Poniedziałkowy przegląd ofert: hot hatch, ale żeby był cheap
Wpis Michała o Fordzie Focusie ST zainspirował mnie do przeglądu ofert z tanimi hot hatchami. Już tłumaczę dlaczego.
Normalnie jak jeżdżę, to się nie spieszę. Najczęściej jeżdżę Cinquecentem, ono w wersji 900 nie należy może do zawalidróg, ale też trudno nazwać je szybkim autem. Niestety wygląda niezbyt imponująco, w związku z czym większość kierowców uznaje, że musi natychmiast je wyprzedzić. Nie można bowiem jechać za samochodem tańszym niż twój, w przeciwnym razie następuje obraza, potwarz i policzek w twarz. Wyprzedzanie odbywa się na różne sposoby, np. prawy pas odjeżdża w prawo, lewy i środkowy jadą dalej prosto, ja jadę prawym, za mną samochód. Wtem ten samochód zmienia pas na środkowy, gwałtownie przyspiesza i chce wjechać przede mnie z powrotem na prawy pas, żeby ZA WSZELKĄ CENĘ nie jechać za Cinquecento. Chociaż wszyscy jedziemy z tą samą prędkością.
I właśnie w takich momentach żałuję, że nie mam hot-hatcha. Nie dlatego, żeby ścigać się spod świateł, upalać pod marketem i robić froga, tylko po to żeby zniechęcić amatorów spychania na krawężnik. Zapewne ten spieszący się człowiek porzuciłby swój plan, gdyby przed nim nie jechało Cinquecento, a Megane RS. Uznałby, że po prostu nie zdąży. Sama obecność hot-hatcha wycięłaby 90% takich sytuacji. W pozostałych 10% pomogłoby te 200 KM pod maską.
Budżet maksymalny: 20 tys. zł. Moc: jak najbliżej 200 KM, im więcej tym lepiej
Właściwie można byłoby zamknąć ten przegląd od razu, bo jest jeden hot hatch ostateczny – Renault Clio Sport. Problem w tym, że wcale nie tak łatwo je kupić do 20 tys. zł. Mówimy oczywiście o Clio II, bo Clio III Sport/RS kosztuje o wiele więcej. Clio II Sport ma niskie ceny, ale oferty wywiało, albo są nieatrakcyjne, albo z daleka widać, że już ktoś coś kiedyś tego, jeśli wiecie o co mi chodzi. Bo na przykład ten pomarańczowy za 11 900 zł jest może i bardzo ładny, ale ma 265 tys. na budziku i w opisie nie pada słowo „bezwypadkowy”. To pewnie drobna ludzka pomyłka. Ten sympatyczny Szwajcar ma dość szokujący tylny zderzak, ciekawe co skłoniło właściciela do tak radykalnej przeróbki – pewnie przytarł o mur fabryki sera szwajcarskiego. Aż 182 KM ma wersja specjalna Cup, ale zdjęcia mają chyba po 200 pikseli, więc nie pooglądasz sobie na nich detali. Ze smutkiem odrzucam tę oczywistą propozycję, ewentualnie odkładam na półkę z napisem „śledzić ogłoszenia”, problem w tym że na tej półce jest już jakieś 500 samochodów...
To może jakiś Volkswagenik
Z przerażeniem zauważyłem, że Golfy V GTI spadły poniżej 20 tys. zł. Znajomy sprzedawał ostatnio taki wóz i łatwo nie było. Chyba zła fama o 2.0 TSI rozeszła się zbyt daleko, bo przecież taka wersja to nie jest wadliwy 2.0 TSI, tylko o wiele trwalszy 2.0 FSI Turbo z paskiem rozrządu. Oczywiście mówimy tu o najtańszych Golfach V GTI, które chyba wolałbym pominąć. Znacznie chętniej zaatakowałbym temat ładnego, pięciodrzwiowego Golfa IV GTI. Łatwo nie będzie, bo nawet te ładne często miewają spory przebieg i LPG. Widzę te tanie, po 6-8 tys. zł i podejrzewam, że one są po prostu koszmarne, przeżarte i leje się z nich olej. Dopiero w okolicach 12-15 tys. pojawiają się fajne Golfy IV. Na przykład taki. Wspaniała konfiguracja na co dzień: 1.8 Turbo automat. Problem w tym, że to automat-hydrokinetyk i moc 150 KM w dość sporym samochodzie, więc może i zawalidroga to to nie jest, ale hot też nie bardzo. Wprawdzie mamy potencjał na podnoszenie mocy, ale to już grubsze wydatki.
Podobnie uważam o Lupo GTI. To bardzo ciekawy, rzadko występujący samochód. Jest lekki i rozwija 125 KM. Ceny poszły już w górę, ale nadal można go kupić. Za mniej niż 10 tys. za dyskusyjne egzemplarze, więcej niż 15 tys. zł za ładne. Ale czy 125 KM to w dzisiejszych czasach wartość wystarczająca, żeby hatch był hot? Przyznam ze smutkiem, że nigdy nie jeździłem takim Lupem, a kusi mnie, żeby spróbować. Ale dość Volkswagenów na dziś, ostatnio było sporo Golfów, wróćmy więc do jakichś propozycji włosko-francuskich.
Ideałem byłby Peugeot 206 RC
Ma 177 KM i jest naprawdę szybkim draniem. Ale nie ma co liczyć na podaż dobrych egzemplarzy. Znalazłem jednego i jest... no zobaczcie sami. Ta maska, te fotele. Łzy mi same płyną do oczów. Spokojnie, nie popadajmy w rozpacz, bo jest coś innego i myślę, że trafiliśmy na prawdziwą perłę. Poliftowy Peugeot 307 2.0 180 KM, czyli układ napędowy z C4 VTS w niepozornym nadwoziu i z niesamowitym, koniakowym wnętrzem. Do setki w 8,2 s, czyli bez szału, ale kolor deski rozdzielczej wynagrodziłby mi z naddatkiem lekki niedostatek mocy. Wspaniałość!
Najmocniejszym wozem jaki znalazłem za mniej niż 20 tys. zł jest Renault Megane RS II generacji. Jeździłem tym autem jak było nowe, byłem nim nawet w Piotrkowie Trybunalskim. Faktycznie było wspaniałe i niesamowicie szybkie. Jeden z najlepszych usportowionych samochodów jakim jeździłem, być może nawet najlepszy. Dwulitrowy silnik turbo wydawał się mieć nieskończone pokłady mocy. Nie wiem, czy egzemplarze poniżej dwóch dych faktycznie są godne zainteresowania, ale jeśli znajdzie się ładnego, to może być fantastyczny wybór – nie aż tak ładny w kabinie jak Peugeot, za to zdecydowanie żwawszy. 225 KM z dwóch litrów i turbo może nawet pozwolić ścigać się z Octavią II 1.9 TDI! (nawet nie wiedziałem, że takie Megane występowało jako pięciodrzwiowe).
Może jakaś szybka włoszczyzna?
Do 20 tys. zł nie ma wielkiego wyboru. Auta są albo bardzo tanie i niezbyt udane (Stilo Abarth) albo bardzo udane, ale horrendalnie drogie (500 Abarth). Zostaje Grande Punto Abarth z niezniszczalnym T-Jetem. O dziwo, oferta rynkowa w cenie do 20 tys. zł jest całkiem szeroka i sądzę, że da się zeń coś wybrać. Punto Abarth ma bardzo dobry stosunek moc-masa-cena, więc nie zwłóczmy i zwróćmy uwagę na ten czarny egzemplarz z Warszawy. Tak, wiem, handlarski opis. Można poszukać dalej. Może trzeba się przemóc i zainteresować pojazdem lekko uszkodzonym, jeśli reszta nam odpowiada. Zwłaszcza, że to wersja esseesse, a chyba nie muszę mówić co to znaczy. Jest też parę zwykłych, 155-konnych Abarthów, na przykład taki i taki, a także wyjątkowo dyskretna odmiana Abarth-pack, czyli 1.4 T-Jet 135 KM, którego można dłubnąć czipem na 155 kunia i też wolny nie będzie. Ma ładny kolor i akceptowalną cenę.
W naszym budżecie nie mieści się Alfa Romeo Giulietta 1.7, trudno będzie też o idealne Mi.To ze 170-konnym 1.4 MultiAir.
Jakieś Ople, Fordy...
Uwaga, znalazłem ideał. 200 KM za 5000 zł. I to V6. Nie żartuję, zobaczcie sami: oto Astra G, która oryginalnie została wypuszczona w rzadkiej wersji OPC (stąd ma np. automatyczną klimę! W Astrze G!), a potem ktoś zrobił jej swap na 2.5 V6 z Vectry B. Auto prezentuje się zaskakująco dobrze, nie tylko „jak na Opla”, ale w ogóle. I tylko pięć kafli? Ależ to musi być fantastyczny wóz. Chętnie nakręciłbym o nim film i zamieścił wpis w dziale „jak to jeździ”. Świetny projekt tuningowy, idealnie wpisujący się w początkowe założenia. Jest hatch, jest hot - ale jest to „hot” wewnętrzny, a nie zewnętrzny.
Również wyjątkowym hot hatchem, a nawet hot vanem do 20 000 zł jest Meriva OPC. Przypomnijmy: silnik 1.6 Turbo 180 KM, można go podłubać na dwie stówy, z zewnątrz nie idzie poznać co było robione, a w ogóle to nikt już tego auta nie pamięta i nikt nie weźmie go na poważnie. To jedne z tańszych koni mechanicznych, zwłaszcza jako turbo, co wynika niestety z niezbyt atrakcyjnego opakowania. Ale kupić się jak najbardziej da, auto nie było może megahitem, ale paru Niemców je sobie nabyło. Jeśli OPC, to musi być niebieskie, chociaż czarne jest dyskretniejsze. Ale nawet ja, jako fan głupich samochodów, nie mogę się przekonać do Merivy OPC – w przeciwieństwie do tej Astry powyżej, którą uważam za fantastyczną.
Sportowe Fordy do 20 000 zł nie oferują niczego ciekawego. Fiesta ST z wolnossącym 2.0 o mocy 150 KM nie brzmi przekonująco. Prawdę mówiąc, zupełnie zapomniałem o istnieniu tego samochodu. Może to źle i powinienem się nim przejechać, problem w tym że nie pamiętam, kiedy widziałem jakiegoś w ruchu ulicznym. Focusy? Tylko jedynki, przeważnie w groszowych cenach. O Focusie II ST z silnikiem Volvo za te pieniądze nie ma co marzyć.
Zostaje Japonia
Też bym się jakoś szczególnie nie nastawiał. Yaris T-Sport? Śmiech na sali, ma 105 KM. Corolla E12 1.8 VVTL-i? Ma 192 KM, jest nie do kupienia i nie ma do niej żadnej części. Nissan dawno porzucił ten segment na rzecz crossoverów. Honda – tu w grę wchodzi tylko Civic. Wybór jest jednak znikomy, z rzadka trafia się siódma generacja (EP3), a nawet ktoś sprzedaje bynajmniej nietanio generację szóstą – powątpiewam, czy ona się w Europie nazywała Type-R, ja uważam że VTi, ale nie znam się na Hondach. W tytule pewnie wpisało się samo, autouzupełnianie dodało. Niestety, zawsze jak jeździłem jakimiś szybkimi Hondami, to miałem wrażenie że one robią bardzo dużo hałasu, ale zdecydowanie nie jadą i dowolny diesel wciąga je w turbosprężarkę, wyrzucając wydechem w postaci cząstek stałych.
Za 20 tys. zł nie kupimy Mazdy w wersji MPS (mowa o trójce), a Subaru Impreza nie łapie się dla mnie w kategorię hot hatcha. Nawet jeśli można kupić bardzo tanio sedana I generacji z turbo, to nie zmienia mojego zdania o tym wozie - to jest rajdówka, a nie hot hatch i celuje w klienta, który faktycznie będzie chciał to „upalać”, a nie tylko nie dopuścić, żeby zajeżdżano mu drogę.
I inne pojazdy
Fabia RS – dwójka jest droższa niż 20 tys. zł i ma wadliwy silnik 1.4 Twincharger. Jedynka to diesel, co trochę mnie mierzi, ale z drugiej strony musi naprawdę mieć konkretne uderzenie z momentu obrotowego i to wygląda fajnie. Mniej fajnie wygląda perspektywa płacenia pięciocyfrowych kwot za Fabię jedynkę. Octavia – nie te budżety, chyba że jedynka, ale dla mnie jest to samochód nie do zaakceptowania.
No i zostaje czarny koń tego zestawienia – Seat z Leonem Cuprą pierwszej generacji. Są już tanie, czasem nieco podżarte przez rdzę, ale mają o wiele więcej mocy od Golfa IV GTI i jeżdżą naprawdę sportowo. Poza tym w oczach odbiorców Leon I to już trochę grat, więc nikt na niego nie zwraca uwagi. Pod maską obowiązkowo 1.8 Turbo, który, z całym szacunkiem dla VR6, robi mu z korbowodów jesień średniowiecza. Nawet wzmocniona do 225 KM wersja Cupra R występuje na rynku w cenach poniżej 20 tys. zł. A co najlepsze, jest spory wybór. Z Niemiec, ze Szwajcarii, co kto lubi. O i taki Leon by zakończył raz na zawsze manewry w rodzaju „muszę wyprzedzić ten wóz, choćbym miał zginąć i ja, i ten drugi kierowca”.
Czas na jakieś wnioski końcowe
Bardzo dużo z tych samochodów jest ze Szwajcarii, co każe szczególnie uważać na wysokie opłaty rejestracyjne, ale popularność importu stamtąd będzie się jeszcze zwiększać, bo aut ze Szwajcarii nie trzeba rejestrować po miesiącu przebywania w Polsce. Jednak zestawienie „import Szwajcaria + do opłat” powinno trochę wstrzymać entuzjazm.
A jeśli chodzi o jakąś listę moich faworytów, to nr 1 dzierży Megane RS II, gonione przez Leona Cuprę. Na trzecim miejscu Punto Abarth. Gdzieś przy końcu kręcą się Fiesta ST i Opel Meriva, ale i tak jako pojedynczy, jedyny taki zobacz, najbardziej zachwycił mnie Opel Astra z 2.5 V6 z Vectry.