Tych aut nie możesz kupić w Polsce. Rząd i tak ci do nich dopłaci
Czy żeby dostać od polskiego rządu dopłatę do zakupu auta elektrycznego, trzeba kupić je w Polsce? Odpowiedź brzmi: nie. Co oznacza, że wcale nie musimy zasilać szeregów kierowców Tesli, Renault czy Kii.

Możemy sobie pozwolić - zachowując dopłaty - na coś dużo ciekawszego, czego na polskich drogach nie jeździ zbyt wiele, albo czego w ogóle na co dzień nie widać.
Ale najpierw - formalności.
Dopłata z NaszEauto na auto z zagranicy. Tak, to możliwe.
Stwierdza to zresztą wprost rządowa strona poświęcona temu programowi. Kluczowe jest to, żeby auto nie było zarejestrowane na dealera, miało przebieg poniżej 6000 km i spełniona została dodatkowa papierologia. Obejmuje ona m.in. okazanie deklaracji uproszczonej dla podatku akcyzowego - dla pojazdów z UE - albo dowód odprawy celnej przewozowej - dla aut spoza UE. Do tego dochodzą jeszcze świadectwa zgodności z WE lub świadectwo zgodności i zaświadczenie z danymi i informacjami o pojeździe.
W skrócie: tak, można kupić auto elektryczne z państwową dotacją i nie kupować go w Polsce. Po prostu będzie więcej papierów.
Co możemy w takim razie wybrać, czego w Polsce nie ma i co załapie się w limit wartości pojazdu? Przyjmijmy dla wygody, że granica dofinansowania to 275 tys. zł brutto, czyli ok. 65 tys. euro.
Polestar 4, czyli ten bez szyby.

Akurat zmieści się w naszym limicie w wersji Long Range Sindle motor, czyli tej, która ma 272 KM, rozpędzi się do setki w 7,1 s, a do tego przejedzie - czysto teoretycznie - do 620 km na jednym ładowaniu.
Największym wyróżnikiem tego auta jest jednak to, że... nie ma tylnej szyby. Tak, w tym sporym SUV-ie, który długością przekracza 4,8 m, całkowicie pominięto ten element. Zamiast niego mamy kamerę.
Raczej trudno będzie spotkać drugi taki wóz na polskich drogach.
Nio ET5 Touring

Było narzekanie, że nie ma elektrycznych kombi, więc Chińczycy posłuchali i zrobili elektryczne kombi. Cena startuje od ok. 52 tys. euro za wariant z dwoma silnikami, który jest w stanie przyspieszyć do setki w równe 4 sekundy. Poza tym auto rozmiarowo wprasza się do segmentu D, mierząc na długość niemal równe 4,8 m i oferując 2,89 m między osiami. Ciekawostką są drzwi z szybami pozbawionymi ramek, co w kombi zdarza się raczej sporadycznie.
GWM Ora 03

Kiedyś było to auto z najlepszą nazwą na świecie, a teraz jest po prostu pociesznym miejskim wozidłem. Prawdopodobieństwo, że spotkamy drugie takie w Polsce - raczej zero. Tym bardziej, że estetyka tego auta jest zdecydowanie specyficzna, ale - dla równowagi - użytkownicy, którzy tym jeżdżą, przeważnie są zadowoleni.
Niestety cena nie należy do najniższych. Według szwedzkiej strony importera auto kosztuje równowartość około 38 tys. euro. Z drugiej strony, według brytyjskiego cennika, powinniśmy zapłacić około 29 tys. euro. Czyli najłatwiej będzie spróbować w Niemczech.
Zeekr 001

Według producenta - luksusowy wóz z nadwoziem Shooting Brake. W rzeczywistości - trochę miks SUV-a z kombi i bardzo ostro opadającą linią dachu. grunt, że poniżej 65 tys. euro możemy kupić wersję Long Range RWD, a jak trochę ponegocjujemy - nawet Performance AWD.
O tę drugą będzie się warto wybitnie postarać, bo o ile standardowa odmiana do setki przyspieszy w nieco ponad 7 sekund, o tyle ta droższa zrobi to w... 3,8 s. Do tego felgi 22" dostaniemy w standardzie.
Ok, pewnie na koniec i tak kupicie Teslę.
Ale kto wie - może przy kolejnej edycji dopłat do samochodów elektrycznych i te marki będzie można brać pod uwagę. I to "z polskiego salonu".