Musicie mi wybaczyć słownictwo. Skoro Porsche są w Polsce nazywane „Prosiakami”, to mają ryj - proste. No jest tak czy nie?
Niewiele jest na świecie aut bardziej rozpoznawalnych od Porsche 911. Pomimo tych wszystkich zmian, które zaszły przez niemal 60 lat produkcji kolejnych generacji, auto ciągle ma tę charakterystyczną linię, która nie pozwala go pomylić z żadnym innym.
Ale ogólny rysunek nadwozia to jedno, a jest jeszcze przecież kwestia konkretnych detali - jak choćby ukształtowania przedniej części nadwozia. Generalnie aż do czasów typoszeregu 964 sprawy miały się tak, że reflektory były ustawione prawie w pionie - dopiero ostatni model z silnikiem chłodzonym powietrzem, tj. 993, miało łagodniejsze linie przodu i bardziej pochylone reflektory.
Ale już w czasach 911 serii 930 (Turbo) eksperymentowano z wyglądem przodu
Poskutkowało to powstaniem wersji „Slantnose” lub „Flat nose” (z niemieckiego obie nazywane są często „Flachbau”), zależnie od konkretnego modelu i serii auta. W każdym razie mówimy tu o samochodach, w których zamiast standardowych reflektorów stosowano albo oświetlenie główne montowane w zderzaku, albo reflektory otwierane (jak np. w Porsche 914 czy 944) - a przynajmniej tak się sprawy miały w 911 serii 930.
O ile jednak 930 - czyli pierwsze 911 Turbo - jest nawet przyzwoicie kojarzone w wersjach z płaskim ryjem nosem, to ta uwaga nie dotyczy jego następcy - modelu 964. Nic dziwnego - o ile bowiem takich egzemplarzy Porsche 930 powstało ponad 900, to 964 Flachbau zbudowano zaledwie 76, podzielonych na trzy serie: X83, X84 i X85.
Dwie ostatnie były do siebie zbliżone - X85 było wersją na rynek amerykański, a X84 - na resztę świata. Obie nieco przypominają z przodu modele 928 i 968, ze względu na charakterystyczne, leżące reflektory (po włączeniu podnoszą się do pionu). X83 jest wersją najrzadszą - zbudowano zaledwie 10 sztuk, wszystkie z przeznaczeniem na rynek japoński. Ten model wyposażono w reflektory otwierane, klasyczne pop-upy.
Tak jak w przypadku 930, budową wersji Flachbau zajmowało się Porsche Exclusive Manufaktur w ramach projektu Sonderwunschprogramm. Niektóre auta - w tym dziś opisywane - wyjechały z zakładów Porsche uzbrojone w pakiet X88, co czyniło z nich 385-konne wersje Turbo 3.6 S.
Wzrost mocy względem standardowych Turbo 3.6 osiągnięto tu m.in. dzięki modyfikacjom głowic, wałków rozrządu i układu wydechowego, zastosowano też większą turbosprężarkę. W sumie powstało 155 silników typu X88, z czego tylko 52 trafiły do samochodów jeszcze na linii montażowej - pozostałe zamówiono u dealerów jako tzw. retrofity do wcześniej wyprodukowanych aut.
Na Bring a Trailer w krótkim odstępie czasu pojawiły się dwa Porsche 911 964 Turbo S - amerykańskie X85 i japońskie X83
Oba pochodzą od tego samego sprzedawcy. W całej historii tego serwisu aukcyjnego wcześniej wystawiono na sprzedaż tylko jeden inny egzemplarz wersji X85 (wyprodukowanej w 39 egzemplarzach) - licytujący oferowali w marcu 2018 r. 315 tys. dol., ale była to kwota niższa od ceny minimalnej.
Aukcja wystawionego w tej chwili czerwonego egzemplarza potrwa jeszcze przez 9 dni, póki co najwyższa oferta opiewa na 300 tys. dol. (1,14 mln zł) - czyli co najmniej dwukrotnie więcej niż w przypadku większości zadbanych standardowych 964 Turbo.
Jeszcze ciekawiej wygląda to w przypadku auta z otwieranymi reflektorami - za Porsche 911 Turbo S X83 Flachbau typoszeregu 964 ktoś oferował 430 tys. dol., ale to też było za mało, więc pojazdu nie sprzedano. I nic dziwnego, bo według domu aukcyjnego RM Sotheby's, ten konkretny egzemplarz już w 2018 r. mógł być wart od 500 do nawet 650 tys. dol. (1,7-2,2 mln zł według ówczesnego kursu waluty, 1,9-2,5 mln według obecnego). Z kolei inny egzemplarz X85 sprzedano 3 lata temu za, bagatela, 654 tys. dol.
Morał płynie z tego prosty - nie ma się co przejmować dziwnym wyglądem, bo może on działać na korzyść.