Polacy jeżdżą prawie nowymi samochodami. Aż 60 proc. aut ma poniżej 10 lat
Ponad połowa samochodów jeżdżących po polskich drogach jest wyprodukowana po roku 2014 lub później, czyli spełnia normę Euro 6. W tej sytuacji wypada się zastanowić, czy te wszystkie ekobzdury mają w ogóle sens.
Można też zadać sobie pytanie, czemu inne media, których nazwy przemilczę, tak obmierźle kłamią, twierdząc że „Polacy jeżdżą starymi samochodami”. Jest to sytuacja, w której ktoś nazywa arbitralnie dany produkt „starym”, chociaż nie ma ku temu żadnej podstawy. Jeśli średnia wieku samochodów w Polsce wynosi obecnie prawie 16 lat, to znaczy że auto 16-letnie nie jest stare, tylko mieści się w średniej. Stare są dopiero te, które od średniej są starsze. Przedstawianie tego w inny sposób to manipulacja, na którą łatwo dać się nabrać.
Kolejna runda opluwania polskich kierowców wzięła się z raportu Santander Consumer Multirent
Nazywa się on „Polak w drodze po auto” i napisano tam zaskakujące rzeczy. Pominę już, że podano liczbę samochodów w Polsce na poziomie 27 milionów, co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością i było wielokrotnie obalane. Instytut Samar sprawdził, że z tych 27 milionów, ponad 7 milionów pojazdów to auta, które ostatni raz miały OC ponad 6 lat temu, więc prawdopodobnie są dawno zezłomowane. Aktywnych pojazdów (a nie rekordów w CEPiK) mamy około 20 milionów. Ale niech prawda nie stanie nam na drodze słuszności.
Dalej mamy ciekawy podział:
- 40 proc. samochodów w Polsce ma więcej niż 10 lat
- 24 proc. ma od 7 do 10 lat
- 28 proc. ma od 3 do 6 lat
- 7 proc. ma mniej niż 3 lata
Z tego wynika, że większość samochodów w Polsce to pojazdy z normą Euro 6. W tej sytuacji wypada się zastanowić, dlaczego jesteśmy karmieni nieprawdą, że Polacy jeżdżą starymi samochodami. Odpowiedź jest oczywista – dealerom czy importerom zależy, żebyśmy w to wierzyli. Co ciekawe, są oni mistrzami w serwowaniu nam sprzeczności, ponieważ przy zakupie będziemy informowani, że auto, które kupujemy to trwała konstrukcja z gwarancją na wiele lat, ale kiedy faktycznie z tej trwałości chcemy skorzystać, to dowiadujemy się, że „jeździmy starym samochodem”. To jak to w końcu jest, nowe auta są trwałe i warto je kupować, czy po 5 latach nadają się do wymiany?
W dużych miastach samochody są najnowsze
W dużych miastach prawie 40 proc. pojazdów to samochody w wieku od 3 do 6 lat. Co dziesiąte ma mniej niż 3 lata, czyli łącznie połowa aut w polskich dużych miastach to samochody maksymalnie sześcioletnie (rok produkcji 2018 lub nowsze). Czyli z Euro 6d. Nigdy w historii nie mieliśmy tak wysokiego odsetka nowych samochodów w ruchu miejskim, wyposażonych we wszelkie możliwe systemy oczyszczania spalin. I teraz nagle się dowiadujemy, że musimy wprowadzić strefy czystego transportu, bo inaczej się podusimy? Czemu nie podusiliśmy się, gdy średnia norma Euro w Polsce wynosiła zero, a standardem był gaźnikowy Polonez lub Cinquecento? Nie wiem, choć się domyślam.
Najstarsze auta jeżdżą w małych miasteczkach
Ustawiając próg wielkości miasta na 50 tys. mieszkańców, mamy następujący wynik: 47 proc. pojazdów ma więcej niż 10 lat. Czyli nadal ponad połowa ma mniej. Nie chce wyjść inaczej. Oczywiście do momentu, kiedy nie przeczytamy dopisku drobnym druczkiem: badanie metodą CATI na próbie n=1000. CATI to computer-assisted telephone interview - wspomagany komputerowo wywiad telefoniczny. Czyli przebadano 1000 osób i na tej podstawie wyciągnięto wnioski na temat wieku samochodów w Polsce (zapewne bez weryfikacji tego z CEPiK), dodatkowo również zadawano pytanie „czy planują państwo wymianę samochodu” i 1/3 respondentów odpowiedziała że tak. Mamy więc zdanie 1000 osób z ok. 20 mln polskich kierowców i na tej podstawie inne media, nie tylko motoryzacyjne, piszą, że Polacy jeżdżą starymi samochodami.
A nawet jeśli jeżdżą, to bardzo dobrze.
Stare samochody są prostsze i tańsze w utrzymaniu, a jeśli się zepsują - zarobi lokalny mechanik i sprzedawca części, a nie importer i przedstawiciel wielkiego koncernu. Jeżdżąc starym samochodem, śmiejesz się w twarz korporacji, która go sprzedała. Oni by chcieli, żeby ten samochód już się rozpadł, a ty złośliwie utrzymujesz go dalej przy życiu. Oni będą utrudniali ci to zadanie, lobbując za strefami czystego transportu i wycofując części eksploatacyjne z dystrybucji, a ty i tak nie pójdziesz po nowy samochód, bo wóz za 15-20 tys. zł robi to samo co ten za 120 tys. zł. To już nie są czasy, że auta używane to nienadający się do eksploatacji szmelc z PRL. 20 tys. zł wystarczy na benzynowe auto z Euro 5, które jest dla aut na benzynę takie samo jak Euro 6. Chciałbym znać choć jeden powód, poza nienasyconą żądzą zysku korporacji, dla którego miałbym jeździć nowym samochodem. A wiem! Żeby dobrze wyglądało w lipnych statystykach.
Zdjęcie główne: VW Passat, który ma ponad 10 lat.