fajna oferta. Cena: 120 kafli.
Ja tam wolę mieć kontrolę
Jest i taki Arteon: za 128 500 zł z manualną skrzynią biegów. Jedno co mogę powiedzieć to powodzonka i miłego dzionka. To znaczy być może to jest znakomita oferta, pytanie czy ona aby na pewno trafia w gust klientów. Potrzebny będzie naprawdę fanatyk manualnych skrzyń biegów. Ciekawe, czy klienci wykazują jeszcze zainteresowanie dieslem, ja uważam że taki Arteon z dieselkiem jest super.
Dochodzimy tym sposobem do ceny najtańszego nowego Arteona plus minus 10 tys. zł. Oto za 147 tys. zł można kupić pojazd 5-letni, z przebiegiem 81 tys. km, za to z 4x4 i silnikiem o mocy 280 KM. Jeździłem taką konfiguracją w Superbie, było to porażająco szybkie, zupełnie zresztą niepotrzebnie. I tak dochodzimy do Arteona z dieslem za 155 tys. zł (2019 r., obstawiam że tyle kosztował w momencie zakupu), który ma piękny kolor, ale za to nie ma opisu. Jest jeszcze drugi, podobny, ale nawet droższy. Utrata wartości wynosi właściwie tylko tyle, co inflacja. W 2018 r. wersja R-Line z 280-konnym 2.0 TSI kosztowała 205 tys. zł. Dziś nie jest nawet dostępna, ale pewnie kosztowałaby z 240 tys. zł.
Najdroższy używany Arteon kosztuje 182 tys. zł
To auto z roku 2021, z przebiegiem 17 tys. km, w wersji R-Line 2.0 TSI 190 KM. Ma dwa lata gwarancji i jest tak oszczędny, że praktycznie produkuje paliwo. W trasie pali 6 l/100 km – możliwe, jak się jedzie 80 km/h za ciężarówką to pewnie tak. W mieście 7-9 l/100 km. Tak mhm. Bardzo. W każdym razie przypomnę może, że ten samochód jako NOWY w OFICJALNYM CENNIKU kosztuje 175 690 zł. Czyli ten używany jest droższy o ponad 6000 zł od nowego, bo jest... używany, a to znaczy, że można go mieć od ręki. Sprzedającemu życzę powodzenia, nie tylko w przypadku tego Arteona, ale też pozostałych egzemplarzy.
Zdjęcie: Pixabay, Ryan McGuire