Parlamentarzyści walczą z melodyjnym smogiem. Mogłeś skazić nim swój samochód
Posłowie wystosowali interpelację, w której zgłaszają problem z kierowcami zbyt głośno słuchającymi muzyki. Czy policja będzie niedługo sprawdzać, jak głośno słuchacie Sanah?
Lubię jeździć samochodem - ale gdy w aucie nie ma żadnego sprzętu grającego, urok podróży jest znacznie mniejszy. Nawet najpiękniej brzmiące V8 w końcu się nudzi. Możliwość „zrobienia głośniej”, gdy w radiu włączyli kawałek, który lubię, albo włączenia ulubionego utworu ze streamingu, to naprawdę ważna sprawa. Kilometry od razu płyną szybciej, ale oczywiście przy parkowaniu ściszam muzykę… by widzieć lepiej.
Pamiętam też, gdy raz odebrałem na test (dawno temu) Forda Ka+. Miał ustawioną blokadę rodzicielską czy coś w tym rodzaju - nie mógł przekroczyć chyba 100 km/h (to akurat nie był problem, tym autem nie jeździ się szybko), a regulacja głośności radia była zablokowana tak, by nie dało się słuchać muzyki głośniej niż „ledwo słyszę, co mówią w wiadomościach”. Co za koszmar!
Niektórzy chcą, by wszystkie auta były jak ten Ford
Przeglądanie poselskich interpelacji potrafi dostarczyć niezłej rozrywki. Tym razem uśmiech na twarzy połączony z lekkim niepokojem (co jeśli ktoś jednak podejdzie do sprawy poważnie?) zawdzięczamy posłom Jarosławowi Sachajko i Annie Gembickiej.
„Interpelacja nr 3519 do ministra spraw wewnętrznych i administracji, koordynatora służb specjalnych w sprawie możliwości zmiany przepisów prawa w odniesieniu do słuchania głośniej muzyki podczas prowadzenia samochodu, co może stwarzać zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego z powodu rozproszenia kierowcy” - tak nazwano ten wniosek.
Przycisz radio i przeczytaj
„Coraz częściej mijają nas, uczestników ruchu drogowego, rozpędzone samochody, różnych marek, których kierowcy niezwykle głośno słuchają radia bądź muzyki. Wzbudza to uzasadniony niepokój o bezpieczeństwo innych uczestników ruchu drogowego, sytuacja ta może zatem stwarzać zagrożenie dla poruszających się” (pisownia oryginalna) - tak posłowie uzasadniają, o co im chodzi. Dość zabawne jest tu sformułowanie „coraz częściej” - doskonale pamiętam narzekania mojej babci na muzykę dudniącą z aut dobre 20 lat temu. Dobrze też, że dodano, że chodzi o auta różnych marek. Przecież wiadomo, że od razu wyobraziliście sobie muzykę huczącą z… (tak, tak, też pomyślałem o tej firmie).
„Okazuje się bowiem, że fale dźwiękowe płynące z rozkręconego do maksymalnych wartości głośnika, dosłownie uderzające kierowcę po uszach, sprawiają, że zupełnie nie słyszy on tego, co się dzieje w otoczeniu prowadzonego przez niego pojazdu. Powstaje w ten sposób zasłona akustyczna, która może sprawić, że kierowca nie usłyszy pojazdów uprzywilejowanych jadących na sygnale, czy w chaosie i melodyjnym smogu nie zauważy chociażby pieszego wchodzącego na przejście dla pieszych” - napisano dalej. Melodyjny smog to ładne określenie. Będę je stosował.
Posłowie proszą potem o statystyki
Na przykład o „przedstawienie statystyk zatrzymań kierowców z powodu słuchania zbyt głośnej muzyki podczas prowadzenia samochodu” z lat od 2018 do dziś. Ja zatrzymywałbym za słuchanie złej muzyki.
Interpelacja zawiera też pytanie o to, czy „ministerstwo jest skłonne rozważyć, kierując się dobrze rozumianą troską o bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu drogowego, wprowadzenie przepisów odnoszących się wprost do zakazu słuchania głośniej muzyki w samochodzie?”. To wszystko bardzo kojarzy mi się z narzekaniem starszego pokolenia na dzisiejszą młodzież. Choć pani poseł Gembicka ma tylko 33 lata.
To bardzo interesująca kwestia
Jak głośno to „za głośno”? Czy należałoby ustalić limit decybeli? Przecież to zależy od auta - w Maździe MX-5 przy otwartym dachu trzeba rozkręcać gałkę od głośności, w Bentleyu niekoniecznie. Chyba że po prostu zakażemy MX-5, i tak zaraz nie będzie spełniać norm, a poza tym po co komu taki wóz, on przecież powstał dla przyjemności - to powinno być zabronione!
Poza tym, czy udowodniono wpływ głośnej muzyki na wypadki? Czy gdyby limit wprowadzono, czy policja stałaby na poboczach z miernikami decybeli? A może każdy kierowca obowiązkowo musiałby przerobić radio na takie z ogranicznikiem?
Można tak drążyć dalej. Być może okazałoby się, że np. kierowcy słuchający muzyki klasycznej jeżdżą bezpiecznie, ale ci puszczający sobie techno już niekoniecznie. Można by więc wydawać zezwolenia na głośne słuchanie tylko niektórych utworów albo po prostu zakazać pewnych gatunków.
Interpelacja jest dość zabawna - najbardziej przerażające w tym wszystkim jest jednak to, że wcale bym się nie zdziwił, gdyby któregoś dnia Bardzo Mądre Organy Wielkich Instytucji uznały, że jednak coś jest na rzeczy i że ograniczenia należy wprowadzić. Spieszmy się pogłaśniać radio. Ale nie bębnijcie palcami na kierownicy, to niebezpieczne!