Stellantis podjął trudną decyzję. Polska fabryka staje
Stellantis boryka się z problemami sprzedażowymi i to tak poważnymi, że musiał podjąć bardzo trudne decyzje. Polska fabryka staje, ale nie tylko ona jest poszkodowana. Co z pracownikami?
Stellantis to koncern, którego decyzji czasem nie da się zrozumieć. Mając w ofercie kilkanaście marek, podjął się próby zunifikowania napędów, płyt podłogowych i innych rzeczy, które miały radykalnie ograniczyć coraz bardziej rosnące koszty produkcji. W efekcie klienci do końca nie wiedzą, czy kupują jeszcze Opla, Peugeota, a może wręcz przeciwnie - Citroena. Mając w ofercie kilkanaście marek i kilkadziesiąt modeli można się pogubić, zwłaszcza że część z nich cieszy się sporym zainteresowaniem, a sprzedaż innych szoruje na dnie. W efekcie spadających słupków sprzedaży Stellantis musiał podjąć trudną decyzję - europejskie fabryki staną. Na liście nie zabrakło polskiego zakładu.
Polska fabryka w Tychach staje. Stellantis podjął decyzję
Cały koncern w okresie od stycznia do lipca zaliczył prawie 9-procentowy spadek sprzedaży w Europie w porównaniu do analogicznego okresu rok temu. Wyniki dla niektórych modeli są druzgoczące. Spadek sprzedaży Alfy Romeo Tonale to aż 42 proc. Razem z nią 52 proc. spadek zanotował Dodge Hornet, czyli jej amerykański brat z jednej matki. Spadek zaliczył również Fiat Panda, który dzielnie trzyma się pomimo 14-letniej obecności na rynku. Tutaj mówimy o zaledwie 5 proc., ale zarówno Tonale, jak i Hornet i Panda powstają w fabryce w Pomigliano, która będzie mieć przerwę w dniach od 29 września do 10 października. Co ciekawe - sama Alfa Romeo zaliczyła wzrost o 34 proc., ale to wynik sprzedaży innych modeli. Fiat jako całość zanotował aż 21-procentowy spadek.
Spadek produkcji zaliczył Opel (12,6 proc.) i Citroen (11,3 proc.), wraz z jego bardziej premium odmianą, którą znacie jako DS (22 proc. spadek sprzedaży). Mokka i DS3 są produkowane w fabryce we francuskim Poissy. Tam przerwa potrwa od 13 do 31 października. A wiecie jak taka pauza nazywa się w języku korporacji? Zyskanie czasu na dostosowanie tempa produkcji do trudnej sytuacji na rynku europejskim. Piękne. Pracownicy zostaną wysłani na przymusowy urlop bezpłatny.
Okazało się właśnie, że kolejne zakłady giganta dołączają do listy. Fabryka w Madrycie stanie na 14 dni, zakład w Saragossie na 7, a w Niemczech na 5 dni. Polska fabryka w Tychach będzie miała 9 dni przerwy w październiku. I to jest obraz dramatu, który toczy się w koncernie Stellantis.
Nie łudźcie się - będzie gorzej
Zastanawiacie się zapewne - kto zyskał na nieszczęściu Stellantis. Odpowiedź jest jedna - Chińczycy. To właśnie oni zaliczyli 121-proc. wzrost sprzedaży w Europie w porównaniu do ubiegłego roku, a chińskie marki mają już razem 5,5 proc. rynku. Do końca roku zdobędą jeszcze kilka proc. Nie da się ich zatrzymać, bo coraz więcej klientów się do nich przekonuje. To efekt kuli śnieżnej - marki takie jak MG, BYD, Omoda i Jaecoo są coraz częściej widywane na ulicach, a to najlepsza reklama dla marki. I tak moi drodzy - na ich sprzedaży nie ucierpi segment premium, tylko marki popularne. My ostrzegaliśmy o tym już dawno, Tymon wielokrotnie twierdził, że gdy tylko pojawią się na ulicach, to los europejskiej motoryzacji będzie przesadzony. Teraz brakuje tylko ofert dla flot i dobrej wartości rezydualnej chińskich aut i można gasić światło nie tylko w Tychach, Poissy czy Pomigliano. My to widzieliśmy i ostrzegaliśmy, a tymczasem prezesi koncernów zarabiający dziesiątki milionów euro rocznie brali udział w balu. Szkoda, że nie dostrzegli, że ich sala balowa mieści się na Titanicu. Jak to mówią w marynarce: do dna!
Więcej o Stellantis przeczytacie w:
