REKLAMA

Polska wysłała list do Komisji Europejskiej. Wraz z Węgrami bronimy spalin

Grupa krajów Unii Europejskiej napisała wspólny list do Komisji Europejskiej, w którym domaga się, aby po roku 2035 nadal można było produkować i sprzedawać auta spalinowe. Jednym głosem mówią w nim Polska i Węgry, a oprócz tego także Włochy, Czechy, Słowacja i Bułgaria.

Polska wysłała list do Komisji Europejskiej. Wraz z Węgrami bronimy spalin
REKLAMA

Nie przepadam za wplataniem wszędzie memów z „Chłopaków z baraków”, ale w tym przypadku idealnie pasuje powiedzenie „ale ekipę żeście zmontowali”. Sześć krajów, z których jeden tylko słynie z rozwiniętego przemysłu motoryzacyjnego (choć w kiepskim stanie), apeluje do Komisji Europejskiej, aby jednak nie wprowadzała tego zakazu sprzedaży aut spalinowych już za 9 lat.

REKLAMA

Może premier Tusk czuje się teraz tak, jak my czuliśmy się, gdy wprowadzano nam SCT

Tłumaczyliśmy, że to jest bez sensu – nic nie daje, łamie konstytucyjne prawa, wprowadza idiotyczne podziały i karze za coś, co nie jest nielegalne. Krzyczeliśmy, pisaliśmy, protestowaliśmy. Władza pozostała nieugięta, uchwały przegłosowano, a ostatnio ktoś już nawet dostał z tego tytułu mandat (choć wiarygodność tej wiadomości wydaje mi się wątpliwa). Podobnie jak Warszawa postąpił Kraków, tylko jeszcze gorzej i jeszcze brutalniej. A teraz ten sam premier Tusk, którego tak popierają prezydenci Warszawy i Krakowa, pisze list do Unii Europejskiej, żeby nam odpuściła, a pod tym samym listem podpisuje się Viktor Orban. Przecież to jest komedia.

Polska chciałaby, aby Unia Europejska dopuściła sprzedaż niektórych rodzajów samochodów spalinowych także po roku 2035. Chodzi o hybrydy plug-in, samochody typu EREV czyli z silnikiem spalinowym doładowującym akumulator trakcyjny albo pojazdy dostosowane do zasilania tylko paliwami syntetycznymi. Trochę się spóźniliśmy z tym wsparciem Niemiec, bo takie same postulaty wystosował w kierunku KE kanclerz Niemiec Friedrich Merz, tyle że we wrześniu tego roku. Mógłby teraz nam podziękować za pomoc, ale nisko oceniam szanse, że tak się stanie. Polska jest także przeciwna europejskiemu planowi wprowadzenia obowiązku nabywania aut elektrycznych przez firmy już w najbliższym czasie, na długo przed zakazem sprzedaży samochodów spalinowych.

Nie bardzo rozumiem stanowisko Polski

Jeszcze mniej – Słowacji, Węgier czy Bułgarii, które przemysł motoryzacyjny mają na niskim poziomie. Oczywiście w Polsce mamy fabryki samochodów, i to całkiem liczne. Swoje pojazdy wytwarza u nas Stellantis czy Volkswagen, a istotne podzespoły, takie jak silniki czy skrzynie biegów, m.in. Toyota. Ponadto produkujemy bardzo dużo części samochodowych, tak zamienników, jak i na tzw. pierwszy montaż (OEM). Zakaz sprzedaży pojazdów spalinowych może zupełnie temu przemysłowi nie zaszkodzić. Przecież to nie Unia Europejska produkuje samochody, tylko światowe koncerny. Jeśli Polska będzie dla nich dalej atrakcyjnym miejscem prowadzenia biznesu, to będą u nas wytwarzać swoje auta elektryczne.

Brakuje tylko człowieka z czerwoną flagą

W tym kontekście podejście naszego premiera przypomina mi angielskich właścicieli powozów i dyliżansów transportowych, którzy walczyli z omnibusami parowymi, twierdząc że omnibusy parowe niszczą ich biznes, są niebezpieczne, śmierdzą i wybuchają. Na jakiś czas nawet odnieśli zwycięstwo i udało się wymóc na władzach „prawo czerwonej flagi” nakazujące, aby przed omnibusem szedł człowiek i machał flagą. Ale ostatecznie przegrali. Tak samo przegrają wszyscy broniący przemysłu produkcji aut spalinowych. Unia Europejska nie odpuści ani o milimetr, jedyne co się zdarzy to przyspieszenie terminu zakazu, a państwa, które krzyczały przeciwko niemu, zostaną ukarane. Oczywiście z wyjątkiem Niemiec. Samochody będą elektryczne, czy tego chcemy czy nie, i będą w subskrypcji z limitowanym czasem użytkowania, również czy tego chcemy czy nie – bo nie rządzi tym ani Tusk, ani Merz, ani Ursula von der Leyen, tylko zyski korporacji. Gdyby korporacje nie wiedziały, że przez przejście na elektromobilność ostatecznie zarobią więcej (tzn. będą miały wyższy procent zyskowności), to by tego nie forsowały.

REKLAMA

W interesie Polski byłoby raczej przyspieszenie tego zakazu

Wyjście do koncernów z propozycjami, żeby w Polsce ulokować produkcję akumulatorów (tak, wiem – już je produkujemy w LG), czy samych aut elektrycznych w całości. Mieliśmy szansę przekonać do tego Chińczyków, którzy będą dyktowali trendy w motoryzacji w Europie w nadchodzących latach, ale nie będzie u nas ani fabryki Leapmotor, ani BYD. Powstaną w Hiszpanii i Turcji, a także na Węgrzech. Chińczycy niespecjalnie kochają Polskę, bo głosowaliśmy za cłami na auta elektryczne importowane z tego kraju, a niektórzy się wstrzymali od głosu w tej sprawie i teraz będą mieli chińskie fabryki u siebie. Idzie nam, można powiedzieć, wspaniale, to znaczy bronimy sprawy dawno przegranej, w czym – poza przypodobaniem się Niemcom – nie mamy żadnego interesu.

No ale przynajmniej cieszę się, widząc premiera w tej samej sytuacji, w której byłem ja.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-12-11T09:41:19+01:00
Aktualizacja: 2025-12-10T17:31:03+01:00
Aktualizacja: 2025-12-10T17:16:56+01:00
Aktualizacja: 2025-12-10T13:54:55+01:00
Aktualizacja: 2025-12-10T11:12:28+01:00
Aktualizacja: 2025-12-09T13:50:46+01:00
Aktualizacja: 2025-12-09T12:22:20+01:00
Aktualizacja: 2025-12-09T07:40:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T18:26:27+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T17:23:21+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T16:43:02+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T15:10:25+01:00
Aktualizacja: 2025-12-08T13:56:40+01:00
Aktualizacja: 2025-12-07T16:45:00+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA