#B69AFF
REKLAMA

Producenci samochodów są jak ludzie siedzący w tramwaju. Chcieliby, żeby jechał szybciej

Samochody elektryczne powolutku, krok po kroczku zwiększają swój udział w rynku europejskim. Producenci dostają białej gorączki, bo potrzebują, aby to działo się szybciej, a to się tak powoli toczy jak tramwaj o poranku...

Producenci samochodów są jak ludzie siedzący w tramwaju. Chcieliby, żeby jechał szybciej
REKLAMA

Elektryczna rewolucja w świecie motoryzacji to fenomen: idzie jednocześnie za szybko i za wolno. Za szybko dla wielu kierowców, którym trudno wyobrazić sobie przesiadkę z auta benzynowego ze skrzynią ręczną do pojazdu, gdzie oprócz wciskania guzika i podłączania wtyczki nie robi się nic. Za wolno dla producentów, którzy sądzili, że w 2025 r. to już wszyscy będą kupować samochody elektryczne, a o spalinowych dawno zapomną, a wtedy ominą ich kary za nadmierną emisję CO2. Idzie to średnio.

REKLAMA

Sierpień w Europie był miesiącem umocnienia się dominacji hybryd

Nie chcę nic mówić, ale jak w 2001 r. Toyota wchodziła do Europy z technologią hybrydową, to słychać było głównie posapywanie i postękiwanie, że to w sumie niepotrzebne, nic nie daje, podnosi masę i komplikację pojazdu. Minęło trochę czasu i oto hybrydy (licząc łącznie z plug-inami) są absolutnym numerem jeden na naszym kontynencie, a co więcej – nadal zyskują na popularności.

W sierpniu już więcej niż co trzeci nowy samochód sprzedany w Europie miał napęd hybrydowy. Oczywiście z jednej strony zmieniły się preferencje nabywców, z drugiej – producenci pododawali „miękkie” hybrydy do całkiem zwykłych samochodów, które w sumie niczego w nich nie zmieniają. Jeździłem kilkoma z nich, jak na przykład Nissanem Qashqai 1.3 MHEV – nie ma różnicy względem zwykłej wersji benzynowej. Statystyki nie dzielą niestety hybryd na pełne i małe (HEV i MHEV), co trochę zaburza wyniki, jednak ogólny trend jest niewątpliwie widoczny: jeśli Europejczyk kupuje dziś nowe auto, to statystycznie ma ono napęd benzynowo-elektryczny.

Samochody elektryczne dobijają do 16 proc. rynku w całej Unii Europejskiej

Zwracam uwagę, że jest to średnia arytmetyczna, obejmująca kraje gdzie auta na prąd cieszą się nikłą popularnością (Rumunia, Bułgaria, Chorwacja) albo znacznie niższą niż na zachodzie – jak Polska. Dla odmiany w Holandii auta elektryczne przebiły 1/3 rynku w roku 2025, w Belgii ten odsetek jest już większy niż 30 procent. Błyszczy tu również Szwecja z udziałem 35 proc. aut czysto elektrycznych w całej sprzedaży w 2025 r. Polska to wyniki bliżej 5-6 proc., co i tak jest wielkim wzrostem w stosunku do zeszłego roku i w naszym kraju też elektryczna rewolucja rozkręca się na dobre, tyle że jeszcze tego nie widać.

Najciekawszy jest jednak gwałtowny wzrost udziału hybryd plug-in

Te pojazdy są na cenzurowanym urzędników Unii Europejskiej. Niedawno zorientowano się, że emitują one nawet pięciokrotnie więcej CO2 niż obiecują producenci i w sumie służą one głównie do obniżania sobie średniej emisji dwutlenku węgla w gamie. Planowane są radykalne zmiany w kwestii obliczania gramów wypuszczanych z rur wydechowych hybryd plug-in, co teoretycznie powinno zmniejszyć zainteresowanie nimi, a jest dokładnie odwrotnie. W sierpniu zaliczyły kolejny duży skok popularności i obecnie odpowiadają za prawie 9 proc. rynku europejskiego (rok temu – 6 procent). W Hiszpanii sprzedaż PHEV podwoiła się, w Niemczech i we Włoszech skoczyła o ponad 60 proc. rok do roku. Na pytanie „dlaczego tak się dzieje” odpowiedź jest prosta: coraz więcej dużych SUV-ów to tylko plug-iny, więc ludzie je kupują niekoniecznie z wyboru, może raczej z braku wyboru.

Auta czysto benzynowe wciąż są najpopularniejsze, tyle że ich pozycja się chwieje

Zasadniczo pojazdy z napędem tradycyjnym odpowiadają za 37,5 proc. rynku, czyli mniej niż HEV+PHEV, ale więcej niż same hybrydy bez wtyczki. Ale jeszcze kilka lat temu ten odsetek był równy lub przekraczał 50 procent. O dieslach nie ma już nawet co mówić – od czasu dieselgate, czyli od 2015 r. ich jedyny kierunek to swobodny spadek. Kiedyś na takich rynkach jak Hiszpania diesle przebijały 60 proc. udziału, a obecnie, w sierpniu, w ujęciu ogólnoeuropejskim spadły poniżej 10 proc. Ograniczają się teraz głównie do pickupów i samochodów dostawczych, ale nawet tam wypierane są przez hybrydy plug-in łączone z silnikiem benzynowym.

Ale co to wszystko znaczy dla nas?

To znaczy, że jak będziemy sobie chcieli kupować samochody używane, to za parę lat na rynku wtórnym spotkamy bardzo dużo hybryd i aut elektrycznych. Lepiej już dziś rozejrzeć się za serwisem w waszej okolicy, który będzie coś o nich wiedział. Oznacza to też, że właściciele samochodów z ręczną skrzynią są w niemałych tarapatach – ich pojazdy z czasem staną się niesprzedawalne. A już w ogóle diesle z manualem – w obliczu stref czystego transportu – będą zapewniały sprzedającym wyjątkowe doznania.

O takie:

REKLAMA

zdjęcia: Pixabay - mammela, RJA1988

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-09-25T15:43:49+02:00
Aktualizacja: 2025-09-25T14:30:52+02:00
Aktualizacja: 2025-09-24T19:33:11+02:00
Aktualizacja: 2025-09-24T17:19:39+02:00
Aktualizacja: 2025-09-24T10:52:32+02:00
Aktualizacja: 2025-09-24T08:02:28+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T20:27:43+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T19:12:33+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T11:28:47+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T10:56:27+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T19:45:04+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA