Widziałem nowego Nissana Micrę. Jego dwie cechy mocno cię zaskoczą
Nissan pokazał właśnie w Polsce najnowszą Micrę. Niby jest mocno spokrewniona z Renault 5, ale jednak nie do końca. Czy to bagietka pomoczona w sosie sojowym?
Nissan Micra - kiedyś to była naprawdę ważna nazwa. Generacja K11 do dziś jest być może jednym z najlepszych pomysłów na tani samochód np. do dostarczania jedzenia, o ile oczywiście znajdziemy egzemplarz, który nie zapewnia nam mycia butów przy każdym wjechaniu w kałużę. K12 była w swoich czasach ciekawie narysowanym, całkiem stylowym autem - gdy SUV-y jeszcze nie kradły całego miejskiego show. Dwie kolejne generacje przeszły raczej bez echa, ale też znajdywały swoich fanów i do dziś służą np. w wypożyczalniach. Niejeden z nas jeździł świeżą Micrą między palmami podczas urlopu.
Kariera spalinowej Micry skończyła się w grudniu 2022 roku
Salony Nissana najpierw wyprzedawały egzemplarze, które im zostały, a potem zapomniały o nazwie Micra. Na szczęście nie na długo, bo teraz ten model wraca, oczywiście jako auto elektryczne. Widziałem go na Kongresie Nowej Mobilności w Katowicach.
„Ale to przecież Renault 5 z innym znaczkiem” - można się oburzyć. Słusznie, bo obydwa te wozy faktycznie są niemal bliźniacze. Moim zdaniem warto jednak docenić Nissana za to, że nie zrobił wszystkie po linii najmniejszego oporu, jak Mitsubishi przy Colcie (Clio z innym znaczkiem) albo ASX-ie (Captur z trzema diamentami w logo).
Renault 5 jest autem w stylu retro. Micra też
Jednocześnie, o ile Piątka nawiązuje (i to bardzo udanie) do modelu o tej samej nazwie z 1972 roku, o tyle Micra - mimo tej samej podstawy i mnóstwa wspólnych części - wcale nie jest do Renault aż tak podobna. Też nawiązuje do przeszłości, ale swojej i nowszej: czyli do Micry K12 z 2003 roku. Nie jest jej unowocześnioną kopią, ale raczej delikatnie puszcza oko do miłośników (a raczej miłośniczek) tamtej stylistyki. Widać to przede wszystkim po lampach z przodu i z tyłu. Ogólnie: doceniam wysiłki.
Oto pierwsza ciekawostka na temat nowej Micry
To właśnie efekt starań o to, by odróżnić od siebie Renault 5 i Micrę. Czyli: Nissan nie ma żadnego elementu nadwozia (prócz dachu), który pasowałby z francuskiego „brata”. Mimo że to tak mocno spokrewnione ze sobą wozy, w dodatku powstające w tej samej, francuskiej fabryce, nie pasują tu ani maska, reflektory czy tylna klapa (to jeszcze aż tak nie dziwi), ani nawet drzwi (to już bardziej). Tutejsze mają np. charakterystyczne przetłoczenie, nazywane przez markę efektem „łyżki do lodów”. Kształt jest taki sam, ale detale już inne.
Słowem: jeśli będziesz mieć nową Micrą stłuczkę, nie dopasujesz żadnych tanich części z OLX-a, wpisując „Renault 5”. Z elementami wnętrza pójdzie łatwiej. Tam styliści się już nie starali i główna różnica tkwi w znaczku na kierownicy. OK - zamontowano jeszcze na tunelu środkowym gumę z wytłoczonym kształtem góry Fudżi, by dodać japońskiego klimatu. W tym wypadku to trochę tak, jakby pomoczyć bagietkę w sosie sojowym.
Czas na drugą ciekawostkę
Wróćmy do oglądania Micry z zewnątrz. Uwaga: to nie są felgi aluminiowe, a stalowe przykryte kołpakami. Mają 18 cali i zupełnie nie przypominają tego, co zwykle kojarzymy ze słowem „kołpak”. Przyznacie, że ładne. Można się nabrać (to znaczy: prawie każdy się nabierze). Ale jakby co, alusy w ofercie też są.
Nowy Nissan Micra kosztuje od 124 900 zł, ale jeszcze nie znamy dokładnych cen poszczególnych wersji, a jedynie kwotę bazową. To o kilka tysięcy złotych więcej niż za Renault 5, ale Nissan broni się dłuższą gwarancją. Można wybrać odmiany o mocy 120 lub 150 KM. Ta pierwsza ma akumulator 40 kWh, a druga: 52 kWh. Nigdy w historii nie było mocniejszej Micry. Ale te dawne przyjemnie wkręcały się na obroty.
