Przegląd ofert: mecz otwarcia, Polska-Słowacja
Nie martwcie się, piłka nożna nie zaatakowała Autobloga. Mecz otwarcia Polska-Słowacja na Autoblogu odbędzie się tylko w dyscyplinie graciarskiej.
Co można kupić w Polsce, to wszyscy doskonale wiemy. Samochody sprowadzamy do nas głównie z Niemiec, trochę z Francji, Szwecji i USA. Ale co można sprowadzić ze Słowacji? Niewiele. Krajobraz motoryzacyjny Słowacji jest bardzo nudny. Skoda, VW, Kia i Hyundai w różnych konfiguracjach przemieszczają się tam w dowolnej ilości. Jeździ też trochę Dacii, Toyot, Fordów. Niewiele jest dużych, prestiżowych aut marek premium. Słowacy chyba średnio lubią wydawać pieniądze na samochody.
Idziemy na bazos.sk
To odpowiednik czeskiego serwisu Bazos w wersji słowackiej. Można tam kupić wszystko, jak na naszym OLX, w tym oczywiście samochody. W tym przeglądzie znajdę osiem ciekawych ofert ze słowackiego Bazosa (nie mylić z Bezosem), gdzie ceny są oczywiście w euro i spróbuję znaleźć porównywalną ofertę w Polsce. Zobaczymy, czy jest taniej, drożej, a może zupełnie tak samo. Na tym będzie polegał mecz otwarcia Polska-Słowacja. Do dzieła!
Oferta nr 1: Dacia Duster
Oczywiście że nie mogło zabraknąć tego przeboju rynkowego, popularnego we wszystkich krajach Europy Środkowej. Znalazłem na Bazos.sk maksymalny wypas z pełnym tłuszczem: najmocniejszy silnik benzynowy 1.2 TCe (125 KM) i napęd na 4 koła. Rok produkcji 2018, stan licznika 98 000 km. W wyposażeniu Media Nav, klimatyzacja automatyczna, hak, alufelgi i inne tego typu. Klienci łamią nogi biegnąc po ten rewelacyjny wóz. Cena, w przeliczeniu z euro: 59 400 zł. Niemało. Zobaczmy, co słychać w Polsce.
Choć Dacia Duster jest u nas niezwykle popularna, próżno szukać takiego egzemplarza. 1.2 TCe to ewenement, praktycznie wszystkie auta w ogłoszeniach to 1.6 SCe, bo można go przerobić na zasilanie LPG. Coś znalazłem, ale mowa o aucie z napędem na przód, a nie 4x4 (ładnie spasowana maska), podobnie jak i ten egzemplarz jest przednionapędowy. 1.2 TCe 4x4 to konfiguracja tak niespotykana w polskich ogłoszeniach, że można śmiało jechać na Słowację po tę Dacię – w Polsce takiej nie dostaniesz. Póki co, 1:0 dla Słowacji.
Oferta nr 2: Skoda Superb 3.6 VR6
Mało kto już pamiętam, że Superb II generacji był dostępny z ogromnym silnikiem 6-cylindrowym. Dziś to rzecz nie do pomyślenia. Silnik ten sporo palił, i benzyny i oleju, ale zapewniał niesamowite osiągi. Dziś podobne, a nawet lepsze gwarantuje benzynowy 2.0 TSI.
W każdym razie do sprzedania jest benzynowy Superb kombi 3.6, oczywiście 4x4 i DSG (jak wszystkie). Cena: 45 000 zł. Biały, z przebiegiem 146 tys. km, podobno w TOP STAV, czyli idealnym stanie. Świetnie, już szykuję pieniądze, sprawdzę tylko po ile takie chodzą w Polsce. Auto pochodzi z rocznika 2011. W Polsce są takie dwie: pierwsza odpada, bo to sedan/liftback. Druga – to rzeczywiście kombi 3.6 sprowadzone ze Szwajcarii. Uszkodzona, zbita lampa, PALI I JEŹDZI PO PLACU (uwielbiam ten opis, bo on dokładnie znaczy: nie da się tym jechać po drodze). Czyli nie ma właściwie z czym porównać słowackiej oferty. W roczniku 2012 znalazłem też tylko jedną sztukę i to nie kombi. Owszem, 45 000 zł za taki wóz to bardzo drogo, ale jest on naprawdę wyjątkowy i właściwie nie ma rywali. Obecny wynik meczu: dwa do zera.
Oferta nr 3: Skoda 125 L
Przejdźmy do klasyków. Ze Słowacji najlepiej sprowadzać Skody, choć jako klasyki są one śmiertelnie nudne i stąd ich śmieszne ceny. Nawet „wzmocniona” wobec zwykłej 105-tki wersja 125L jest powolna i nudna. Umiarkowanie ratuje ją pięciobiegowa skrzynia i idealny stan wizualny. Cena: 6975 zł. A w Polsce?
W Polsce można kupić zwykłą 105-tkę za 4900 zł i będzie całkiem zdrowa. Ma cztery biegi, konsoli środkowej brak, ale zapewniam, że to wszystko jedno. Obie będą powolne, lekkie przodem i ciężkie tyłem oraz kłopotliwe jeśli chodzi o układ chłodzenia. Z drugiej strony w Polsce nie brakuje ofert bardzo drogich. Ta na przykład ma duży licznik, wygląda to bardzo ładnie, ale i cena słona. Prawie tyle samo co na Słowacji kosztuje ta pomarańczowa 105-tka po remoncie blacharskim. Werdykt: remis, obecny wynik meczu – 3:1.
Oferta nr 4: Volvo C30
Mieliśmy już SUV-a, rodzinne kombi i klasyka, czas na lajfstajlowy wóz dla singli. Ponoć ładne C30 sprzedają się na pniu, kosztują drogo i nie chcą tanieć. Znalazłem takie na Słowacji. Jest od handlarza, który zaczyna opis od „NA SMS EMAIL NIEREAGUJEM!!!! Pod maską dwulitrowy diesel, rok produkcji to 2007, przebieg – ponoć tylko 235 tys. km. Cena: 21,1 tys. zł. Wnętrze trochę smutne, ale widzieliście kiedyś wesołe Volvo?
W Polsce można wybrzydzać w używanych C30, również z dwulitrowym dieslem. Ceny są znacznie niższe niż w Słowacji. Spodobało mi się to, choć boję się, że nie da się nim wyjechać z garażu, skoro nawet sprzedający zrobił zdjęcia pod ziemią. Ale cena 13 900 zł do negocjacji skądś się bierze. Droższa oferta od handlarza z Siedlec też nie wygląda źle. Na tym tle polski rynek to raj dla volviarzy. Wynik meczu: Słowacja 3, Polska 2.
Oferta nr 5: Mazda CX-5 2.2 Diesel
Popularny i lubiany SUV. W ogłoszeniach przeważa na razie pierwsza generacja. Słowacki majitel wystawia na sprzedaż 175-konnego diesla AWD z manualną skrzynią biegów. Za samochód z 2014 r. z przebiegiem 129 000 km żąda 60 750 zł, co wydaje się kwotą niemałą. Poszukajmy więc podobnego auta w Polsce.
W Polsce większość diesli 2.2 175 KM ma oczywiście skrzynię automatyczną. Ceny na poziomie 70 000 zł wcale nie dziwią, jeśli sprzedający jest osobą prywatną. Wozy handlarskie są znacznie tańsze. 44 900 zł to jak za darmo. Dość realistycznie wygląda oferta za 59 655 zł. Ma nawet bardzo podobny przebieg. Zasadniczo więc nie trzeba jechać do Słowacji, żeby kupić sobie taką Mazdę. A nawet u nas bywa taniej. Czyli tym razem punkt zyskuje Polska i mamy wynik trzy do trzech.
Oferta nr 6: Mercedes klasy G
Były już SUV-y, czas na twardą terenówkę. Mercedes klasy G słynie z tego, że jest niezniszczalny i horrendalnie drogi. Nawet słabe egzemplarze w ogłoszeniach, trzydrzwiowe ulepy ze słabymi silnikami kosztują po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pamiętam jak kosztowały piętnaście – trzeba było wtedy kupić. Oto coś z niskiej półki cenowej prosto z Bazos.sk: Mercedes 300GD. Wygląda brzydko, uboga wersja, pod maską diesel 3.0 o pięciu cylindrach (nie o sześciu – to silnik z beczki W123). Ani to mocne, ani oszczędne. Wszystko źle. Cena? 45 tys. zł. W życiu bym tyle nie dał. Może w Polsce będzie taniej? [edit: tamto ogłoszenie wygasło, więc macie tu podobnego, tylko o wiele drożej]
No więc jest dobrze, ale nie beznadziejnie. Da się kupić Gelendę poniżej 40 tys. zł. Będzie powojskowa (odpada), będzie wyglądała gorzej od UAZ-a (gumowe fartuchy, wow), a jeśli wyjdziemy z ceną powyżej 40 tys. zł, to może nawet trafimy na coś względnie sensownego. Na wszelki wypadek nie ma zdjęć wnętrza – może sprzedający zgubił kluczyki? Na koniec coś specjalnego: 45 900 zł za długą wersję benzynową z automatem. W gratisie jest tyle rdzy, że można by z niej zbudować drugą Gelendę. Podsumowując: czy u nas, czy u Słowaków, oferta rynkowa składa się z bardzo drogich i słabych egzemplarzy. W związku z tym mamy cztery do czterech. A przed nami już tylko dwa starcia.
Oferta nr 7: Alfa Romeo 159
W związku ze specjalnym statusem tego samochodu w naszej redakcji, nie mogło go zabraknąć w meczu otwarcia Polska-Słowacja. Znalazłem coś ładnego: Sportwagon 1.9 JTD 150 KM (ten vykonejsy), manual, beżowe wnętrze. Sprzedający twierdzi, że wymieniony jest rozrząd i turbosprężarka. Przebieg 213 000 km nie wygląda prawdopodobnie. Niech będzie 312 000 km. 22 050 zł.
Przenieśmy się do Polski, gdzie na OLX wystawiono aż 38 sztuk Alfy Romeo 159 z 2009 r. Komisowe wozy można kupić za niecałe 15 tys. zł (kliknąłem na to ogłoszenie bo miało czerwone wnętrze). 15,5 tys. zł za egzemplarz z automatyczną skrzynią biegów wydaje się też niezłą okazją. Wydając ponad 20 tys. zł możemy odjechać czerwoną 159-tką z dieslem nie 1.9, ale 2.0 M-Jet o mocy 170 KM. I co, Słowacy, zatkało kakało? Wygrywamy, Słowacja-Polska 4:5!
Oferta nr 8: Ford Mustang
Na koniec przeglądu coś z wielkim silnikiem i ogromną mocą. Mustang GT 5.0 rozwija ponad 400 KM, ryczy jak potępiony i wygląda co najmniej tak samo kultowo jak Porsche, kosztując 1/10 jego wartości. Auto kupione jako nowe w bratysławskim salonie przez 4 lata przejechało tylko 18 tys. km. Dziś słowacki właściciel wycenia je na 175 500 zł.
W Polsce też można kupić takiego Mustanga. A dokładniej... 63 takie Mustangi. Serio, z samego rocznika 2017 jest ich na OLX aż tyle. Najtańsze V8 kosztują od ok. 110 tys. zł i są to auta sprowadzone z USA, w których ktoś coś dłubał, mieszał, grzebał, wymieniał oświetlenie i inne dzikie węże. Nie tego szukamy, ma być GT w specyfikacji europejskiej. Są i takie, a jakże. Za 137 tys. zł. Albo za 150 tys. zł. A i takie za ponad 170 tys. zł też znajdziemy, tyle że stoją w salonie a nie na czyimś trawniku. I to jest już górna granica cen, z wyjątkiem jakichś odmian specjalnych Roush czy coś. Zatem w ostatniej minucie Polska strzela gola pieczętującego zwycięstwo, wygrywamy 4:6, Słowacja płacze, Polska się cieszy, teraz tylko wygrać z Portugalią i wychodzimy z grupy na mundialu!
Czy coś.
(ja tymczasem muszę ruszać na Słowację po ten wóz).