BMW ma nowego SAV-a i nowego SAC-a. Każdy z silnikiem o mocy co najmniej 600 KM
Bez rebusów - chodzi o najnowsze wersje X5 M i X6 M oraz odmiany Competition.
Ci marketingowcy to mają życie równie hardkorowe co red. Karczmarz jeżdżący A35 AMG. Nie, mają nawet gorzej, bo muszą służbowo komplikować proste rzeczy i wymyślać nowe potrzeby niczego nieprzeczuwającym klientom. I wymyślili, że X5 nie może być SUV-em, bo przecież SUV to Sport Utility Vehicle, czyli pojazd sportowo-użytkowy. A właściciele BMW nie potrzebują użytkowych samochodów. Użytkowa to może być Dacia Duster Fiskal. Dla właścicieli BMW wymyślono SAV-a, czyli Sport Activity Vehicle - samochód sportowo-aktywnościowy. A potem jego mniej sensowną odmianę wymyślono jako SAC, czyli Sport Activity Coupe. Klienci to łyknęli i od lat z chęcią kupują. Ja nadal czekam na BMW Sport Utility Xtremer, to by było coś.
Ale żarty na bok - BMW pokazało nowe X5 M i nowe X6 M.
Tradycyjnie, jak przystało na kolejną generację, nowe eMki są mocniejsze i szybsze od poprzednich. Pod maskami wciąż mają 4,4-litrowe V8, ale mocniejsze o 25 KM - mają po dokładnie 600 KM mocy i 750 Nm momentu obrotowego. Konie i niuty dostarczane są do wszystkich kół za pośrednictwem ośmiobiegowej przekładni automatycznej M Steptronic.
Te klocki pozwalają na rozpędzanie słoniątek (ważą po 2295 kg) do 100 km/h w 3,9 s. I na osiągnięcie prędkości maksymalnej 250 km/h. Lub 290, o ile klient dopłaci za M Driver’s Package.
Jeśli 3,9 do setki komuś nie wystarczy, może wybrać odmianę Competition.
Osiągi X5 M Competition i X6 M Competition są jeszcze bardziej irracjonalne. Albo, jeśli ktoś woli, jeszcze mniej racjonalne. Competitiony mają silniki mocniejsze o dodatkowe 25 KM i na sprint do 100 km/h potrzebują 3,8 s. Ale nie rozpędzą się powyżej 290 km/h. Przynajmniej według danych producenta.
BMW zapewnia, że nowe eMki w porównaniu z poprzednikami są jeszcze dynamiczniejsze i jeszcze łatwiejsze w prowadzeniu. A doprowadził do tego długi proces pracy inżynieryjnej i kilometry testów m.in. na torze Nurburgring.
Gdyby ktoś miał problem z odróżnieniem X5 M od zwykłego X5, podpowiadamy gdzie zerkać. Przede wszystkim eMki mają inne zderzaki, z większymi wlotami powietrza, wymuszonymi przez bardziej wydajny układ chłodzenia podzespołów napędu, ale także np. hamulców. eMki mają też swoje wyloty powietrza, które dodatkowo poprawiają aerodynamikę - zaraz za przednim nadkolem. Ale najłatwiej rozpoznać je po nerkach z lakierowanymi na czarno, podwójnymi poprzeczkami.
X5 M i X6 M mają też własne wzory 21-calowych obręczy, spojlery nad tylną szybą i układy wydechowe z podwójnymi końcówkami na krańcach zderzaków.
W kabinie eMki wyróżnia kierownica z czerwonymi przyciskami M1 i M2 do zmiany ustawień trybów jazdy, zestaw cyfrowych zegarów, dźwignia zmiany biegów oraz kokpit wykończony skórą z merynosa.
Inne są też oczywiście fotele - mają zintegrowane zagłówki i sześciokątne przeszycia. Podobne przeszycia można znaleźć też na drzwiach.
Muszę przyznać, że fotele wyglądają szczególnie dobrze. Jeszcze kilka lat temu nie powstydziłby się ich żaden supercar.
Na miejsce oficjalnej premiery modelu Bawarczycy wybrali wystawę samochodową w Los Angeles, która startuje 22 listopada. Samochody trafią do salonów w kwietniu przyszłego roku.
A ja jestem ciekaw, kiedy i na jakich liczbach skończy się wzmacnianie kolejnych generacji. 625 KM i 3,8 s. czy kolejne X5/X6 M Competition przebije 700 KM?