Mitsubishi ASX dostało nową twarz rok po premierze. Czy operacja plastyczna się udała? Oto test
Mitsubishi ASX od lat znane jest Polakom. Model pierwszej generacji wiernie służył i służy w tysiącach domostw. Teraz na rynku jest już druga generacja crossovera i to poddana liftingowi. Sprawdziłem, czy Polacy powinni być stali w uczuciach.
Druga generacja Mitsubishi ASX współdzieli wiele podzespołów z pewnym europejskim kuzynem. Ten fakt okazał się być głównym powodem do krytyki podczas prezentacji w 2023 r. Japońska marka wsłuchała się w głosy niezadowolenia i postanowiła odmienić swój bestseller. Teraz, około rok po premierze ASX-a, na ulice wyjechała nowa odmiana.
Oto odmienione Mitsubishi ASX w wersji Invite ze 158-konnym silnikiem 1.3 (mild) Hybrid i automatyczną przekładnią 7-DCT. Z oficjalnego cennika wynika, że za takie auto trzeba wyłożyć 116 990 zł przed rabatami. Co ciekawe nasz egzemplarz został polakierowany w metaliczny odcień Royal Blue, który jako jedyny nie wymaga dopłaty.
Mitsubishi ASX - cz facelifting się udał?
W miejscach, gdzie projektanci się postarali, wyszło bardzo dobrze - nowy przód ASX-a jest naprawdę ładny. Tak pisze o nowej facjacie ASX-a samo Mitsubishi: Niemal poziomo poprowadzona maska silnika z fantazyjnym przetłoczeniem i nisko umieszczone wloty powietrza oraz oświetlenie LED stanowią silny rys dodający nadwoziu ekspresji. Zgadzacie się z tym opisem?
Mnie nie podoba się jedynie, że przy przerabianiu frontu, nie zlikwidowano miejsca na dekory w przednich błotnikach. W testowanym modelu są tam plastikowe zaślepki, a skoro Japończycy nie planowali tych miejsc wykorzystać, to mogli je usunąć. W droższych wersjach są srebrne, ale gdyby ich nie było to zniknęłoby kolejne podobieństwo do „Woldemorta" (czyli tego, którego imienia nie wolno wymawiać).
Reszta designu nie została poddana drastycznym zmianom, więc napiszę jedynie, że...
...sylwetka ASX wygląda nieźle, spójnie, a nawet bojowo. To zasługa standardowych, nie wymagających dopłaty 17-calowych felg z oponami o profilu 217/60. Najlepsze, że to są stalówki z kołpakami. I nie piszę tego z pretensjami, bo twarda felga i gruba opona to tak naprawdę idealne połączenie do bezpiecznego poruszania się po miejskiej lub pozamiejskiej dżungli. Sugeruję odpuścić sobie droższe, większe i moim zdaniem brzydsze obręcze aluminiowe.
Wnętrze ASX-a jest naprawdę pojemne (jak na rozmiary auta)
Nie zabraknie w nim miejsca dla czwórki dorosłych pasażerów. Piąty pasażer odnajdzie się na tylnej kanapie jedynie na krótkich trasach, gdyż jest ona dość wąska. Przeszkadzało mi to podczas zapinania dzieci pasami w fotelikach. Żeby trafić pasem w klamrę, trzeba było głęboko nurkować ręką. Natomiast ucieszyło mnie, że ASX ma klasyczne, mechaniczne blokady wewnętrznych klamek w tylnych drzwiach. Przesuwasz „dynks” i masz pewność, że dzieci niczego nie zmajstrują.
Wiele możliwości
Tylna kanapa jest przesuwana w zakresie 16 cm, co pozwala wybrać, czy priorytet ma przestrzeń na nogi dla siedzących z tyłu, czy pojemność bagażnika. O bagażniku ASX-a Mitsubishi pisze, że może mieć od 422 do 536 litrów. Żeby uzyskać maksymalny wynik, trzeba odsunąć kanapę i wyjąć dolną półkę w kufrze. W ogóle to nie polubiłem tej półki, bo to taki twardy kawał tworzywa i na dodatek ma naklejone wielkie logo Renault. Poza tym wypada ze swoich prowadnic i przez to średnio miło się korzysta z dolnej komory bagażowej. Za to górna półka bagażnika skradła mi serce. Po dziwnych fordowskich rajstopach miło jest zobaczyć sztywny element i to na dodatek sprytnie umieszczony na elastycznych sznureczkach.
Mitsubishi ASX tworzy dobre warunki pracy dla kierowcy
Pionowy tablet w desce rozdzielczej sprawdza się bardzo dobrze, szczególnie przy zastosowaniu (również bezprzewodowego) CarPlay. Plus za przyciski do sterowania klimatyzacją, która w tej wersji jest automatyczna, a w każdej wersji jest jedynie jednostrefowa.
Cyfrowe zegary przed kierowcą są czytelnie i zasadniczo niczego im nie brakuje, ale trochę szkoda, że ekran nie jest dopasowany do kształtu zegarów, tylko jest to taki zwykły prostokąt. Jestem zdania, że zegary to nie miejsce na cięcie kosztów - kierowca ciągle na nie patrzy i dlatego panel LCD powinien być duży, mieć fikuśny kształt, ładną grafikę, świetny kontrast i wysoką rozdzielczość.
Poza tym deska rozdzielcza jest poprawna - nic nie trzeszczy, a pasażer ma przed sobą naprawdę duży schowek. Warto zaznaczyć, że ASX ma z lewej strony deski rozdzielczej magiczny przycisk „My Safety Perso”, który pozwala przywołać preferowane ustawienia systemu ADAS bez grzebania w odmętach menu.
Moją uwagę w kabinie przykuły jeszcze dwa elementy
Świetnym, genialnym i cudownie prostym rozwiązaniem jest rzep pod dywanikiem kierowcy przy pedałach. Dzięki temu dywanik w ogóle się nie przesuwa, a to ważne dla bezpieczeństwa oraz komfortu. Szkoda, że wszyscy tego nie robią. Druga i ostatnia rzecz to uchwyty dla rąk w podsufitce. Z jakiegoś powodu ASX ich nie ma. Zauważyłem to dopiero, kiedy szukałem wieszaka dla kurtki, którego też nie ma. To brutalny przykład oszczędności, czy o co chodzi?
Wsiadamy, jedziemy
Prezentowany egzemplarz ma pod maską topowy układ napędowy. Silnik 1.3 z automatyczną przekładnią dwusprzęgłową to bardzo dobry wybór. Auto ma 158 KM i jest naprawdę dynamiczne. Katalogowe 8,5 sek. do setki mówi samo za siebie, a mogłoby być znacznie lepiej, gdyby skrzynia biegów miała tryb sportowy. Jednak automat 7-DCT nie służy w tym crossoverze to bicia rekordów - on ma działać płynnie i zapewniać dobre zużycie paliwa.
Z radością raportuje, że wykonuje te funkcje dobrze i w harmonii z jednostką napędową. A skoro o niej mowa, to warto zauważyć, że jest to forma (bardzo) miękkiej hybrydy i na całe szczęście Mitsubishi nie katuje ludzi napisami „hybrid”. Warto dodać, że auto jest oszczędne. Średnie spalanie na poziomie 6-7 litrów benzyny na 100 km nie jest żadnym problemem.
A jak auto pokonuje dziury i zakręty?
ASX to crossover segmentu B, a więc pojazd stosunkowo krótki (długość 4227 mm) i czuć to przy wybieraniu nierówności poprzecznych. Nie prześpicie wjechania przednią osią na śpiącego policjanta. Za to ASX bardzo dobrze radzi sobie w zakrętach. Stosunkowo wysokie nadwozie nie przechyla się, a konstrukcja zawieszenia zapewnia stabilność. Na dodatek Mitsubishi jeździ na bardzo dobrych oponach marki Continental.
Po przejechaniu prawie 1500 km nowym ASX mam na jego temat ciepłe myśli
Byłem bliski napisania, że druga od dołu wersja wyposażenia Invite za 116 500 zł jest zupełnie wystarczająca. Bo w sumie, to po co płacić więcej za elektrycznie składane lusterka boczne albo dwa dodatkowe porty USB-C z tyłu. Byłem nawet gotów wmawiać wam, że brak przednich czujników parkowania to nie wada, ale jest jeden element wyposażenia, którego braku nie mogę przeboleć.
Chodzi o podgrzewanie przednich foteli
Nie wyobrażam sobie zakupu nowego samochodu w Polsce bez tej funkcji. Dlatego decydując się na ASX z podgrzewanymi stołkami trzeba wybrać conajmniej odmianę Intense za 125 990 zł, a to już bardzo niemało pieniędzy. Pod maską musi znaleźć się wtedy 158-konny silnik z automatem.
Przewertowałem od góry do dołu opublikowany przez Mitsubishi cennik
Wynika z niego jasno, że żeby mieć podgrzewane fotele, to nie można kupić odmiany 1.0 6MT o mocy 91 KM, bo w ogóle nie występuje ona w wyposażeniu Intense. Mat grzewczych nie znajdziemy również w dostępnych wersjach wyposażenia dla auta z silnikiem 1.0 6MT 100 KM LPG. Nawet wersja 1.3 M Hybrid 6MT 140 KM ich nie ma. To musi być 1.3 M Hybrid 7DCT 158 KM z wyposażeniem Intense za 125 990 zł.
Sprawa tego podgrzewania nie dawała mi spokoju
Zadzwoniłem do jednego z salonów, żeby to potwierdzić. Niestety mam rację - fabryczne podgrzewanie foteli występuje dopiero w wersji Intense. Ale handlowiec zaproponował, że salon zamontuje mi podgrzewanie do wybranej przeze mnie odmiany. Co prawda takie podgrzewanie będzie miało dołożone niefabryczne przyciski, ale gwarancja zostanie zachowana. I co wy na to?
Fot. Krzysztof Kaźmierczak