REKLAMA

Jeździłem autem marki Omoda. Jest prawie jak w normalnych samochodach

Omoda to chińska marka w ramach koncernu Chery, która również próbuje swoich sił na polskim rynku. Na wyjątkowo krótką jazdę testową udostępniono mi pojazd Omoda 5.

Omoda 5
REKLAMA

Nie jest łatwo napisać coś sensownego o pojeździe, jeśli dostaje się go na 8 godzin i trzeba w tym czasie i nim pojeździć, i zrobić jakieś zdjęcia, i znaleźć jakieś ciekawostki na jego temat. Nie narzekam, raczej informuję czemu to, co właśnie czytacie, nie jest typowym testem – bo i czas obcowania z Omodą miałem wyjątkowo krótki.

REKLAMA

Zdążyłem jednak wyrobić sobie o tym aucie zdanie i w dodatku się z nim zgadzam

Powiem tak: jest już prawie dobrze. To już niemal to, już naprawdę o ząbek od poziomu tańszych modeli koreańskich czy japońskich, już naprawdę można byłoby rozważyć Omodę 5 jako alternatywę dla Dacii Duster czy Suzuki S-Cross, gdyby... ale nie uprzedzajmy mojej opinii, na początek trochę faktów.

Omoda 5 to rodzaj crossovera bez terenowych ambicji, chociaż ma całkiem porządne, baloniaste opony. O ile rozmiar 18 cali z profilem 55 można nazwać „balonem”, ale w obecnych czasach już chyba tak. W każdym razie przejechałem tym samochodem bez obaw po koszmarnym objeździe remontowanej drogi Piaseczno-Konstancin, gdzie zerwano całą nawierzchnię i jedzie się po pofalowanej gruntówce. Nie bałem się, że przytrę czymś o ziemię. Auto jest zawieszone miękko i komfortowo, nie ma tu więc ani nastawienia na sport, ani na teren, raczej na codzienne stanie w korkach.

Omoda 5

Mimo 185 KM, Omoda 5 nie jest demonem prędkości

Jeździ całkiem normalnie, nie zrywa przyczepności, rozpędza się dość dostojnie i bez problemu pozwala utrzymywać prędkość autostradową 120-130 km/h. Co do wyciszenia, nazwałbym to poziomem Dacii, czyli silnik może nie ryczy, ale jakiegoś skupienia nad redukcją szumów tu nie zauważyłem. Gdy trzeba zredukować bieg – siedmiobiegowy „automat” zrobi to bez zawahania. Na zjazdach z autostrady radzę zwalniać z wyprzedzeniem, bo samochód dość mocno się pochyla i ociera o podsterowność. Dopóki kręciłem się po podwarszawskich wioskach, zużycie paliwa nie przebijało 7 litrów. Gdy wjechałem do miasta, szybko skoczyło do 8 l/100 km. Niestety, ale moim zdaniem jest to strasznie dużo jak na obecne czasy. Możliwe, że rozbestwiły nas oszczędne hybrydy, jednak nie chciałbym mieć nowego auta, które wciąga osiem litrów na stówę, chyba że byłaby to jakaś wybitna klasa premium.

Nie mam zastrzeżeń do praktyczności

Cztery rosłe osoby siądą wygodnie, zwłaszcza z przodu w lekko sportowych fotelach ze zintegrowanym zagłówkiem. Mamy spory bagażnik, a pod nim i schowek, i jeszcze dojazdowe koło zapasowe. Materiały wykończeniowe są właściwie takie jak u droższych producentów i nie są to słowa uznania wobec Omody, tylko przytyk do „renomowanych” rywali. Prawie wszystko działa łatwo i jest pod ręką. Prawie, bo niektóre drobiazgi mogą zdenerwować. Na przykład gdy chcemy przestawić wybierak kierunku jazdy na D, intuicyjnie ciągniemy go do tyłu. Ale wtedy skrzynia przestawia się w tryb manualny M, a chcielibyśmy mieć D – więc pchamy znów dźwignię do przodu i wówczas pojawia się N.

Te samochodziki się animują podczas jazdy. Nie bardzo wiem po co, moim zdaniem jest to bardziej wprowadzające w błąd niż niosące jakąś ważną informację.

Są dwa problemy z tym systemem: nieistotny i przerażający

Ten nieistotny to pikanie, które występuje przez cały czas. Nie wiem dlaczego Omoda cały czas robiła „ding”, „bong”, „ping-ping-ping”. Na pewno miała jakiś powód. Uznałem, że może jadę za szybko, więc zwolniłem dużo poniżej limitu. Nic to nie zmieniło, bo gdzieś tam wcześniej system wykrył ograniczenie do 30 km/h. Nie mam pojęcia gdzie ono było, ja nic takiego nie widziałem – ale w porządku, nie kłócę się. Niech sobie pika ile chce, przecież i tak do niczego mnie to nie zmusza, po prostu się przyzwyczaiłem i przestałem zwracać na to uwagę po jakichś 10 minutach. Jeśli to w jakiś sposób ma zwiększać moją uwagę i ostrożność, to jest dokładnie odwrotnie. Dzwoni? Znakomicie, znaczy że działa.

Ładowarka bezprzewodowa (z lewej) rozgrzała mi telefon do takiej temperatury, że przestał działać.
Trochę Volvo vibes

Niestety, Omoda 5 jest wyposażona w rozbudowany system wspomagania kierowcy. Moja porada dla przedstawicieli dealera: wyłączajcie go zanim pozwolicie klientowi się przejechać. Wszystko jest względnie dobrze, dopóki nie chcemy zmienić pasa. Mimo włączonego kierunkowskazu system utrzymania zmiany pasa próbuje przywrócić nas na ten pas, z którego zjeżdżamy. Odbywa się to z gwałtownym szarpnięciem, absolutnie przerażającym. Jeśli ktoś nie ma bardzo dużego doświadczenia w jeździe różnymi samochodami i nie wie, że w nowoczesnym aucie trzeba z całej siły trzymać kierownicę, walcząc ze sztuczną inteligencją, to może wpaść w panikę gdy poczuje, z jaką mocą Omoda próbuje zostać na pasie. Ten system nie powinien być w ogóle stosowany, ponieważ jest dramatycznie niedopracowany. Dealer zapowiedział szybką aktualizację ustawień – podkreślam to, żeby było jasne, że sprawa jest znana.

Ten tryb pokazujący samochód z tyłu odpalił mi się nagle i nagle zniknął. Nie udało się wywołać go ponownie.
Ten ludzik to asystent głosowy. Można do niego mówić po angielsku i ustawić indywidualne słowo wzbudzające. Ustawiłem słowo „kabaczek”.

Ceny Omody i jej rywale

129 900 zł: tyle kosztuje w Polsce wersja Premium 1.6 T-GDI z automatyczną skrzynią biegów. Ma kamerę cofania 360', podgrzewaną kierownicę, duży ekran centralny i monitoruje kierowcę bez ustanku. Jest to cena z kategorii „raczej nie”, ponieważ niemal dokładnie tyle samo kosztuje gotowy do odebrania Nissan Qashqai 1.3, też z automatem. Albo Juke, ale z pełną hybrydą. Wiem, że MG HS w maksymalnej wersji wyposażenia jest niewiele tańsze (123 900 zł), a Beijing 5 – nawet droższy (130 800 zł), ale to sprawia, że powstaje nam na rynku nowa kategoria: egzotycznych pojazdów chińskich sprzedawanych w cenie bardziej renomowanych rywali azjatyckich czy europejskich, ale o mizernej rozpoznawalności. Nie mówię, że nikt tego nie kupi (powiedzmy, że kwestia systemów wspomagania kierowcy zostanie wkrótce rozwiązania), mówię tylko że po krótkotrwałym efekcie zainteresowania nowością przyjdzie czas trudnej pracy o pozycję rynkową. I wtedy trzeba będzie czymś się wyróżnić, a z tym Omoda ma lekki problem.

Podsumowanie w dwóch zdaniach

Jeśli planujesz dziś zakup Omody, jesteś trochę ekscentrykiem/ekscentryczką. Ale to samo mówiono o ludziach, którzy w latach 90. kupowali Kie.

REKLAMA

Zapomniałem o najważniejszym. Omoda 5 była ostatnim samochodem, jakim przejechałem przez tunel pod Marszałkowską.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA