Ćwierć wieku bez Malucha. Tych ciekawostek o najważniejszym aucie w historii Polski nie znałeś
Dziś - czyli 22 września - mija 25 lat od zakończenia produkcji Fiata 126p w Polsce. To prawdopodobnie najważniejszy samochód w historii naszego kraju, ale o niektórych faktach na jego temat mogliście nie mieć pojęcia.

Był żółty i miał na klapie napis „Happy End”, oznaczający nazwę ostatniej, liczącej tysiąc egzemplarzy serii. Gdy równo ćwierć wieku temu ostatni Maluch zjechał z taśmy zakładu w Bielsku-Białej, wśród pracowników nie brakowało łez wzruszenia. Dla wszystkich było jasne, że to koniec długiej - bo trwającej od 1973 roku - epoki.
Jednocześnie fakt, że w czasach VW Passata B5, Mercedesa W220 i przede wszystkim Fiata Seicento (by sprawiedliwie porównywać wozy tej samej klasy) wciąż wytwarzaliśmy archaicznego Malucha (i wciąż cieszył się on powodzeniem), bywał powodem do wstydu. Fakt, że ten rozdział został zamknięty, niektórzy przyjęli z ulgą. Motoryzacja w Polsce weszła nareszcie w kolejną erę. Choć charakterystyczny warkot dwucylindrowego silnika służył za ścieżkę dźwiękową polskich małych miasteczek jeszcze przez długie lata.

Malucha można kochać albo nienawidzić
Dla niektórych to wspomnienie tego, co w motoryzacji najgorsze: ciasny, powolny i awaryjny samochód, którego należało sprzedać natychmiast, gdy zebrało się pieniądze na dowolny pojazd zachodni.
Inni Malucha wspominają z sentymentem: pierwsze kroki za kółkiem, pierwsze podróże, wożenie całej rodziny na wakacje i tak dalej. Dziś na fali takich sentymentów ceny zadbanych 126p szybują pod niebiosa. Można za to kupić świeży, duży, zachodni samochód. Ale przecież nie o to chodzi.
Z okazji rocznicy: czas na ciekawostki na temat Malucha
Niezależnie od tego, czy jesteście w drużynie „anty-Maluch” czy raczej „kiedyś to było”, warto znać fakty i ciekawostki o 126p. W końcu chyba żaden inny samochód nie miał na Polskę i Polaków takiego wpływu i nie wzbudza tylu wspomnień. Tak więc czytajcie, zapamiętujcie i wykorzystujcie. Możecie potem zaskoczyć opowieścią wujka przy weselnym stole. Pewnie w reakcji zacznie mówić „Maluch to było…”. Albo „coś”, albo użyje słowa na „g”.
Maluch BIS mógł nie być taki zły

Po pierwsze, niektórzy do dziś powtarzają mit o tym, że BIS to Maluch z silnikiem z przodu. Nieprawda - w rzeczywistości był to jedyny Maluch z silnikiem chłodzonym cieczą i praktycznym, otwieranym tyłem jak w hatchbacku. Brzmi dobrze, ale ta wersja nie cieszy się dobrą sławą. Słynęła z przegrzewania się i ogólnie z problemów z układem chłodzenia. Dlaczego? Wiele problemów brało się z tego, że wozy wyjeżdżające z fabryki miały zapowietrzony układ chłodzenia ze względu na błędy pracowników „robiących” przy taśmie. Kto zauważył to w porę, odpowietrzył układ i zalał cieczą o odpowiednich parametrach, miał trwałego BIS-a. Ale nie jest łatwo teraz takiego znaleźć (w ogóle BIS-ów jest już mało, więc to jeden z najciekawszych Maluchów).
Maluch mógł nazywać się FSM NiKi

To znaczy, nazywał się tak w krainie, w której ludzie chodzą do góry nogami. W latach 1989-1992 usiłowano sprzedawać 126p w Australii. Dodajmy, że z raczej umiarkowanym sukcesem, choć wóz zdobył pewną popularność np. wśród uczniów i studentów. Po prostu był najtańszy na rynku (kosztował o 10 dolarów australijskich mniej niż wartość dopłaty do tapicerki skórzanej w Porsche 928). „Mały, uroczy i całkowicie syfiasty” - tak wspomina go pewien australijski portal. Podczas salonu samochodowego w Sydney w 1991 r. zaprezentowano wersję idealną na tamtejszy klimat, czyli kabrio. Oryginał przegrywał wyścigi z kangurami, ale po Australii jeździ pewien egzemplarz NiKi stuningowany na ponad 170 KM…
Maluch zmotoryzował nie tylko Polskę, ale i Chiny

W latach 80. w Chinach prywatna motoryzacja praktycznie nie istniała. Mao Zedong nie przewidywał dla obywateli samochodów: ci zwykli jeździli głównie rowerami, a związani z władzą przedstawiciele elit korzystali z taksówek lub państwowych limuzyn. Dopiero reformy Denga Xiaopinga otworzyły drogę do szerszego dostępu do aut. Problem w tym, że chiński przemysł produkował głównie przestarzałe ciężarówki i wojskowe terenówki. Brakowało taniego samochodu osobowego. Ratunek nadszedł z Polski.
W 1980 roku chiński rząd w barterze sprowadził 10 tysięcy Maluchów, które trafiły głównie do taksówkarzy. Auto kosztowało wówczas 5 tys. juanów - kwotę ogromną dla zwykłego robotnika, ale osiągalną dla pierwszych prywatnych przedsiębiorców. Maluch szybko stał się najtańszym i najbardziej dostępnym samochodem w Chinach. W połowie lat 80. w prowizorycznych salonach w Pekinie czy Kantonie na Fiata 126p trzeba było czekać nawet pół roku. Choć dane o liczbie sprzedanych egzemplarzy różnią się - od 10 do nawet 30 tys. rocznie - można powiedzieć, że to był pierwszy masowy wóz w Państwie Środka. Konstruktorzy Omody albo Jaecoo mogli kiedyś mieć Malucha.
Maluch wciąż jest popularny na Kubie

Fiaty 126p trafiały też - w ramach „bratniej” współpracy - na Kubę. Do dziś po wyspie jak wulkan gorącej jeździ ok. 10 000 egzemplarzy wozu pieszczotliwie nazywanego tam „Polaquito” („Polaczek”). Ponieważ o części zamienne bywa tam niełatwo, a potrzeba posiadania sprawnego i spełniającego wymagania np. rodzin albo taksówkarzy auta jest paląca, Maluchy są poddawane niezliczonym przeróbkom. Zdarzają się egzemplarze przerobione na pięciodrzwiowe, z dieslami z Citroena, „pożenione” z Daewoo Tico albo bazujące na podwoziu z Subaru. W tamtejszej motoryzacji nie ma rzeczy niemożliwych. Konieczność budzi kreatywność. Jak jedziecie na urlop na Kubę, zabierzcie ze sobą do torby jakąś małą część do Malucha i wręczcie ją jakiemuś miłemu taksówkarzowi. Będzie bardzo wdzięczny.