Nowy DS7 ma już polski cennik. Nie szukaj w nim wersji benzynowych
Nowy DS7, ze świetnym, odświeżonym frontem, ma już oficjalny polski cennik. Na start przyjdzie nam zapłacić mniej niż 200 000 zł. Ale tylko odrobinkę mniej.
Najtańsza odmiana odświeżonego DS7 (już bez dopisku Crossback) kosztuje równe 199 900 zł, co oznacza niestety podwyżkę w porównaniu do modelu sprzed liftingu. Według dostępnego jeszcze na stronie konfiguratora starego modelu, trzeba było zapłacić za niego 192 200 zł.
Ale że front jest dużo ładniejszy - nie ma się co denerwować.
DS7 - do wyboru diesel albo... hybryda plug-in.
W wersji przed liftingiem klienci mogli wybierać pomiędzy jednostką benzynową (PureTech 180) a wysokoprężną (BlueHDi 130). Teraz takiego wyboru nie mają.
W aktualnym cenniku bazową jednostką jest 130-konny diesel z automatyczną, 8-stopniową przekładnią, ale jeśli nie jest to paliwo albo moc naszych marzeń, musimy zdecydować się na hybrydę z wtyczką.
Do wyboru jest wariant E-Tense 225, E-Tense 300 4x4 oraz E-Tense 360 4x4. I na tym cennik się kończy.
DS7 - ile kosztuje?
Wspomniane 199 900 zł, jeśli wystarczy nam podstawowa wersja wyposażenia i 130-konna jednostka wysokoprężna. E-Tense 255 oznacza już wydatek co najmniej 243 000 zł, natomiast E-Tense 300 4x4 - 263 000 zł.
Jeśli chcemy mieć do dyspozycji 360 KM (i 4x4), to musimy niestety zdecydować się na dużo wyższą wersję wyposażenia i pogodzić się z ceną na poziomie co najmniej 304 000 zł.
Najdroższa, premiera wersja DS7 - LA Premiere - kosztuje... 344 000 zł.
Nowy DS 7 - co w standardzie?
W bazowej wersji Bastille - m.in. koło kierownicy pokryte ziarnistą skórą, chromowane akcenty wykończeniowe, automatycznie sterowane wycieraczki, elektrochromatyczne lusterko wewnętrzne, podgrzewane, przyciemniane (po stronie kierowcy) i elektrycznie sterowane lusterka zewnętrzne, reflektory LED, tempomat, monitorowanie martwego pola, rozpoznawanie znaków, automatyczny hamulec awaryjny, bezkluczykowy dostęp, dzielona kanapa, automatyczna klimatyzacja dwustrefowa, łopatki przy kierownicy, system zmiany trybów jazdy, cyfrowe zegary i 12,3-calowy ekran systemu multimedialnego z bezprzewodowym CarPlay.
Biednie więc absolutnie nie jest, ale dopłaty wymaga kilka raczej podstawowych opcji, w tym m.in. podgrzewane przednie fotele czy klimatyzacja z nawiewem na drugi rząd (serio?).
W najtańszej wersji nie znajdziemy też efektownej skórzanej tapicerki, ale ta materiałowa przynajmniej nie jest czarno-szara i prezentuje się - przynajmniej na zdjęciach - całkiem przyjemnie. Może niedługo uda nam się ją sprawdzić na żywo, chyba że modele pokazowe i testowe będą doposażone pod korek.
DS7 - jest tanio czy drogo?
Przede wszystkim jest ładnie i dość nietypowo - szczególnie we wnętrzu. Za to duży plus. Drugi za wyposażenie.
Z drugiej strony - to jednak niemal równe 200 000 zł za 130-konnego diesla albo 243 000 zł, jeśli wolimy benzynę. Fakt, że benzyna będzie plug-inowa raczej nie ma większego znaczenia dla klientów. To wybór podyktowany raczej normami i interesem koncernu, a nie zainteresowaniem klientów.
Dodatkowo DS7 nie jest przesadnie wielki. 4,59 m długości i 2,74 m rozstawu osi to dobre wyniki, ale pozycjonują go nieco poniżej np. Mercedesa GLB (4,63 m długości, 2,83 m między osiami). GLB wprawdzie nie będzie tak stylowy i tak dobrze wyposażony na start, ale najtańsze wersje kosztują już ok. 170 000 zł, a za 201 100 zł można mieć już GLB 250 4Matic, która na sprint to setki potrzebuje mniej niż 7 sekund. Bazowy DS7 będzie na to potrzebował... prawie 11 s.
Ale może jadąc z odpowiednim bagażem stylu nie trzeba się spieszyć.