REKLAMA

Chińczycy robią samo nadwozie do Corolli sprzed prawie 40 lat. Oszaleli? Nie, to wy oszaleliście

Oszaleliście na punkcie Corolli AE86, kultowej „hachi-roku” do tego stopnia, że Chińczykom opłaca się produkować całe nadwozie do tego auta.

Chińczycy robią samo nadwozie do Corolli sprzed prawie 40 lat. Oszaleli? Nie, to wy oszaleliście
REKLAMA

Jako były właściciel Corolli AE86 mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że ten samochód jest przereklamowany, a „hajp” na niego nakręcił serial „Initial D”. Aby AE86 jeździła jak prawdziwy samochód sportowy, trzeba przeprowadzić mnóstwo modyfikacji, które kiedyś były względnie tanie, a dziś są szaleńczo drogie. Seryjna AE86, jeśli jeszcze jakieś zostały, jeździ co najwyżej średnio. Nie mogę jednak powiedzieć, że ten wóz mi się nie podoba – uwielbiam japońskie kanciastości z lat 80., dlatego po AE86 kupiłem sobie idealnego Starleta KP60. Było to już kilkanaście lat temu, wtedy wszystkie te wozy były jeszcze względnie tanie.

REKLAMA

Dziś Corolla AE86 jest już nie tyle horrendalnie droga, co niedostępna

Nieliczne pozostałe egzemplarze, nawet jeśli poddawane są remontowi blacharskiemu, zmuszają właścicieli do wyciągania części spod ziemi cudem albo do ich pracochłonnego dorabiania. Wystarczy jednak, żeby pojawił się odpowiedni popyt, i jest niemal pewne, że wówczas znajdą się jacyś Chińczycy, którzy wejdą w temat. I proszę, mamy rok 2024, i w Chinach można kupić sobie nowe nadwozie do Corolli AE86.

Widać, że zrobiono wierną kopię najbardziej „kultowego” nadwozia AE86, czyli trzydrzwiowego coupe z chowanymi lampami. Spodziewam się, że prawnicy Toyoty już piszą pozew, ale pewnie skończy się na niczym, bo nikt nie chce mieć krzywych klusek na rynku chińskim. Tak samo jak niczym skończyły się nieśmiałe protesty Forda czy VW, bo przecież w Chinach można już kupić też kompletne nadwozie do Escorta pierwszej generacji czy VW T1.

Trik polega na tym, że trzeba zamówić minimum pięć sztuk

Jeśli kupisz 50, cena jednego nadwozia to tylko 8000 dolarów. Przy zamówieniu pięciu sztuk – rośnie do 9500 dolarów. To nadal tanio, poniżej 40 tys. zł. Do tego trzeba jednak doliczyć koszt transportu z Chin. Zapewne pytacie, czy ten producent w ogóle wie coś o nadwoziach – tak się składa, że jest to firma, która wykonuje już nadwozia dla FAW-General Motors, a budę do AE86 robi trochę „na boku”, ale z użyciem normalnych pras do blachy. Nikt jeszcze nie próbował składać gotowego auta z tym nadwoziem, więc nie wiadomo czy trzyma ono fabryczne wymiary i ma odpowiednią sztywność, ale pewnie przekonamy się o tym za jakiś rok. Gdyby ktoś już chciał kupować, to proszę, oto i link.

Ale teraz uważajcie

Na tym nie koniec dobrych wiadomości dla miłośników driftu. Wiele osób narzeka, że pokończyły się już silniki Toyoty 2JZ-GE, te kultowe jednostki stosowane w Suprze IV generacji (JZA80), w wersji wolnossącej i biturbo. Jest jednak silnik, który odpowiada temu z Supry potencjałem na tuning, a nazywa się Barra. W Polsce istnieje firma, która sprowadza z Australii silnik Barra, czyli po prostu fordowskie 4.0 z sześcioma cylindrami w rzędzie. Taki silnik można mieć za 10-12 tys. zł i wsadzić go do dowolnego driftowozu, a następnie jeszcze dołożyć turbosprężarkę. Podobno za 25-30 tys. zł mamy już naprawdę mocne, uturbione 4.0 prosto od australijskiego kangura. Ciekawe czy da się to zmieścić do chińskiego nadwozia od AE86.

REKLAMA

Ten trend będzie się tylko nasilał

Za parę lat będzie można kupić sobie zapewne popularne klasyki w zupełnie nowych, chińskich wcieleniach, tyle że z napędem elektrycznym. Ja jestem za, nie mogę się doczekać możliwości zakupu elektrycznej, chińskiej Skody 105.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA