Najtańsza mocna (k)Omoda na rynku. Prawie 200 KM, a cena śmieszna
Prawie 200 KM pod maską, mniej niż 8 sekund do setki, modne, SUV-owate nadwozie, a cena... nie taka, jak się spodziewaliście. Omoda 5 właśnie doczekała się wstępnego polskiego cennika i jedno jest pewne - będzie ciekawie.
Wprawdzie w komunikacie prasowym pojawia się wielokrotnie stwierdzenie, że Omoda nie planuje wyróżniać się wyłącznie niską ceną albo walczyć z konkurencją tym argumentem, ale jednak obok takiej kombinacji cech i cen trudno przejść obojętnie.
SUV + 200 KM = ...?
Żeby już skończyć baitowanie - 130 000 zł, a może nawet mniej, bo informacja prasowa sugeruje, że model "w wersji premium" albo "z pełnym wyposażeniem" będzie kosztował mniej niż 130 000 zł, a oprócz "premium" ma się też pojawić, prawdopodobnie tańsza, odmiana "comfort". Przy czym podobno nawet ta tańsza ma wcale nie być uboga, bo znajdziemy tutaj m.in. aktywny tempomat, kamerę cofania, systemy bezpieczeństwa czy indukcyjną ładowarkę. W wyższej wersji pojawi się więcej lakierów, kamera 360, dwustrefowa klimatyzacja czy nawet szyberdach.
Czytaj więcej:
Pod maską wersji spalinowej - o elektrycznej na razie brak informacji cenowych - pracuje silnik 1.6 z turbo o mocy 197 KM, a przełożeń będziemy mieć do dyspozycji 7, przy czym nie trzeba ich będzie zmieniać samodzielnie, bo w ramach standardowego wyposażenia dostaniemy "automat".
Ile więc na start będzie kosztować Omoda 5 Comfort? 120 000 zł? Mniej? Nawet przy 130 000 zł oferta i tak wydaje się ciekawa, bo...
... tańszego mocnego SUV-a raczej nie znajdziemy.
Najbliżej jest Hyundai Kona, którego cena momentami zbliża się do okolic 135 000 zł, ale standardowo kosztuje minimalnie ponad 140 000 zł. Nawet jeśli zrezygnujemy z SUV-ów i zgodzimy się na mniejsze, zwykłe samochody, to wybór pozostaje niewielki. Właściwie na liście mamy tylko Hyundaia i20 N za około 128 000 zł, czyli... Omoda 5 może być od niego tańsza. Teoretycznie w cennikach najtańszym mocnym autem (tj. w okolicach 200 KM) pozostaje Fiesta, ale jak Fiesta skończyła, to wiadomo.
Oczywiście dalej istnieje spore prawdopodobieństwo, że klienci w Polsce będą jednak woleli trochę dopłacić albo zrezygnować z większej mocy, żeby mieć na masce jakiś bardziej rozpoznawalny znaczek - i nawet nie tylko po to, żeby sąsiad bardziej zazdrościł, ale po to, żeby mieć coś, co znają. Z drugiej strony - kto nie chciałby mieć 200 KM pod maską i to w nowym samochodzie, wycenionym naprawdę dobrze?