Jeśli dysponujesz samochodem, który wyposażono we wskaźnik temperatury cieczy, może się zdarzyć, że pewnego dnia zaobserwujesz wzrost tejże temperatury. Najważniejsze to nie panikować.

Każdy samochód posiada panel wskaźników. W najprostszych (i najstarszych) przypadkach do dyspozycji jest sam prędkościomierz, zwykle (choć nie zawsze) uzupełniony o wskaźnik poziomu paliwa. Szczególnie rozbudowane zestawy wskaźników oferują też m.in. możliwość sprawdzenia temperatury i ciśnienia oleju, napięcia ładowania, ciśnienia doładowania (o ile pojazd wyposażono w jakąś formę tegoż) i tak dalej.
Obecność wskaźnika temperatury cieczy powinna być oczywistością, ale niestety nie zawsze tak jest
Wiele samochodów dysponuje jedynie kontrolkami informującymi o zbyt wysokiej temperaturze cieczy, ewentualnie też o temperaturze niskiej. To trochę mało, ponieważ nie pozwala na bieżącą kontrolę warunków, w jakich pracuje jednostka napędowa. Innymi słowy: jeśli w swoim samochodzie masz wskaźnik temperatury cieczy, to powinieneś się cieszyć - nawet jeśli nadejdzie ten dzień, że wskazówka zacznie piąć się do góry.
Dwa słowa o pozycji wskazówki
Jeśli jeździsz regularnie nieco starszymi pojazdami - wystarczy coś z początku lat 90. - to jest możliwe, że wskazówka waha się od jednego położenia do drugiego. Jest to całkiem normalne, zwłaszcza w korkach - ot, gdy ciecz osiągnie dany poziom temperatury, uruchamiany jest wentylator chłodnicy, by tę temperaturę obniżyć. W nowszych autach nie jest wcale tak, że temperatura płynu jest stała - po prostu sygnały sterujące wychyleniem wskazówki są odpowiednio filtrowane, by nie niepokoić kierowców. Albo żeby auto nie sprawiało wrażenia przedpotopowego. Dlatego też wskazówka po dotarciu na pozycję w pobliżu środka skali zwykle już tam zostaje aż do zakończenia jazdy, chyba że coś jest już grubo nie w porządku.
Warto też mieć na uwadze, że choć niektórym z nas latami tłuczono do głowy, że wskazówka ma być pośrodku skali i już. No więc nie, nie „i już” - w bardzo wielu autach wskazówka wcale nie stoi w pionie, a jest od niego lekko odchylona. Nie trzeba się tu wcale doszukiwać problemów, bo po prostu te typy tak mają. Jeśli masz wątpliwości, czy właśnie tak powinno być w twoim aucie, spytaj w sieci innych właścicieli tego samego modelu.
Temperatura rośnie. Co robić?
Jeśli zauważysz, że wskazówka zaczyna piąć się do góry i przekroczyła już swoją typową, pożądaną pozycję - reaguj. Generalnie należy jak najszybciej znaleźć bezpieczne miejsce do zatrzymania się i wyłączenia silnika, ale wiemy jak jest - czasem to po prostu niemożliwe i trzeba jeszcze kawałek podjechać. W takiej sytuacji włącz natychmiast maksymalne ogrzewanie i maksymalny bieg dmuchawy. Upewnij się, że nie jest włączona klimatyzacja, żeby nie obciążać niepotrzebnie silnika.
Gdy już uda się znaleźć miejsce do zatrzymania, po wyłączeniu silnika należy otworzyć maskę i sprawdzić poziom płynu chłodniczego. Uwaga: nawet jeśli płynu jest za mało, absolutnie nie odkręcaj korka zbiorniczka wyrównawczego przed ostygnięciem jednostki napędowej. To prosta droga do poważnego poparzenia się! Gdy już płyn ostygnie - co może zająć około godziny, ale zależy to i od auta, i od tego, jak długo i w jakich warunkach jechaliśmy - to w razie jego niedoboru należy ostrożnie i powoli odkręcić korek zbiorniczka, po czym dolać właściwego płynu chłodzącego. Jeśli go nie masz, użyj wody destylowanej. Jeśli nie masz ani tego, ani tego, to... pech. Nie uruchamiaj silnika ze zbyt niskim poziomem chłodziwa, zwłaszcza jeśli dopiero co się przegrzewał. Dolewanie zwykłej wody nie jest polecanym rozwiązaniem, ponieważ może się ona przyczynić do (dalszego) zakamienienia układu.

Zakładając jednak, że chłodziwa jest odpowiednia ilość (obojętnie, czy go dolałeś czy po prostu jego poziom był prawidłowy), należy założyć, że silnik zacznie znowu się przegrzewać. Dlatego też kolejne jego uruchomienie powinno służyć w zasadzie do tego, by dojechać do serwisu, domu czy chociaż w jakieś bezpieczniejsze miejsce, jeśli bieżące do takich nie należy (czyli jeśli stoisz np. na pasie awaryjnym autostrady). Innymi słowy: auto się magicznie nie naprawi - trzeba sprawdzić, co się zepsuło.
No właśnie: to co się mogło zepsuć?
Właściwie prawie każdy element układu chłodzenia. Gdy silnik się przegrzewa, najbardziej podejrzany jest niesprawny wentylator (lub wentylatory, jeśli dany model ma 2 lub 3), ale równie „dobrze” problemem może być sama chłodnica, pompa wody (szczególnie w autach z łańcuchem rozrządu - mniej osób pamięta wtedy o regularnej wymianie tej pompy), pasek napędzający pompę lub któryś z węży układu chłodzenia - albo najzwyklejszy w świecie bezpiecznik odpowiadający za działanie wentylatora.
Inne potencjalne usterki to czujnik temperatury (jeśli odpowiada on za uruchomienie wentylatora/wentylatorów) lub ewentualnie termostat - piszę „ewentualnie”, ponieważ częstsze są przypadki, gdy termostat blokuje się w pozycji otwartej, czyli płyn chłodniczy krąży ciągle w dużym obiegu i silnik może być niedogrzany.
Powyższe usterki to sytuacje najbardziej typowe, ale jeśli ma się pecha, to lista może objąć kolejne pozycje. Zaliczyć tu można m.in. uszkodzoną bądź zużytą uszczelkę pod głowicą. Koszt usunięcia usterki może być więc nisko-trzycyfrowy lub poważnie-czterocyfrowy - zależnie od tego, co się zepsuło, ale też od tego, czy od razu zareagowałeś i nie przegrzałeś jednostki napędowej.