Opel chce sprzedawać Vauxhalle z pomocą patriotyzmu
By zwiększyć udział w lokalnym rynku, brytyjski oddział Opla uderza w patriotyczne tony.

Ta informacja uderzyła mnie mocno dziś rano, gdy przeglądałem doniesienia z serwisów prasowych kolejnych marek. Wyczytałem, że Opel (po brytyjsku: Vauxhall) szykuje się do ogromnej kampanii reklamowej, dzięki której chce do 2022 r. dwukrotnie zwiększyć swój udział na brytyjskim rynku, a dziś wynosi on 7,5 proc.
Wygląda na to, że Vauxhall mocno liczy na Brexit.
Gdy ten faktycznie nastanie, Brytyjczycy mogą mieć utrudniony dostęp do zagranicznych produktów i być może chętniej spojrzą na wytwory rodzimych marek. Dlatego Vauxhall promuje swoje produkty hasłem New Rules, Britannia i podkreśla, jak bardzo Vauxhalle są skonstruowane właśnie z myślą o Brytyjczykach.
Elektryczną Corsę wprowadza na rynek tak:
Do tego wszystkie Vauxhalle będą miały z tyłu znaczek Made for Britain, a te, które powstają w UK, czyli Vivaro z Luton i Astra z Ellesmere Port - Made in Britain. Że też nikt nie wpadł na to, żeby przygotować odpowiednie znaczki na Ople z Gliwic.
Vauxhall wspiera lokalny biznes - nie ma co się dziwić.
Jasne, tyle że według mnie to zaciąga hipokryzją, bo gdy w listopadzie byłem na prezentacji Corsy, tym co najbardziej utkwiło mi po konferencji prasowej, było wielokrotne przypominanie o niemieckich korzeniach tego auta. Usłyszałem, że Opel to niemiecka marka, Corsa to niemiecki samochód i oglądam dzieło niemieckiej myśli inżynieryjnej. W Corsie wszystko zostało przygotowane zgodnie z niemiecką tradycja projektowania, a projektując ją myślano o jej stabilności podczas jazdy z wysokimi prędkościami, z jakimi podróżuje się po niemieckich autostradach.
Wystarczyło przełożyć kierownicę na prawą stronę, zamontować inny znaczek i fik - mamy auto na wskroś brytyjskie.
I to, że w obu przypadkach mówimy o samochodzie skonstruowanym na platformie Peugeot-Citroen, napędzanym silnikami PSA, produkowanym w hiszpańskiej Saragossie - to zupełnie nie ma znaczenia. Opel pozostaje niemiecki, a Vauxhall brytyjski.
Wspaniały jest ten naciągany patriotyzm.
W zglobalizowanym świecie, w którym samochody każdej marki projektują ludzie z różnych stron świata, części dostarczają poddostawcy zewsząd, a sama produkcja odbywa się w fabrykach na dowolnym kontynencie, narodowe pozostają chyba tylko znaczki na maskach. Czy z pomocą patriotyzmu faktycznie da się je sprzedać? A nie lepiej po prostu kupić coś, co jest dla nas najlepsze?
Tą drogą od dawna kroczą Amerykanie.
W kolebce motoryzacji na 20 najpopularniejszych modeli samochodów osobowych w 2019 r., amerykańskich było tylko 5. A pierwszy znalazł się na tej liście dopiero na 8. miejscu. Pierwsza szóstka to auta z Japonii, a w całej dwudziestce jest w sumie 14 aut z Azji i jedno z Europy.
Czy Vauxhall wybrał dobry kierunek - przekonamy się sprawdzając jego udział w rynku w 2022 r. Jeśli nie, być może wróci do promowania swoich modeli z pomocą mamusiek w piżamach.