REKLAMA

Mitsubishi ASX po liftingu. Znaczki nie znaczą nic

Jeździłem Mitsubishi ASX po liftingu. W ogóle nie myślałem o żadnych znaczkach.

Mitsubishi ASX po liftingu. Znaczki nie znaczą nic
REKLAMA

Im dłużej o tym myślę, a nie myślę o tym prawie wcale, to wychodzi mi, że dla klientów inżynieria znaczkowa jest bez znaczenia. Dajcie im dobrą ofertę, to pójdą wszędzie. W dodatku w Mitsubishi się postarali i nie można teraz powiedzieć, że przykleili swój znaczek na Renault Captura i zadowoleni poszli grać w CS-a. W wersji po liftingu zmienił się nie tylko znaczek, ale też grill. Szach i mat, złośliwcy.

REKLAMA

Może nie dokonano tu dekonstrukcji i ponownej konstrukcji tego samochodu, ale już nie można powiedzieć, że podmieniono znaczek. Poza tym efekt jest na tyle dobry, że Mitsubishi ASX wyróżnia się znacząco. Oczy muszą się wybrać na wycieczkę poza przedni pas, żeby dostrzec podobieństwo. Zaryzykuję, że przód wyszedł nawet Mitsubishi lepiej niż francuskiemu odpowiednikowi. Jest dość agresywnie i na tyle bojowo, że muszę potraktować Mitsubishi ASX jako kompletnie autonomiczny samochód. Inaczej przyjedzie i oklepie mi maskę.

Mitsubishi, ASX — to jest skrót

Na pewno jesteście ciekawi, jak rozszyfrowuje się skrót ASX. Otóż jest to Active Sports X-over. Ładnie, dynamicznie. Wyobraźmy sobie, że idę obejrzeć do salonu model Active Sports X-over, bo nic o nim nie wiem, nic wcześniej o nim nie słyszałem. Zachęciła mnie osobowość ambasadora marki, to poszedłem. Co zobaczyłem?

Auto nieźle narysowane, to już wiemy. Wewnątrz spodoba mi się gruba kierownica i materiały, które nie wyglądają ani na twarde, ani na tanie. Ekran, choć spory, nie zdominował wnętrza, ale najbardziej liczy się to, co pod ekranem. Są fizyczne przyciski do obsługi podstawowych funkcji pojazdu. Co najważniejsze, obsługa temperatury i kierunków nawiewu jest fizyczna. Może nie są to pokrętła, ale dla wielu kierowców liczy się, że nie trzeba odrywać wzroku od drogi w celu dotknięcia ekranu.

Widzę też przyzwoitej wielkości bagażnik, choć pamiętam, że to segment b-crossoverów, to nie wymagam za wiele. Choć i tak obecnie trzeba się postarać, żeby znaleźć nowy samochód, który nie oferuje choć przyzwoitego bagażnika. Za to nie w każdym da się go powiększyć, przesuwając tylną kanapę (422 do 536 l). I jeszcze gniazda USB-C dostrzegę dla pasażerów tylnej kanapy. Nie zająknę się na temat rozmiarów felg, bo 17 i 18-calowe są w zupełności wystarczające. Interesującą koncepcją wydadzą mi się felgi stalowe z kołpakami, aż w trzech wersjach wyposażenia, ale ten wybór zostawię sobie na później.

Porządny cyfrowy wyświetlacz przed kierowcą też zobaczę, na nim wskazania nawigacji, a w tej roli Mapy Google. Jako człowiek niezwykle nowoczesny i złakniony nowinek doznam ekscytacji na widok systemu Google. Potem pogadam z Asystentem Google i każę mu wyłącznie za pomocą głosu zmniejszyć temperaturę. Docenię też podgrzewaną szybę i podgrzewaną kierownicę, tak stanowczo je docenię, bo cieplutkie fotele są już oczywiste. A tak trochę poważniej, to nie wiem, na ile system Google kusi akurat klientów Mitsubishi, ale jeśli się go boją to w bazowej wersji go nie dostaną. Można też połączyć sobie samochód z aplikacją Mitsubishi.

Jak już mi się to wszystko spodoba, a chyba powinno, bo wnętrze prezentuje się godnie, to wybiorę się na jazdę próbną. I tu już nie muszę udawać, bo faktycznie ją odbyłem.

Pierwszy kontakt z Mitsubishi ASX

Nie mam większych zastrzeżeń do tego, jak prowadzi się Mitsubishi ASX. Naprawdę trudno jest znaleźć nowe auto, które oferowało jakieś szalenie negatywne odczucia. Tu, jeśli byłem zaskoczony, to tylko pozytywnie. Radził sobie na górskich drogach i autostradach. Nazwałbym go dość uniwersalnym. Obecnie, jeśli ktoś nie posiada trójki dzieci, to jest w stanie spakować całą rodzinę do auta tego segmentu, tak to wszystko urosło.

Nie bałbym się nawet dalszych podróży ASX-em, zarówno pod kątem poziomu hałasu w kabinie, jak i zachowania przy wyższych prędkościach. Właściwie to chyba poziom wyciszenia zaskoczył mnie najbardziej, naprawdę nie jest źle. Choć przyznaję, że prędkości lotniczych nie osiągałem. W porównaniu do pierwszej generacji tego modelu jest przepaść w jakości prowadzenia.

Jedyne, o co bym prosił, to żeby lepiej sobie radził ze studzienkami i innego typu wybojami. Właściwie to dwa takie "jedyne" mam, bo miejsca na prawą nogę wolałbym więcej. O lepszym podparciu podudzi w tym segmencie chyba nie mam co marzyć, ale mogłem nie mieć takich długich nóg, sam jestem sobie winien.

I tylko jeszcze jedno "jedyne" dorzucę. Mimo dobrego wyciszenia trudno jest mi polecić system Harman Kardon (w wersji Instyle). Gra niesamowicie płasko, tak bardzo, że przy nim Holandia wydaje się górskim pasmem.

I pierwsza jazda

Trochę szkoda, że wersja z układem hybrydowym nie będzie cieszyła się wielkim uznaniem klientów. Przy otwieraniu swoich portfeli poprzestaną na silniku 1.3 połączonym z automatyczną skrzynią biegów. Ta jednostka ma wtedy 160 KM (z układem miękkiej hybrydy). Tych, którzy nie pragną automatu, mogę zapewnić, że 140 KM (także miękka hybryda) połączone z ręczną skrzynią biegów ma wystarczająco dobre osiągi. Co to za czasy są w ogóle, żeby ludziom trzeba było pisać, że 140 KM jest wystarczające. I co to za czasy, że miejskie auto ma 140 KM. Może ono już dawno nie jest miejskie?

Wersje silnikowe Mitsubishi ASX 2024 r.:

  • 3-cylindrowe 1.0 MPI-T
  • 4-cylindrowe 1.3 DI-T (140 KM) z układem łagodnej hybrydy i 6-stopniową ręczną skrzynią biegów
  • ten sam silnik, ale o mocy 160 KM i 7-stopniową skrzynią automatyczną
  • 1.6 pracujący w układzie hybrydowym, o łącznej mocy 145KM.

Jeździłem dwiema wersjami napędu Mitsubishi ASX, klasyczną hybrydą i tą o mocy 140 KM. Wprawdzie cywilizowany człowiek w 2024 r. powinien już gardzić ręczną skrzynią, ale niech mu będzie, zrobiłem to dla niego. W wachlowaniu biegami przeszkadzało mi tylko, że szósty bieg jest mało wyrywny, gdy prędkość spada poniżej 100 km/h, ale tak wyróżniająco mało wyrywny, auto nie jedzie wtedy wcale. Zużycie paliwa, jakie zanotowałem, to 7 litrów na krętej górskiej drodze i całkowicie zaskakujące 4 litry, na drodze dwupasmowej przy prędkościach w okolicach 100 km/h. Tego się nie spodziewałem.

Hybryda zaś bez trudu, w porannych korkach i gęstym ruchu pozamiejskim, przyniosła wynik 3,9 litra. Do stylu jej pracy nie można się przyczepić, przynajmniej gdy traktuje się ten zestaw ze spokojem i ogładą, jako ja to czyniłem.

W gamie będzie też wersja z silnikiem 1.0 o mocy 90 KM (MPI-T) z instalacją LPG. Na wybranych rynkach, ale szczęśliwie polskie królestwo LPG jest na tej liście. Co oznacza, że jest to bardzo porządny lifting, bo wersja sprzed liftingu nie miała opcji LPG, a wiadomo, kto miał. Gdyby tylko istniał polski układ marzeń, czyli hybryda z LPG, wtedy pod salonami Mitsubishi ustawiałaby się kolejki.

Nowe Mitsubishi ASX — ceny

Polskie ceny Mitsubishi ASX pojawią się jesienią i to późną. Nie należy oczekiwać, że sposób wyceny będzie znacząco się różnić od wersji przed liftingiem, co oznacza, że będą porównywalne z cenami Renault Captur. A porównanie wygląda tak, że w Mitsubishi ceny były wyższe, ale też bogatsze było wyposażenie. Obecnie najtańsze Mitsubishi ASX kosztuje po obniżce 96 990 zł (wersja Invite z pakietem Style i silnikiem 1.0 91 KM). Najdroższa pozycja cennika to hybrydowe auto za 148 990 zł. Nie można też nie wspomnieć o 5 latach gwarancji producenta (do przebiegu 100 tys. km).

Gdybym był klientem na auto tego segmentu, to raczej kwestią znaczków bym się nie przejmował i szukał najlepszej oferty. Pechowo dla wielu marek, chińska konkurencja czai się już nawet nie za rogiem, tylko idzie środkiem ulicy i daje takie ceny, że nawet pozytywne wrażenie, jakie zostawia Mitsubishi, może nie być decydujące w walce o rynkowy sukces.

REKLAMA

Zdjęcia: Grzegorz Karczmarz, autoblog.pl

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA