Kraków będzie miał metro, więc już nie potrzebujecie samochodów. Oto plany prezydenta
Prezydent Krakowa obiecał metro. Ma powstać w ciągu 10 lat i liczyć dwie linie o długości łącznej 29 km. Metro obejmie swoim zasięgiem 40 proc. mieszkańców Krakowa. I dlatego strefa czystego transportu ma sens! (uwaga: to ironia).

Jak na tak duży kraj europejski, Polska ma wyjątkowo słabo rozwinięty system metra. Konkretnie obejmuje on dwie linie w Warszawie i to wszystko. W Europie zachodniej miasta znacznie mniejsze niż Kraków potrafią mieć całkiem niezłe metro, a już te wielkości Warszawy miewają po 3-5 linii. Dwie linie metra ma francuskie Lille, które liczy sobie 240 tys. mieszkańców, trzy linie – norweskie Oslo (720 tys. mieszkańców). Wygląda na to, że Krakowowi na serio czegoś brakuje i być może w końcu ktoś na serio o tym mówi.
Jazda po Krakowie to czysty koszmar
Rozwiązania drogowe potęgujące korki, ogromny ruch samochodowy i tramwaje jako jedyna alternatywa dla samochodu (autobusy grzęzną w korkach) to nie jedyny problem mieszkańców Krakowa. Wkrótce będą musieli zmierzyć się jeszcze z absurdalną w założeniu strefą czystego transportu. Jestem absolutnie pewien, że budowa metra będzie idealnym argumentem dla prezydenta Krakowa, żeby stwierdzić, że mieszkańcy tego miasta nie potrzebują już aut, bo przecież będzie metro. Jeśli jesteście ciekawi jaki jest jego projekt, to proszę bardzo – oto wstępny rozrys linii. Będą dwie, ale właściwie to półtorej.

Jak widać przez większość stacji metro będzie jechało po jednej linii, rozdzieli się dopiero na węźle przesiadkowym przy ul. Jana Brożka. Oczywiście jestem całym sercem za tym, żeby Kraków metro sobie zbudował, ponieważ sprawi to, że rzeczywiście w wielu przypadkach będzie można obyć się bez samochodu nawet na dłuższej trasie przez miasto – obecnie nawet przy krakowskich korkach przejazd autem trwa szybciej niż komunikacją miejską.
Jeśli projekt dojdzie do skutku, mieszkańcom Krakowa mogą skończyć się zęby do zaciskania
Wszystko zależy oczywiście od rozmachu i finansowania, ale jeśli budowa miałaby faktycznie ruszyć z kopyta, to oznaczałoby pewnie rozrycie wielu ważnych skrzyżowań w mieście na kilka lat. Koszt budowy jest oceniany wstępnie na ok. 15 miliardów złotych. Roczny budżet Krakowa to mniej więcej 9 miliardów złotych dochodów, więc trzeba byłoby wysupłać dodatkowe 1,5 miliarda co roku na drążenie tuneli. Obawiam się, że Kraków może powtórzyć błąd Warszawy i budować całe metro pod ziemią nawet na jego końcach, gdzie na ziemi nie ma zupełnie nic i widać to doskonale na tym filmie:
Ukończenie tego w 10 lat oznaczałoby, że trzeba zacząć dziś
I to najlepiej ryć od razu w kilku miejscach. Przypomnę, że warszawskie metro powstaje etapami od 1995 r., a budowa linii numer jeden trwała 25 lat. W dodatku Kraków ma trudniejsze niż Warszawa ukształtowanie terenu oraz – jak podejrzewam – znacznie więcej podziemnych utrudnień, zwłaszcza w części centralnej. Nie wątpię, że powstanie metra byłoby gigantycznym impulsem dla rozwoju Krakowa, ale wcześniej może nastąpić efekt znany z Warszawy: w miejscach długoletnich budów czy to metra, czy tramwaju, lokalne biznesy poupadały, sklepy pozamykały się z powodu braku dojazdu (pomijam już nawet miejsca parkingowe).
W Krakowie zresztą uda się to nawet bez budowy metra. Przypomnę, że według założeń strefy czystego transportu obejmującej prawie całe miasto, wjazd do niej będą miały tylko diesle spełniające aktualną normę Euro 6, co skutecznie wycina bardzo dużo aut dostawczych i ciężarowych, często używanych do dowozu towarów. Ale spokojnie, już za 10 lat palety ze słoikami ogórków kiszonych będzie można przewozić kursującym co 2 minuty metrem.